Jak dawno nie było postów z tej serii! Oczywiście zbiór tematów o urządzaniu jest skończony, a biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio trochę w tej kwestii zwolniliśmy, nie mam zbyt dużo do pokazania. Ale jednak coś jest - balkon na przykład (i przedpokój oraz ostateczne wykończenie salonu, o czym innym razem). Tak naprawdę to balkon zrobiliśmy w lipcu zeszłego roku, zaraz po powrocie z Azji. Po zimie odświeżyliśmy go trochę, zasadziliśmy nowe kwiaty w donicach i postanowiłam Wam go w końcu pokazać.
To nic wielkiego - ani urządzanie, ani balkon. A jednak jest to ostatnio nasze ulubione miejsce do spędzania wolnego czasu.
Czemu to nic wielkiego? Raz, że nasz balkon jest raczej mały - ma trochę ponad 3.5 m na 1.1m. Jest więc dość długi i wąski. Tak akurat na dwa fotele i stoliczek, ale imprezy tam nie zorganizujemy. Dwa, że to nasze urządzanie nie było bardzo pomysłowe i pracochłonne. Po powrocie z wakacji w zeszłym roku, pragnęliśmy w końcu móc komfortowo przesiadywać na świeżym powietrzu, mieć gdzie zjeść weekendowe śniadanie i czytać książki, ale jednocześnie nie mieliśmy zbyt dużo chęci na wymyślanie i planowanie. Plus zależało nam na czymś budżetowym, bo miesięczne wakacje zjadły ile tylko się dało.
Balkony w naszych blokach są jednymi z najbrzydszych jakie widziałam! Możecie je zobaczyć w moim pierwszym poście o mieszkaniu: klik! Zrobione po taniości, niestarannie, ot aby były! Mamy więc brzydkie szare kafle i jeszcze brzydszą szarą siatkę. Siedzenie w takim miejscu nie sprawiałoby człowiekowi żadnej przyjemności. Trzeba było to wszystko zakryć!
Zapragnęliśmy bieli i ciepłego drewna - chcieliśmy zakupić cienkie, drewniane sztachety pomalowane na biało i zrobić coś w stylu wiejskiego "płotka". Zrezygnowaliśmy z samodzielnej pracy, a próby zamówienia takich deseczek nie przyniosły pożądanych rezultatów. Ostatecznie znaleźliśmy stolarza, ale kazał nam czekać do sierpnia. No nie, bezsensu! Przecież to już połowa lata, szkoda zwlekać. Nie taki był plan!
Mimo początkowej niechęci do trzcinowej/wiklinowej osłony, postanowiliśmy spróbować. Chociaż tymczasowo. Widok odstających i krzywo zamontowanych osłon na balkonach średnio mi się podoba, ale okazało się, że dobre przymocowanie i staranna praca jak zwykle się opłaca. By dobrze zabezpieczyć osłony przed opadaniem, użyliśmy sporo opasek zaciskowych (potocznie znanych jako trytki!). Zamontowane od zewnętrznej strony są niewidoczne. Po zimie trzeba było tylko delikatnie je docisnąć. Mata nie opada, nie odstaje, wisi równo. I sprawia, że światło pięknie przenika na balkon, jednocześnie dając odpowiedni cień. Szczerze? Nie planuję zmieniać osłony na bardziej profesjonalną! I wcale nie chodzi tu o lenistwo :)
Tak obecnie prezentuje się nasze miejsce do letniego, codziennego wypoczynku:
Fotel Mateusza:
Mimo prostoty wykonania i niewielkiego wkładu jestem ogromnie zadowolona z tego miejsca! Jest cudowne, relaksujące i wygodne!
Kafle zakryliśmy podłogą tarasową kupioną w Castoramie. Są to puzzle, których montaż jest niesamowicie łatwy i ekspresowy. Trzeba było tylko dociąć kilka z nich, by wpasować je idealnie w wymiar balkonu. Po zimie musiałam je zabejcować, bo straciły swój kolor i zapewne nie byłyby odpowiednio odporne na wilgoć.
Kafle zakryliśmy podłogą tarasową kupioną w Castoramie. Są to puzzle, których montaż jest niesamowicie łatwy i ekspresowy. Trzeba było tylko dociąć kilka z nich, by wpasować je idealnie w wymiar balkonu. Po zimie musiałam je zabejcować, bo straciły swój kolor i zapewne nie byłyby odpowiednio odporne na wilgoć.
Trzcina w połączeniu z drewnianą podłogą sprawia, że jest tu niezwykle przytulnie i urokliwie! Nie czuję, że wychodzę na balkon - jest to takie przedłużenie salonu.
Wczoraj
robiłam porządku na balkonie i podcięłam surfinie, które sięgały już
połowy barierki. Na zdjęciach nie są więc tak gęste jak przed miesiącem,
ale myślę, że wyjdzie im to na zdrowie.
Jadamy tu posiłki, pijemy lemoniadę, czytamy książki, a ja oczywiście dziergam, łapiąc promienie słońca.
Ale najważniejszy element tego balonu to kwiaty. Oboje uwielbiamy naturę, kwiaty i zieleń. Według nas idealny ogród to istny zielony chaos, gąszcz dzikich krzewów, drzew i polnych kwiatów. Brak ładu i składu! Co jest w sumie totalnym przeciwieństwem tego co lubimy mieć w domu :). Marzy nam się dziki ogród, naturalny, rosnący bez kontroli, po swojemu. Ale póki co musimy zadowolić się tymi kilkoma metrami balkonu, więc postanowiliśmy stworzyć sobie sami namiastkę tego chaosu, wieszając sześć wielkich donic i zapychając je bujnie rosnącymi kwiatami i roślinami. I tak sobie siedzimy w tych kwiatach, zadowoleni z życia :) I przylatują do nas pszczoły i motyle!
Uwielbiam komarzyce. Niedługo jej gałązki będą wpadać mi do talerza!
Stolik i rozkładane fotele kupiliśmy w Ikei. Są bardzo wygodne i solidne. Stolik zaś jest składany, co w sumie przydaje się na tak wąskim balkonie.
No i oczywiście nie można pominąć widoku - póki co nadal możemy cieszyć oczy rosnącą kukurydzą!
Druty w dłoniach, słońce i kwiaty opadające na głowę!
Być może zdecydujemy się jeszcze na zamontowanie kilku mniejszych donic, poniżej tych już wiszących, gdzie zasiejemy zioła. Za fotelami jest spora przestrzeń więc na pewno się zmieszczą.
Pozdrawiam Was ciepło!
Marzena