czwartek, 25 września 2014

Środowoczwartkowe dzierganie i czytanie

Spóźniona, ale jestem!
Dołączam już po raz któryś do zabawy Maknety - wspólne dzierganie i czytanie. Nie mam niestety co pokazać (zero zdjęć), bo przez cały dzień zajęta byłam (w te wolne chwile:)) dzierganiem. Skończyłam, suszy się już nawet, ale pokazać nie mogę, bo to tajemnica:). A raczej pewna niespodzianka, ale o tym za parę dni.
Przed wyjazdem nie czytałam praktycznie nic, bo z zapałem dziergałam sweterek testowy Justyny. Jak tylko zdjęłam go z drutów to zabrałam się za książę (a dzierganie zostawiłam na później, po powrocie). Przeczytałam Wichrowe Wzgórza. 

Pewnie każdy o tym słyszał, większość pewnie czytała. A może nie? Napis na książce brzmi - "Romans wszech czasów". Ale taki dziewiętnastowieczny, co to zamiast mówić o szczęściu, okazuje nieszczęścia, dramaty i tragedie. Nie ma to jak stare romanse (pamiętam moje emocje podczas czytania Anny Kareniny...). Ale książka podobała mi się bardzo! Raz, że dzieje się w moich ulubionych czasach, dwa, że historia, postacie, język bardzo mi się podobały.
Teraz czytam pierwszą część z Sagi o Wiedźminie. Najpierw przeczytałam dwa zbiory opowiadań, które w zasadzie wliczane są do tej serii. Nie ma co, totalnie mnie zachwyca!

A już jutro biorę się za moją cudną miodową włóczkę! Mam dokładny plan w głowie, tego co ma powstać. Oby się udało i wyszło z tego coś zjadliwego:)
 
Pozdrawiam Was serdecznie!
Marzena.

wtorek, 23 września 2014

Opowiem Wam jak było na wakacjach...

Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi za złe tego, dla niektórych pewnie nudnego, wpisu:). Zacznę od tego gdzie dokładnie byliśmy...
Thassos to wyspa należąca do Grecji, leżąca na północy morza Egejskiego. Najlepsze jest to, że kupując wycieczkę byliśmy pewni, że lecimy na południe Grecji (wiązaliśmy z tym nadzieję na wysokie, ale bez szaleństw temperatury). Okazało się, że to jednak góra a nie dół, ale nie ma tego złego. Może nie było baaardzo ciepło, ale słońce było, opalanie było, ciepła woda (niczym w basenie) była, zwiedzanie było, odpoczynek był! Dla mnie to nawet lepiej - 25 stopni to wystarczająca temperatura by było mi przyjemnie:).
Wyspa jest mała, zielona, położona niedaleko lądu, nazywana w Grecji "szmaragdową", żyzna i dostarczająca wielu dóbr. 

Lot odbył się w środku nocy, bezproblemowo, ale ja i tak się bałam okropnie, transfer lotnisko-hotel całkiem sprawny (autobusy i prom), ale pogoda wydawała nam się co najmniej podejrzana. Chmury? Wiatr? No nie... Było jeszcze wcześnie rano, a jak się okazało później, ranki o tej porze tak właśnie na Thassos wyglądały.

Nasz hotel nie znajdował się w żadnej miejscowości (a miejscowości są wyspie są raczej małymi miasteczkami. Cała wyspa ma tylko 16000 mieszkańców), ale położony był około 2 km od najbliższej - Skala Rachoni. Mi się to podobało bardzo. Była cisza i spokój, niezatłoczone plaże i mnóstwo zieleni. Hotel stał na wzniesieniu, a do plaży mieliśmy około 400 metrów, w tym około połowa dość stroma. Ale nas to w ogóle nie zniechęcało. 

Pierwszego dnia, przy spotkaniu z rezydentką z biura podróży, poznaliśmy parę Polaków, Bartka i Magdę, mieszkających niedaleko Wrocławia, z którymi wspólnie postanowiliśmy wynająć auto na dwa dni i na własną rękę zwiedzić najpiękniejsze miejsca. Wycieczki zorganizowane kosztowały swoje, podejrzewam, że cena była mocno zawyżona. 
Nawet nie biorąc pod uwagę kosztów, zwiedzanie na własną rękę jest po prostu wygodniejsze i spokojniejsze. Nikt nas nie poganiał, nikt nas nie ograniczał. Robiliśmy to na co mieliśmy ochotę!

W zasadzie udało nam się zobaczyć wszystko, oprócz jednego zabytkowego miasteczka w górach, jednej z wielu cenionych plaż i najwyższego szczytu. I to wszystko w dwa dni! Wyspa jak widzicie nie jest duża, ale ma to swoje zalety. Jadąc na tydzień zobaczycie tam wszystko oraz nacieszycie się plażą i morzem. 
Mogłabym Wam opisać każdy dzień po kolei, za co dostałabym pewnie od Was dożywotniego bana za zanudzanie. Pokażę więc kilka zdjęć (choć mam wrażenie, że nie da się pokazać uroku tej wyspy za pomocą fotografii) i opiszę je króciutko:).


 Przede wszystkim: ciepłe morze! Uwielbiamy...
 "Nasza" plaża - Glifoneri. Mała, cicha i spokojna. Piasek ma w sobie coś, co sprawia, że mieni się w słońcu srebrem.



 Oliwki, wszędzie oliwki! Cała wyspa jest jednym wielkim drzewkiem oliwnym:).

I palmy z żółtymi owocami <?>.

Miasteczko Panagia, które charakteryzuje się typowo Grecką zabudową i biało-niebieskimi akcentami.
Mnóstwo małych świątyń w typowym (tak przynajmniej mi się wydaje) śródziemnomorskim stylu.
Białe porty...
 Rejs połączony ze skokami do turkusowej wody...

Też w trakcie rejsu: Monastyr położony w niezwykłym miejscu - na szycie wysokiego, skalistego klifu. Byliśmy w środku (a raczej na dziedzińcu, do środka nie wpuszczają), widok piękny, a spódnice, które rozdają Panią w spodniach czy krótkich spódnicach wyjątkowo szykowne :P.

 Po zwiedzaniu teatru, agory i odwiedzinach w muzeum spacer wzdłuż klifów.




Moim zdaniem najciekawsze miejsce - Giola. Zwana Okiem Zeusa. Naturalny basen, położony pół metra od brzegu (skalistego, wśród klifów), do którego można skakać nawet z 8 metrów.


Skaczę ja, skacze też Mateusz:).


Przepiękna marmurowa plaża (znajduje się blisko kopalni marmuru), która zamiast piasku ma... piękne białe, gładkie, marmurowe kamyczki. Woda w tym miejscu ma kolor nie do opisania! Brak słów!

To nawet nie połowa tego co widzieliśmy, co przeżyliśmy. Była cudna plaża Paradise, starożytne zabytki, urokliwe widoki i pyszne Greckie jedzenie (moje ukochane tzatziki!!!). Było też śmiesznie... np. gdy dowiedzieliśmy się, że papier toaletowy w Grecji należy wrzucać do śmietnika!
Brak mi jednak już dziś sił na przygotowywanie zdjęć. Może kiedyś do nich wrócę. Pozwolicie?:)
Pozdrawiam, Marzena

sobota, 20 września 2014

Fickle Heart by Justyna Lorkowska

Jako że właśnie odpoczywam na pięknej wyspie, słów nie będzie wiele - zdjęcia i konkrety:).
"Zapisałam" się w sierpniu na testowanie sweterka u Justyny. Ciepłego, warkoczowego cudeńka z kapturem, którego brakowało w mojej szafie. Wzór mnie zaskoczył - był napisany idealnie! Nie żebym nie podejrzewała Justyny o profesjonalizm, ale dzierga się bezproblemowo - jakby sama autorka prowadziła mnie za rękę:).
Dziergałam z DiC Calm, w kolorze Rain Cloud, a zajęło mi to tylko dwa tygodnie! Bardzo polubiłam tę włóczkę i planuję za niedługo znowu się za nią wziąć. Miałam jednak nie lada problem z kolorami w motkach, ale... już po wszystkim. Uwielbiam mój nowy sweter! A oto i on:





Justyna! Dziękuję za możliwość testowania! Dzierganie było czystą przyjemnością połączoną ze świetną lekcją kilku nowych technik.
A teraz lecę spać, musimy wstać wcześnie jeśli chcemy popływać statkiem wokół wyspy... (edit: pisałam to wczoraj wieczorem:))
Pozdrawiam, Marzena.

piątek, 12 września 2014

Przedurlopowa dostawa towaru!

Chmurka doczekała się dostawy włóczek Dream in Color - Wisp, Smooshy i Jilly. Everlasting z racji czyszczenia magazynów przez producenta (będzie nowa baza dla tej włóczki) powiększył się o kilka nowych kolorów, ale nie wszystkie "stare" zostały uzupełnione. Mój faworyt to Amber Glass:
 Już powstaje w mojej głowie sweterek...:)
Oraz kilka innych - Poppy, Victoria, Congo, Blue Sag, Bitter, Rain Cloud. Kolorów jest tyle, że w końcu mogłam przetestować działanie przycisku "druga strona" w sklepie:).

Smooshy również doczekały się dwóch nowych koleżanek! Collous Pink:
Jest również nowy kolor Calm Heavenly:

Ciekawa jestem, który Wam podoba się najbardziej?
Pozdrawiam, niemogąca doczekać się wakacji, 
Marzena

niedziela, 7 września 2014

Wakacje po wakacjach i ich skutki

Od dawna planowaliśmy tegoroczne wakacje. Miało być w ciepłe kraje, miało być tam gdzie cicho, spokojnie i pięknie. Zdecydowaliśmy się na wczasy z agencji, nie chciałam niczym się martwić - dojazdem, wyżywieniem, szukaniem pokoi. Gdy przyszedł czerwiec i przyszło nam spędzić pierwsze wakacje z dala od morza, nie smuciłam się aż tak bardzo bo przecież mieliśmy odwiedzić Ustkę i pojechać na wczasy! Było na co czekać. Ale plany się zmieniły. Do Ustki pojechaliśmy, nawet na dwa tygodnie, ale okazało się, że oszczędności trzeba zainwestować w rozwój sklepu i wczasy raczej trzeba będzie przełożyć na kiedyś tam. Na szczęście inwestycja się udała i mogliśmy na nowo cieszyć się myślami o pięknych plażach! Postanowiliśmy jednak poczaić się na wrześniowe last minute. 
Dokładnie pamiętam szok jaki przeżyłam gdy w pewien sierpniowy dzień otworzyłam drzwi klimatyzowanego samochodu na stacji w Chorwacji. To był mój pierwszy raz w ciepłych krajach i nie wiedziałam, że może być aż tak gorąco! A przecież na zdjęciach wygląda to wszystko tak przyjemnie i sielsko! Spędziliśmy 10 dni w Czarnogórze, z czego 3-4 pierwsze spędziłam na aklimatyzowaniu się. A wyglądało to mnie więcej tak, że nic mi się nie podobało, zbyt byłam spięta i przytłoczona. Na szczęście to minęło i mogłam cieszyć się takimi widokami:

Szkoda tylko, że wejście akurat na taką plażę kosztowało kilkadziesiąt euro:). Pozostały więc tylko widoki.

Wracając do bieżącego roku - wrzesień wydał nam się idealny na tygodniowe wczasy. Przeczytałam kilka opinii i wszystkie były zgodne co do jednego. Wrzesień to najlepszy czas na wizytę w Grecji. Woda jest równie ciepła, temperatury wahają się w okolicach 25 stopni i liczba turystów jest zdecydowanie mniejsza. Idealnie!
Od połowy sierpnia zaglądałam na strony biur i zadowolona z tego co tam widzę czekałam aż ceny zaczną spadać i wtedy zaczniemy "czajenie". Szkoda, że nie zagłębiłam się bardziej w szczegółach ofert. Bo gdy zaczęliśmy już szukać na poważnie wszystko było nie tak. Opinie o hotelach były przerażające, dodatkowe koszta, takie jak klimatyzacja, leżaki itp. wydawały się przesadzone, okolice oglądane na street view czy w google okazywały się totalnymi dziurami pełnymi opuszczonych, niedokończonych nieruchomości itp.  Gdzie ta Grecja ze zdjęć!? Ja wiem, wiem. Te piękne miejsca były po prostu poza naszym finansowym zasięgiem. Tak bardzo się zniechęciliśmy, że ze smutkiem i łzami w oczach postanowiliśmy odpuścić - szkoda nam było wydać tyle (bo i te wyżej wymienione wcale nie był za półdarmo) oszczędności na coś niegodnego. Lepiej poczekać, zostawić, odłożyć. Ale wpadł nam do głowy inny pomysł ( to wszystko dzieje się jednego wieczoru). Znajdziemy tanie loty, gdzie? gdziekolwiek, i polecimy na własną rękę. Barcelona! Zawsze chciałam zobaczyć miasto opisywane przez Zafona w moich ulubionych książkach. Już nawet hostelu szukaliśmy. I tu przyszło kolejne załamanie. Bo znowu coś było nie tak. Naprawdę odechciało mi się wakacji. I tak od niechcenia weszłam raz jeszcze na stronę biura podróży i zaniemówiłam! Jest! Idealne, na pięknej wyspie, w pięknej okolicy, z dala od imprezowych miast, w idealnym terminie, w idealnej cenie! No uwierzyć nie mogliśmy:). I tak 15 września o godzinie 3:30!!! lecimy do Thassos:).
Nie mogę się doczekać! Ale mimo że leciałam już 4 razy samolotem, boję się jak zawsze. Bo to będą całe 3 godziny! Jak Mateusza ręka, którą przez całą podróż zawsze ściskam z całej siły, to wytrzyma?

Skutkami tej naszej wyprawy jest to, że Chmurka w tym czasie nie będzie wysyłać towaru. Zakupy będzie można robić jak zawsze, ale zamówienia opłacone w terminie 12-22.09 zostaną wysłane dopiero 23 września.
Mam nadzieję jednak, że dostawa Dream in Color trafi do mnie jeszcze przed wyjazdem (znowu urząd celny postanowił zaopiekować się moimi motkami...).

Kolejna sprawa jest taka, że zostałam testerką pewnego pięknego swetra i termin zakończenia pracy przypada na środek moich wakacji, więc robię co mogę by zdążyć przed piętnastym. Idzie mi nieźle, ale brakuje mi czasu na wszystko inne, dlatego tak mało mnie ostatnio gdziekolwiek.
Planowałam również rozpisać przed wakacjami wzór na sukienkę Rosy Cheek, ale jak widzicie może mi się nie udać. Myślę, że najpóźniej tydzień po powrocie będzie gotowy do testów, za czym idzie będę potrzebować wielu pomocnych dłoni i drutów:).

Wracam więc do testu, a Was pozdrawiam ciepło! Może któraś z Was była w Thassos i może coś powiedzieć na temat tej wyspy? Chętnie poczytam!

Pozdrawiam, Marzena.