poniedziałek, 28 lipca 2014

Słońce zdecydowanie dobrze na mnie działa

Nie ma mnie i nie ma. Wakacjuję pełną parą, więc ile się da, omijam komputer z daleka. Codziennie jedziemy na kilka godzin na plażę, opalamy, dziergamy, lenimy, Mateusz dzielnie pływa w lodowatej (wyjątkowo:() wodzie, która chyba postanowiła w końcu się ciut ocieplić. Jednym słowem - cudownie! 
Tak sobie siedziałam w słońcu, machałam drutami i myślałam. Nad tym jak miło tak polenić się, opalić, odpocząć. Myślałam też o tym, że za niedługo zacznę jesienno-zimowe akcesoria i sweterki dziergać (bo jak nie teraz to nigdy) z włóczek grubych i puchatych. I tak nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł! Jako że nie mogę Was tu wszystkich do Ustki zwieźć, a podzielić się moim szczęściem było by naprawdę miło, i jako że chętnie popatrzyłabym co Wy  na te zimne dni dziergacie, postanowiłam mocno obniżyć ceny wełnianych włóczek firmy Drops! A żeby Wam się łatwiej i milej dziergało! A co! Promocja trwać będzie aż nie ogłoszę jej końca (z tygodniowym wyprzedzeniem:)).

http://uchmurki.pl/klient/uchmurki.pl/drops-category


Donoszę też, że sukienka już prawie, prawie. Ale nawet jak skończę w Ustce, to dopiero po 3 sierpnia coś napiszę, bo nie mój komputer, to zły komputer! Jak się przywiążę do kogoś/czegoś to już koniec:).

Pozdrawiam Was ciepło!!!

środa, 16 lipca 2014

Czytanie, dzierganie, szykowanie, planowanie, odpoczywanie i spotkanie!

Po kolei. 
Czytanie: jak co środę u Maknety wspólne dzierganie i czytanie! Ja obecnie jestem już na ostatnich kartkach "Piątkowego Klubu Robótek Ręcznych" Kate Jacobs. I bardzo miło się czyta. Książka wydaje się, że jest tylko o dzierganiu (więc spodoba się wyłącznie zainteresowanym) a to nieprawda. Książka jest o kobiecie, jej przyjaźni, miłości, życiu, szczęściu i nieszczęściu. Zwyczajne życie zwyczajnej kobiety, której losem - podczas czytania - nie da się nie przejmować. Prawdziwa książka o życiu.

Dzierganie: na drutach cały czas sukienka z Jilly. I pewnie jeszcze trochę tam pobędzie, bo to sukienka, czyli potrzeba jej ze dwa razy więcej rzędów niż zwyczajnemu sweterkowi:).


Szykowanie: w piątek jedziemy na wyczekiwany urlop! Na całe 16 dni! No nie są to może 2 pełne miesiące (jak to bywało do tej pory), ale cieszę się ogromnie. Jedziemy do Ustki, do domu, na plażę! Do wyjazdu jeszcze 2 dni, ale zaczęliśmy się już szykować - lubię mieć wszystko zaplanowane i bez pośpiechu spakowane dzień wcześniej. Jedzie ze mną oczywiście sukienka, a na wszelki wypadek, gdybym jakimś cudem ją skończyła na urlopie, zabieram to:


Planowanie: Upatrzyłam sobie sweterek - Feather and Cloud. Jest prosty, ładny i praktyczny. Potem długo się zastanawiałam nad kolorem, popatrzyłam jakiego koloru brakuje mi w szafie i trafiło na Calm Elysian. 
Miałam go w planach już od pewnego czasu, ale stworzyłam sobie w głowię kolejkę robótkową i musiał zwyczajnie poczekać.

Odpoczywanie: jako że nie będzie mnie w "sklepie" do 3 sierpnia, przy wysyłce zastąpi mnie zaufana osoba - moja serdeczna sąsiadka. To właśnie ona pakowała Wasze ostatnie paczki, w celach nauki i wprawy:). Wyszło jej znakomicie, więc nie mam się czym martwić. Na maila oczywiście odpisywać będę ja, więc podczas moje nieobecności nie zmieni się nic! 

Spotkanie: i na koniec zapraszam Was (wszystkich!) 4 sierpnia do Wrocławia, na spotkanie robótkowe, w którym uczestniczyć będzie Kasia z bloga fiubzdziuu.blogspot.com
Wszystkie szczegóły tu: facebook. Godzina jest jeszcze nie ustalona - czekam na Wasze propozycje:).
Pozdrawiam ciepło,
Marzena

piątek, 11 lipca 2014

Smooshy

Nareszcie dotarła do mnie upragniona dostawa z Dream in Color! Przyjechały Everlasting Socki i Jilly, których brakuje w sklepie, oraz w kilku nowych kolorach. A oprócz tego...


Wszelkie informacje o tej włóczce znajdziecie o tu: Smooshy. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie ona do gustu:), bo mnie już mnie kusi żeby coś z niej udziać (ale nie ma szans, robi się sukienka i nie mam zamiaru jej odstawiać).
Który kolor najbardziej Wam się podoba? Mi chyba ten błękit...

A! No i oczywiście przez tydzień będzie można nabyć włóczki Smooshy po obniżonej cenie!

Pozdrawiam serdecznie, Marzena.

piątek, 4 lipca 2014

Ciężki dzień z bardzo miłym zakończeniem

Hej, hej! Przyszłam się trochę pożalić i pochwalić. Zacznę od tego gorszego, bo wydarzyło się najpierw. 
Jak pracuje początkujący właściciel sklepu internetowego? A różnie. Każdy dzień zaczynam spokojnie, z herbatką przy biurku sprawdzam zamówienia, wypełniam rachunki, pakuję paczuchy, czasem wycinam chmurki, które później naklejam na Wasze herbaty, odpowiadam na maile, odbieram telefony, płacę podatki, raty, zus. Takie dni lubię. Najczęściej pracę kończę w momencie gdy wracam z poczty, po tym jak wysłałam do Was włóczki. Staram się robić to zawsze do godziny 13:00 / 14:00, żeby zostały wysłane jeszcze tego samego dnia. Później staram się nie myśleć o pracy, bo trzeba oddzielić pracę od domu (nawet jak pracuje się w domu). W wolnej chwili i tak wchodzę na chmurkową stronę na facebooku by móc z Wami porozmawiać, odpowiedzieć na pytania itp.

Tak jest zazwyczaj. Ale gdy przychodzi dzień nowej dostawy to pracy nagle robi się o wiele więcej. Dostawa z Dream in Color zbiegła się w czasie z rozliczeniem się z pożyczkodawcą z wydanych środków. Stresu przez kilka dni było jak na mnie ciut za dużo. Jakby tego było mało, musiałam wyrobić nowy dowód, ale nie jest to takie hop-siup gdy zameldowanym jest się 450 km dalej niż miejsce zamieszkania. No nic. Od wczoraj jeżdżę po rozgrzanym i parującym Wrocławiu, w jeszcze bardziej nagrzanych tramwajach od jednego urzędu do drugiego, zapominając o czymś takim jak butelka wody, nie wspominając o jakimś jedzeniu. Tak jak Wam się wydaje w każdym z tych miejsc są jakieś problemy. 
Dziś, gdy już w końcu dotarłam do domu, po zjedzeniu niedosmażonego kotleta w pobliskim barze (jakby mi było mało!), musiałam jeszcze zająć się problemem pod tytułem "odprawa celna". Niestety urzędnicy rozdzielili paczki - jedną oclili sami i wysłali do mnie, drugiej nie tknęli, licząc na to, że załatwię to sama. Problem z tym, że gdy rozdzielili zamówienie, faktura, którą posiadam nie jest już dobrym dokumentem, który miałby posłużyć za obliczenie należności celnych. Bo w tej biednej paczuszce, co to leży sama w Zabrzu, nie ma wszystkiego co widnieje na rachunku. Rozumiecie?:) Nie może być z górki. Co to, to nie. 

Jak już to częściowo załatwiłam, mogłam zwyczajnie paść na łóżko i nie robić nic. Ale przedtem... z wielką radością otworzyłam pewną paczkę, którą znalazłam w skrzynce. Wiecie co w niej znalazłam!? Cudowny prezent!

Chciałabym tu podziękować bardzo, ale to bardzo Pani Izie (znamy się ze szkoły - ja uczyłam się tam rok, Pani Iza uczy języka rosyjskiego, oraz prowadzi bibliotekę szkolną. Bardzo szybko obdarzyłam ją sympatią, bo po prostu nie da się nie lubić tak przemiłej i zabawnej osoby!), która to przeglądając książki i przeczytawszy opis z tyłu od razu pomyślała o mnie! I o tym, że chciałabym taką książkę przeczytać, że jest akurat dla mnie! Ależ to miłe! 

Pani Izo, dziękuję, ta paczuszka sprawiła, że złe myśli poszły sobie daleko i został tylko uśmiech:). 
A Was, moje drogie, odsyłam na blog Pani Izy, która robi piękne, klimatyczne fotografie (klik). Nawet nam zrobiła kiedyś sesję! 
Wieczór spędziliśmy na sportowo. Ja na pilatesie, a Mateusz biegając. Na koniec dnia jeszcze kilka rzędów na drutach i mogę szczęśliwa iść spać:).

Pozdrawiam serdecznie, Marzena.

wtorek, 1 lipca 2014

Stormwind

W końcu, w końcu, w końcu! Długo nic nie pokazywałam i dziś w końcu mogę się czymś pochwalić! Wczoraj skończony, wyprany, dziś obfotografowany, gotowy do rozpisania i (mam nadzieję) przetestowania. No więc drogie kobitki (a może nie tylko?) pragnę pokazać Wam sweter mojego autorstwa, który nazwę wziął od kolorów i troszkę od pogody, która nam dziś towarzyszyła (a tak naprawdę to jest takie miasto w pewnej grze, które na dodatek z szarego kamienia jest zbudowane). Stormwind się zwie a wygląda o tak:

Zrobiłam go z trzech motków (zostały mi trzy maluteńkie kuleczki) Everlasting Sock w kolorze Black&White. Na stanie miałam motków sześć, ale połowa (ta moja) była szara, z dodatkiem czerni, a pozostałe są bardziej czarne. Dlatego bałam się okropnie, że zabraknie mi włóczki i będę musiała gdzieś tą czerń wtapiać. Na szczęście wyszło na styk. 
Sweter jest zdecydowanie mój - prosty w formie, lekko szerszy (mocno szersze też bardzo lubię), z głębszym dekoltem, bo nic, ale to nic nie może dotykać mojej szyi! Brrr! Boki ozdabia warkocz, który postanowiłam zrobić ciut inaczej niż zwykły, typowy, wszystkim znany.
Rękawy 3/4 zdecydowałam się ciut zmarszczyć, dodając taki o wihajster (nie mam najmniejszego pojęcia jak to się nazywa!).

Kilka słów o włóczce: przemiło mi się z niej dziergało. Jest sprężysta, nie rozciąga się mocno, oczka wychodziły mi równiutkie. Musiałam zmieniać motki podczas robienia, ale nie ze względu na dużą różnicę w kolorach. Po prostu przy zmianie ilości oczek (np. reglan), zdarzało się, że pojawiało się zbyt dużo czerni w jednym miejscu. Brałam wtedy drugi motek i dodawałam szarości. 
Miękka była już w robocie, a po praniu stała się jeszcze milsza. I bardzo dobrze! Mnie nic nie może gryźć ani drapać!

Zdjęć dużo bo jestem totalnie zachwycona sesją, którą zrobił mi oczywiście Mateusz. Jestem z niego dumna! Pomysły, sposób kadrowania, dbanie o szczegóły - nauczył się tego szybko i bardzo, ale to bardzo dobrze:). Powiedziałam mu, że chcę zdjęcia hm... surowe, nowoczesne, minimalistyczne. Prawda, że mu się udało?

Na koniec apel: testerki poszukiwane bardzo, ale to bardzo. Trzeba umieć: rzędy skrócone, warkocze, dzierganie od góry, w okrążeniach. Mile widziane konto na ravelry. Nie mam jeszcze gotowego wzoru, ale w tym tygodniu się z tym uporam i będziemy mogły działać. Zainteresowanych proszę o kontakt - mailowy (marzena.krzewinska@gmail.com) lub w komentarzach.

Pozdrawiam, Marzena.