To lato spędzam w tak aktywny i zabiegany sposób, że doprawdy nie wiem gdzie podział się mój lipiec :). Nie narzekam bo wszystko to co robimy przynosi mi wiele satysfakcji - odwiedziliśmy rodzinę, spotykamy się ze znajomymi, trenujemy, próbujemy nowych aktywności (windsurfing!), urządzamy pokoik na poddaszu, w ostatnich dniach opublikowałam wzór, który wymagał ode mnie mnóstwa pracy i energii, oczywiście szyję od czasu do czasu, dziergam (wczoraj skończyłam sweter i od razu biorę się za nowy!), uczę się języka, doglądam kwiatów i pomidorów na balkonie, w każdej wolnej chwili organizujemy sierpniowo-wrześniowy urlop i załatwiamy bieżące domowe sprawy. Uff! :) Ciągle jestem czymś zajęta dlatego troszeczkę ucichłam. Ale nie martwcie się - materiału i pomysłów na nowe posty mam mnóstwo! Myślę, że we wrześniu będę mogła poszaleć z tym tematem. Póki co wpadłam pokazać Wam efektem mojej czerwcowej pracy z maszyną. Sesję zdjęciową zrobiliśmy podczas krótkiego wypadu do Ustki - ta sukienka w towarzystwie nowego wymarzonego kapelusza, aż prosiła się o plażowe, lekko romantyczne klimaty. Oto Highland Wrap Dress (link do wzoru: klik!):
Ten projekt jest niesamowicie dopieszczony. Kopertowe sukienki niekoniecznie są moimi ulubionymi, ale ta naprawdę przypadła mi bardzo do gustu. No dobra, jest to małe niedopowiedzenie, bo stała się jedną z ulubionych!
Wiązanie w zasadzie pełni tu rolę dekoracyjną - kopertowy dekolt utrzymywany jest w miejscu przez dwa guziczki, które zostały umiejscowione w bardzo wygodnym, niewidocznym miejscu. Dzięki temu nic się nie poluzowuje, nic nie wystaje, nie wisi, nie irytuje. Sukienka jest wygodna i nie krępuje ruchów.
Uszyłam już sporo sukienek, ale dopiero w tej spotkałam się z tak wyjątkowo estetycznym wykończeniem narożników przy rozcięciach. Nie mam zdjęć, przepraszam! Musicie wierzyć mi na słowo - klasa!
Ania doradziła mi by zmodyfikować sposób wykończenia krawędzi i zamiast "facingu", użyłam po prostu taśmy ze skosu (bias tape). Wyszło naprawdę dobrze! Zmieniłam również długość, co nie do końca było świadomą decyzją :) Na wykroju była informacja, żeby być ostrożnym i nie zaczynać wycinania dopóki nie połączymy ze sobą dwóch elementów tworzących przody. I oczywiście przypomniałam sobie o tym gdy przecięłam już kilka centymetrów w miejscu, gdzie powinien być ten (oczywiście) zapomniany i niedoklejony element wykroju. Wpadłam w panikę! Bo kto chciałby mieć brzydki szew niemalże idealnie na środku sukienki?! Materiału miałam na styk, więc byłam przekonana, że to już koniec. Moje okrzyki przerażenia przywołały do pokoju Mateusza, który z zimną krwią znalazł rozwiązanie! Udało mi się wcisnąć jakoś w ten poszatkowany kawałek materiału skróconą wersję przodu. Musiałam skrócić całkiem sporo, ale ostatecznie wyszło to sukience na dobre - dłuższej na pewno bym nie chciała!
I jeszcze jeden ciekawy element sukienki: gumka w talii. Ale tylko z tyłu! Bardzo wygodne i ładne rozwiązanie - zyskujemy delikatnie pomarszczoną spódnicę i ładne podkreślenie figury.
Sesja zakończyła się mokrą sukienką:)
Bardzo, ale to bardzo, ją lubię - za wygodę, za krój, za detale i oczywiście za kolor! Bo nie wspomniałam Wam jeszcze o tkaninie. Tym razem to lekka (130g/m2), brzoskwiniowa bawełna, w subtelne białe prążki - ciężko je dostrzec na zdjęciach, ale przysięgam, że są :) Zerknijcie na stronę MeterMeter: klik!
Te subtelne, wyczuwalne pod palcami prążki to taka miła odmiana od gładkich, jednokolorowych lnów, które rozgościły się w mojej szafie. Bawełna jest świetnej jakości, przewiewna i miła w dotyku. Kupiłam też śmietankową wersję i uszyłam z niej top z wiązaniem na plecach (kiedyś go pokażę:)).
Miałam dokładnie dwa metry tkaniny i używałam nici Ariadna w kolorze 0710.
To chyba ostatnia sukienka w tym sezonie, bo mam już naprawdę niezłą kolekcję letnich ubrań. Jakiś top czy dwa się przyda jeszcze jesienią, ale najwyższy czas pomyśleć o zimowym płaszczu. Kończę jeszcze szorty dla Mateusza i zaczynam rozglądać się za wełną. Jak już się ogarnę ze wszystkim to zrobię szyciowe podsumowanie i pokażę Wam jak obecnie prezentuje się moja letnia garderoba. Gdy mam czas na sesję to najczęściej wybieram którąś z sukienek, więc topy nie pojawiają się na blogu zbyt często. Ale trochę ich naprodukowałam! Dostaną więc zbiorową, wieszakową sesję :)
Na koniec mała zajawka nowego projektu! Nie umiem w selfie, sorki :)
Pozdrawiam Was ciepło!
Marzena
Edit: zapomniałam wspomnieć o moim ukochanym, retro kapeluszu! Marzyłam o takim od dawna, ale nie mogłam nigdzie go znaleźć (był na aliexpress, ale ja nie planuję korzystania z tej strony). Miałam więc w planach przerobienie klasycznego i dorobienie otworów na wstążkę. Na szczęście długo się do tego zbierałam i w końcu doczekałam się pięknego modelu w polskim sklepie! Czarna wstążka wygląda cudnie, ale mimo to kupiłam już inną, pudrowo-różową i zamierzam nosić je na zmianę :)
Jest absolutnie idealny! I jak pięknie pasuje do każdej mojej sukienki!