wtorek, 16 czerwca 2020

Opuntia - publikacja wzoru!

Hej! Wpadłam na chwilkę by powiedzieć Wam, że wzór na sweterek Opuntia pojawił się właśnie w moim sklepiku na Ravelry :) Klik!

A jeśli chcielibyście dowiedzieć się o nim więcej, to zapraszam Was tu: klik!

Wzór dostępny jest oczywiście w języku polskim i angielskim. Tym razem poszerzyłam rozmiarówkę i do Waszej dyspozycji jest aż osiem rozmiarów. Wspomnę również, że instrukcje na jego wykonanie są niezwykle przyjazne początkującym, a na dodatek zawarłam we wzorze kilka przydatnych rad, które ułatwią Wam wybór rozmiaru czy potencjalne modyfikacje jeśli będziecie czuć taką potrzebę. 

Zerknijcie koniecznie na testowe projekty, bo co tu dużo mówić... dziewczyny jak zawsze spisały się wyśmienicie! (dajcie im tylko chwilkę na dodanie projektów:)) Znajdziecie wśród nich też wersję skróconą, która uwielbia się ze spódnicami czy sukienkami! Wychodzi na to, że potrzebuję drugiej Opuntii ;)

Życzę Wam miłego dziergania!
Pozdrawiam,
Marzena

poniedziałek, 8 czerwca 2020

Co słychać?

Dziś rano powitał nas za oknami niespotykany dotąd widok. Zamiast pola kukurydzy mamy pole ryżowe! Nie mogliśmy pojechać do Wietnamu, to Wietnam przyjechał do nas :)
Czy u Was też od paru dni nie sposób znaleźć suchego miejsca na zewnątrz? Ciemne chmury cały dzień przetaczają się po wrocławskim niebie, serwując w równych odstępach obfite ulewy. I mimo że nie mogę obecnie siedzieć na dopiero co urządzonym na ten sezon balkonie i cieszyć się słońcem (zasadziłam pomidory! Jest pierwszy owoc!!!), a weekend spędzamy raczej z książką w domu a nie na rowerach, i pomimo braku światła w domu i trochę sennego nastroju, to przyznać muszę, że jest całkiem optymistycznie. Każdego z nas w pewien sposób dotknęła obecna sytuacja - jednych mocniej, drugich mniej, ale z pewnością każdy na tym ucierpiał. Możliwość wyjścia na spacer, na lody czy do ulubionej restauracji pozwala po prostu odreagować i poczuć się normalnie! Więc co tam jakieś ciemne chmury!

Z przyjemnością oddaję się cały czas szyciu. Doszło do tego, że uzbierałam (jak na mnie) całkiem spory stosik tkanin. A znacie mnie na tyle by wiedzieć, że naprawdę nie znoszę gromadzić. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że każdy z tych materiałów jest przeznaczony na konkretną rzecz i tylko czeka na swoją kolej, oraz że trzy z nich to prezent :) Zanim nie zużyję tego co mam, nie kupię nic więcej. Myślę, że wtedy też skończę na razie szycie letnich ubrań i zacznę planować zimowy płaszcz. 

Podoba mi się ta kolorystyka niesamowicie! Oprócz tego co na stosiku, jest jeszcze jeden pudrowy len, który obecnie przemienia się w kopertową sukienkę.

Na drutach też się dzieje! Jeśli obserwujecie mnie na IG lub zapisaliście się do newslettera to mogliście już podejrzeć odrobinę. Sięgnęłam po włóczki z zapasów - to Ladysheep od Chmurki w kolorze Glenn i staram się zamienić go w coś bardzo botanicznego!

Oprócz tego uczę się techniki wypieku chleba. Od samych podstaw, starając się zrozumieć i poznać wszystkie sekrety. Daleka jest droga od teorii do satysfakcjonującej praktyki i jeszcze sporo kiepskich bochenków przede mną zanim osiągnę choćby przyzwoity poziom. Mamy w domu maszynę do chleba (swoją drogą genialny wynalazek), która dostarcza nam kilka razy w tygodniu aromatyczny i przepyszny ciepły chleb i on wychodzi nam naprawdę bardzo dobrze. Wbrew pozorom, maszyna taka naprawdę potrafi zrobić dobry chleb! Rzecz w tym, że jakoś ostatnio zapragnęliśmy więcej i okazało się, że mamy zerową wiedzę na temat wypiekania pieczywa. Nie chodzi o przepisy, ale o technikę właśnie. Bardzo chcę wiedzieć "dlaczego?" "jak?" "po co?", dlatego właśnie wybrałam tę książkę:
 

Lubię książki, które zakładają, że czytelnik potrafi myśleć :) Autorem jest doświadczony piekarz, który nie tylko podaje nam gotowe instrukcje, ale przede wszystkim uczy. O mące, wyrabianiu, procesach zachodzących w cieście, składnikach i ich wpływie na gotowy wyrób itp. Bardzo lubię dowiadywać się takich rzeczy! Nawet jeśli nie umiem ich zastosować w praktyce (jeszcze, mam nadzieję:)), to lubię znać podstawy gdy zaczynam interesować się jakimś tematem. Pierwsza próba wypieku za mną i chociaż po drodze zrobiłam błędy w każdym możliwym etapie (no może tylko zaczyn wyszedł bez zarzutu) to byłam w szoku, że chleb wyszedł i był całkiem smaczny. Śmiejcie się, ale mam zeszyt, gdzie postanowiłam prowadzić coś w rodzaju chlebowego pamiętnika. Dzięki temu, mam nadzieję, następnym razem błędów będzie mniej! :) Trzymajcie kciuki.

Wiem, że wiele z Was piecze i jest to bardzo inspirujące! Mam nadzieję, że Was dogonię:)) 

Pozytywne myśli krążą po mojej głowie, jeszcze z jednego powodu... w końcu możemy wrócić do treningów! Nie sądziłam, że kiedykolwiek w swoim życiu powiem coś takiego, ale faktycznie tęskniłam okrutnie za regularnymi wyprawami do boxu! Przez trzy miesiące trenowaliśmy intensywnie w domu, ale to zupełnie coś innego. Wypożyczyliśmy hantle i skrzynię, kupiliśmy dobre skakanki, mamy w domu drążek, ale to nadal tylko jakiś ułamek tego co jest tam, na miejscu. 

W sobotę rano wybraliśmy się na pierwsze zajęcia i z tej ekscytacji złapałam za większe ciężary niż zwykle, co oczywiście skończyło się mega zakwasami ;) Było warto! Miło jest ćwiczyć w znajomej grupie, poczuć znowu tę motywację i rywalizację, a przede wszystkim po prostu wyjść z domu, wrócić do normalności, do naszej ukochanej rutyny. No i jak te chmury i deszcz mają mi zepsuć nastrój?

Tego samego dnia pojechałam odebrać ze sklepu coś, o czym marzyłam od kilku lat! Nabyłam nowy obiektyw - wymarzony, profesjonalny, idealny do mojej pracy i stylu życia:

Zdecydowałam się na Sigmę o ogniskowej 35 mm i przesłonie f1.4f! Jeśli nie znacie się na sprzęcie fotograficznym, skrótowo opiszę Wam skąd ta radość :)

Mój pierwszy jasny obiektyw ma przesłonę 1.8. To bardzo jasne szkło, które pozwala tworzyć nam te wszystkie magiczne bokehy i rozmycia tła w portretach oraz daje możliwość fotografowania przy małej ilości światła. Jak widzicie TEN jest jeszcze jaśniejszy! Przyznać muszę, że ten maluszek od Canona, który jest z nami chyba już 10 lat robił niezłą robotę, chociaż jednocześnie potrafił doprowadzać nas do szału. To bardzo tani sprzęt (około 400 zł), a mimo to robił niesamowite rzeczy. Czuć jednak, że jakość wykonania jest niska, autofocus wariuje, zwłaszcza w fotografii pod światło, a ostrość nie jest powalająca.

W każdych testach, które przeglądałam, Sigma rozkładała inne obiektywy na łopatki w kwestii ostrości. Nie dość więc, że obiektyw jest jaśniejszy, co daje nam jeszcze więcej możliwości, to potrafi
zrobić wszystko lepiej :) 

Oba obiektywy są stałoogniskowe, oznacza to, że nie możemy zmieniać "przybliżenia" - nie posiadają zooma. Wahałam się między ogniskową 35 i 50 mm. Canon to pięćdziesiątka, więc kadruje dość ciasno, ale z drugiej strony nie tworzy zniekształceń. Po obejrzeniu tysiąca fotografii wykonanych na ogniskowej 35 mm i zapoznaniu się z opinią fotografów portretowych, przekonałam się, że 35 mm również sprawdzi się idealnie w portretach, a nawet da nam więcej możliwości niż 50. Te wszystkie kadry i efekty, których wcześniej nie mogliśmy wykonać z tym maluszkiem, teraz są możliwe i nie mogę się doczekać by go spróbować w konkretnej sesji! Dodatkowo taka ogniskowa jest lepsza do fotografii podróżniczej, co ma dla nas równie duże znaczenie. Spróbowania tych zdjęć jeszcze bardziej nie mogę się doczekać... 

Jakość wykonania nie jest tylko widoczna gołym okiem, ale również można poczuć ją w dłoni... Nowy obiektyw waży ponad 600 gramów:)
Nie byłabym sobą, gdybym nie zabrała go na spacer w celu wstępnego zapoznania się z jego możliwościami! Chciałam głównie sprawdzić jak poradzi sobie autofocus w przypadku fotografowania detali w bardzo gęstym otoczeniu. Jestem zachwycona!

Nawet późnym popołudniem, w ciemnym lesie i przy niewielkiej ilości światła, poradził sobie idealnie:

Trafiliśmy w drodze do lasu na łąkę pełną maków, więc miałam bardzo urocze miejsce do testów:
 

Tymi pozytywnymi kadrami się z Wami dziś żegnam! Dajcie znać co u Was słychać! 
Do napisania :)
Marzena