niedziela, 8 października 2017

London

Mój szaraczek powstał sobie pod koniec czerwca, doczekał się sesji, ale akurat nie mieliśmy ani czasu ani ochoty na zdjęcia, więc wybraliśmy najgorszy z możliwych momentów i wykonaliśmy kilka naprawdę średnich kadrów. Z postanowieniem powtórki wróciliśmy do domu i na tym się skończyło. Jak widzicie już długo wisi w mojej szafie, a my nadal nie zatroszczyliśmy się o lepsze zdjęcia, a co gorsze straciłam na nie po prostu ochotę. Wiem, że nie ma już większych szans na sesję sweterka London (robocza nazwa od koloru wełny), a jako że czasem pytacie jak tam mój szary, pokażę Wam tych kilka średnich kadrów, które udało nam się zrobić latem. Wysokie słońce nie pozwalało dobrze ukazać plecionek, więc moi drodzy - musicie poruszyć swoją wyobraźnię! :)
Wydziergałam go z myślą o sukienkach czy koszulach - klasyczny, taliowany krój, dziergany od góry, z rękawami 3/4, którego jedyną ozdobą jest warkoczowy przód. Wydziergałam go z Fino w kolorze London.
Sweterek zadomowił się w szafie, całkiem się polubiliśmy, to jeden z tych zwyklaków, które pasują na każdą okazję i do wszystkiego. Pomysł własny, ale wzoru raczej nie planuję.

I to by było na tyle :)

Obecnie na drutach Mateuszowy Lumberjack. Intensywnie nosił go rok temu, a że wełna ciężka i na dodatek z jedwabiem to ciut mu się wydłużyło. Nie pozostało nic innego jak spruć odrobinę rękawy i korpus i dokonać odpowiednich zmian. Chyba akurat potrzebuję takiego bezmyślnego dziergania... Ale w głowie już rodzi się pomysł na nowy sweter! Powoli, niespiesznie, ale skutecznie :) Nigdy nie zmuszam się do wymyślania wzoru - czekam, aż pojawi się w mojej głowie idealny i szczegółowy obraz i dopiero zaczynam działać. Póki go nie widzę to nie nabieram oczek, więc po Lumberjacku pewnie wydziergam najpierw czapkę... bo jak się kupi nową kurtkę, to nagle się okazuje, że żadna czapa nie pasuje, prawda?:)

Pozdrawiam Was ciepło (i trochę sennie...)
Marzena!

poniedziałek, 2 października 2017

Sunset Highway

Mateusz rzekł: "A może zrób sobie jakiś hipsterski sweter?". Jako że każdą mężową radę cenię i szanuję, przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że to doprawdy niezły pomysł. Hipsterski sweter to, według nas, po prostu sweter-dziwak. Coś czego nie mam absolutnie w szafie, coś szalonego, odjechanego, ciut niepokojącego dla widza. Chciałam sweter niestandardowy, przyciągający wzrok i powodujący choćby małą konsternacje! Nie ma nic złego w byciu dziwnym:)

W tym samym czasie zaczęłam fascynować się projektami Caitlin Hunter - ona zdecydowanie ma nietypowy styl! Rustykalny, romantyczny, niestandardowy. W oko wpadł mi Sunset Highway, żakardowy sweter, który bardzo mocno wyróżnia się na tle innych żakardów. Kluczową rolę odgrywają w tym projekcie włóczki, bo Sunset Highway najpiękniej wygląda w tych piegowatych, szalonych farbowaniach. Sam rysunek też robi w nim niemałą robotę! Biorąc pod uwagę krój, kształty i kolory, byłam pewna, że wyjdzie z tego planowany hipsterski sweter.

Jako że ostatnio mocno ciągnie mnie do zieleni, nie było innej opcji, jak wpleść mój Tymianek w ten projekt i stworzyć nowe kolory, specjalnie na tę okazję. A oto moja interpretacja Sunset Higway:



Wybraliśmy się na sesję w perfekcyjnym momencie! Co prawda mieliśmy dosłownie 20 minut zanim słońce zupełnie skryło się za horyzontem, ale za to... to światło! W końcu to Sunset, może nie Highway, ale blisko :)


Wybrałam najmniejszy rozmiar, czyli ciut mniejszy niż zazwyczaj noszę. Oryginalna wersja posiada luz, którego ja w tym wypadku nie chciałam (niezłe zdziwienie, prawda?:)). Sweterek wyszedł przy ciele, ale nie jest opięty. Kolejna modyfikacja to długość dolnego ściągacza i brak dłuższego tyłu.


Nie przepadam ani trochę za luźnymi rękawami, więc i tu musiałam troszkę się wysilić podczas dziergania. Musiałam tak zmodyfikować liczbę oczek by udało się wkomponować wzór na rękawach i nie stracić pożądanego efektu. Ostatecznie na końcu mam 12 oczek mniej niż w oryginale, zygzakowy wzór musiałam skrócić o 2 oczka i kilka rzędów. Myślę, że nic a nic to nie zmieniło. No oprócz mojego zadowolenia i wygody:).
Żakard w takim dużym "okręgu" jaki mamy w karczku dzierga mi się bardzo łatwo. Trochę więcej uwagi wymagał na rękawach. Magic loop plus krótkie okrążenia trochę przeszkadzają ocenić czy nici z tyłu są odpowiednie naprężone. Początkowo się rozpędziłam, i dziergałam tak samo jak karczek, ale musiałam spruć bo brakowało tam luzu. Wystarczy jednak więcej uwagi i częstsze sprawdzanie by wszystko poszło dobrze!

Dziergałam z mojej własnej włóczki Goat on the Boat, połączenia merynosa, jedwabiu i kaszmiru. Zieleń zaś to pozostałość po Find Your Fade, singiel w kolorze Thym. Szkoda było nie wykorzystać tej drzemiącej w koszyku kulki. Drugi kontrastowy kolor, ten łososiowy, to efekt moich testów farbiarskich. Co prawda jeszcze nie doczekał się miejsca na Chmurkowych półkach, ale kto wie? Szalone, słodkie połączenie, przełamane odrobiną fioletu.
Zaś bazowy kolor - Cape Goosberry - stworzyłam specjalnie do powyższego duetu. To delikatny melanż bardzo jasnego zielonego i delikatnego różu, a całość została obsypana pomarańczowymi, zielonymi i brzoskwiniowymi piegami - jak wygląda w motku, możecie zobaczyć tu: klik! Kolor ten pojawi się wkrótce w sklepiku:)




Mateusz niebyły sobą gdyby podczas sesji nie użarł go jakiś komar (Halo! Mamy październik!). Ale czasem warto przedrzeć się przez półtora metrowe pokrzywy i trawy czy poznać kilka uroczych robaków by mieć idealną scenerię. Przynajmniej my tak uważamy!

No więc mam hipsterski sweter i powiem Wam, że bardzo go lubię :)

Pozdrawiam Was ciepło,
Marzena