poniedziałek, 28 września 2015

Chmurkowy instagram. Czyli Chmurka i Wełniane Myśli "od kuchni".

Od kuchni oraz wszystko to co przyjdzie mi do głowy:). Wczoraj ośmieliłam się założyć Chmurce i sobie konto na Instagramie. Chciałabym móc w łatwy sposób pokazać Wam co się dzieje u Chmurki, co dziergam, co robię,  nad czym pracuję i, mam nadzieję, podzielić się z Wami czymś inspirującym. Po prawej, pod "Co nowego u Chmurki", znajdziecie skrót do tego konta (uchmurki), oraz będziecie mogli przy okazji zajrzenia na bloga, zobaczyć czy jest coś nowego i tam. Jeśli tylko macie ochotę, będzie mi baaaaardzo miło jeśli odwiedzicie mnie czasem i dołączycie do obserwowanych:). KLIK!

I żeby nie było tak na sucho, bez zdjęcia, chwalę się prezentem od mojej koleżanki, Moniki, którą wprowadzam całkiem skutecznie w wełniany świat:) Filcowa owca! Chmurka jak żywa, prawda?!

Pozdrawiam Was ciepło,
Marzena

niedziela, 27 września 2015

Hyak. Skarpety numer jeden.

Numer jeden bo są to moje pierwsze skarpety! Ja nie z tych co nie dziergają czegoś bo się boją/nie umieją/nie mają odwagi. Ja z tych co jak nie potrafią to się wezmą i nauczą:). Jak mam wzór to zrobię i już. Wiadomo, z pomocą - Mateusza, googla albo innej dziewiarki. Bo jako że pierwszy raz robiłam piętę to nie wiedziałam jak ją ugryźć. Mateusz wrócił z pracy i ugryźliśmy ją razem (było tam kilka nowości angielskodziewiarskich, więc coś zajarzyć nie mogłam). W sumie dziergałam je trzy dni, ale więcej uwagi poświęcałam sweterkowi (z poprzedniego posta), który musi zostać poprawiony... ale o tym nie dziś.
Jak już zrobiłam pierwsze skarpety to mogę ocenić ich poziom trudności. Jak na moje łatwizna:). Więc Ci, którzy jeszcze ich nie zrobili, a marzą o czymś ciepłym na wiecznie zmarznięte stopy, niech się biorą do pracy!

Dlaczego dopiero teraz zrobiłam skarpety? Bo lubię duże projekty. A na przykład swetry lubię. I jakoś nie miałam nigdy okazji i ochoty. Ale w chwili obecnej mam niezły natłok pracy, trochę problemów (ten uparty sweter!!!), planów i zobowiązań, więc chciałam coś co przyrośnie szybciutko i będzie wielce satysfakcjonujące. Poza tym już jakiś czas temu zaczęłam myśleć troszkę o skarpetach, podglądać piękne projekty na ravelry i wyobrażać sobie jakich to bym nie chciała mieć. No i mam. Wczoraj skończyłam, dziś wykończyłam i z radością Wam je pokazuję!

Chciałam proste skarpety, ciepłe i na razie dość łatwe, bez wzorów. Poszłam na górę, do pokoju marzeń (pokój z wełną) i zaczęłam zastanawiać się, która włóczka będzie idealna, i co najważniejsze, które kolory będą najpiękniej razem wyglądać. Zdecydowałam się na grube skarpetki, więc miałam do wyboru Calm albo Leizu. Calmy są melanżowe, a jakoś nie pasowało mi łączenie dwóch kontrastowych wielobarwnych włóczek. No to padło na Leizu Worsted - czyli jak napisała pod poprzednim postem Caitlin - istna ekstrawagancja! Bo to przecież wełna z jedwabiem jest. Ale kto dziewiarce zabroni? :)
Żal mi było tak motki podkradać, więc myśl mnie naszła, że przecież mimo wszystko mam jakieś mini zapasy własne (mimo wszystko, bo ja nie z tych co kupują/biorą włóczki i zostawiają na zaś) i zajrzałam do swojego koszyka, a tam Leizu w ciapki! Dostałam ten motek od Julie Asselin jako mały prezencik, próbkę. Nie wiem jak nazywa się ten kolor, podejrzewam, że musi pozostać jako Limited Edition, bo to był czas, gdy Julie eksperymentowała z nowymi kolorami i podejrzewam, że ten mój to taka wersja próbna (edit: Julie mówi, że to Sunset!:)). Teraz ma kilka ciapkowanych, ale żadne mi tak do końca nie pasuje do tego mojego precelka.

Wzięłam ją i zastanawiałam się jakim cudem dobiorę do niej partnera, jakoś mi nie grała z innymi kolorami. Zrobiłam małą próbkę, pobiegłam do góry i wyjęłam Macarons, wrzosowy motek i oczom nie wierzyłam. Naprawdę nie przyszłoby mi do głowy, że tak ładnie razem będą wyglądać. Fioletu w ciapkowanym jest niewiele, ale akurat tyle by komponowały się idealnie. A o to i one:
Jak już wybrałam połączenie kolorów to wystarczyło tylko zajrzeć na rav, do ulubionych i znaleźć wzór na klasyczne, ciepłe skarpeciochy! Wybrałam wzór Hyak.

Prawda, że ten żółty lubi się z fioletem?

Zdjęcia pół na pół - zastopowane skarpetki fotografował mój prywatny, jedyny najlepszy domowy fotograf, ale detali bym mu nie oddała - odczuwam niewysłowioną przyjemność w fotografowaniu małych rzeczy i dorabianie do nich tła. Jest jakiś zawód, w którym robi się takie rzeczy? :)

Wzór bardzo fajny, prosty, dobrze napisany. W zasadzie nie ma tu wielkiego wzorowego szaleństwa. Dodatkowo zmodyfikowałam go ciut - zamiast ściągacza na całości zrobiłam po prosty ścieg gładki. Ciapki nie lubią jak się z nimi przesadza.



Przyszła moja ulubiona, najukochańsza i długo wyczekiwana pora roku! Stopy zawsze mam lodowate, więc mimo, że lubię wywietrzone pomieszczenie (nawet zimą okna otwieram), lekki przeciąg i rześkość to nie lubię marznąć. Mój strój dnia to najczęściej krótkie spodenki*, kocyk i skarpety właśnie. No to teraz stopy nie mają prawa mi zamarznąć! 

*krótkie bo w przeciągu sekundy potrafi mi się "jeju jak zimno" przemienić na "o matko jak mi gorąco". Jak się ma taki zestaw - spodenki i kocyk -  to łatwo jest modyfikować ciepłotę:)


 Tu ładnie widać, ze nie mam płaskostopia hihi:)

Szczegóły: włóczka to Leizu Worsted od Julie Asselin, w kolorze Macarons (fiolet) oraz Sunset. Na ściągacz użyłam drutów 3.5 mm, a na resztę 4 mm. 
Już bym brała się za następne skarpety gdyby nie TEN sweter.

Pozdrawiam Was ciepło!
Marzena

środa, 23 września 2015

W trakcie...

Pamiętacie jak pisałam o wrzosowoszarych motkach? Że mam na niej plan, że już biorę i robię? Klik! Trochę już czasu minęło, a ja dopiero dzisiaj zblokowałam sweter! Dramat! Ileż mnie kosztowało dzierganie tego swetra! Co się działo? Ciągle zmieniałam koncepcje, albo robiłam jakieś durne błędy! Prułam, dziergałam, prułam, dziergałam, myliłam się i prułam (np. zrobiłam dłuższy przód zamiast tyłu...). Narzekam teraz, a nie w poście, w którym mam zamiar go Wam pokazać, bo coś czuję, że jak go założę to szybko zapomnę o tym, jak mi dziewiarsko minął sierpień i wrzesień:).
A teraz niedobry schnie, przyszpilony, żeby się nigdzie nie wybrał w nocy. Jeszcze tego mi brakuje, żeby sobie polazł w świat!

Jeszcze zanim zamknęłam oczka, wiedziałam co chcę dziergać teraz! Muszę chwilowo wziąć się za mały projekt, a że nigdy nie zrobiłam żadnej skarpety, no to się biorę:) Próbka prawie zrobiona...

Otrzymałam kiedyś w prezencie od Julie Asselin jeden motek Leizu Worsted w takim o cudniastym kolorze. Na żywo wygląda to tak, jakby ktoś mi kremową włóczkę kredkami pomalował. Czyli zdecydowanie pięknie i nietypowo! I powiem szczerze początkowo nie wiedziałam jak ją ugryźć. Do dziś! Zrobiłam kawałek, zachwyciłam się lewymi oczkami i znalazłam dla niej motek do pary. I aż oczom nie wierzę jak one do siebie pasują:). Ktoś zgadnie o jakim kolorze piszę?

Pozdrawiam,
Marzena

poniedziałek, 21 września 2015

50 faktów o mnie

Jeśli tylko macie ochotę to zapraszam do przeczytania "50 faktów o mnie!". Bardzo lubię gdy jedna z moich ulubionych blogerek umieszcza taki post. Czasem nawet nie wiemy o pewnych zaletach czy zainteresowaniach naszych blogowych znajomych. Nie raz się mile zaskoczyłam i dlatego zachęcam i Was do napisania czegoś takiego:)

1. Nie oglądam telewizji. Nie znoszę gdy telewizor jest ciągle włączony, zwłaszcza jak nikt go nie ogląda.

2. Jestem zachwycona XIX wiekiem - ludźmi, ich kulturą, zwyczajami, architekturą, muzyką, literaturą. Marzę o angielskim domku z tamtej epoki, z wielkim dzikim ogrodem (bez klombów, alejek i podcinanych krzewów). "Dumę i uprzedzenie", serial z 1995, oglądałam już kilka razy i ciągle mi mało.

3. Jestem jednocześnie rozważna i romantyczna:). Rozważna bo ważne decyzje podejmuje świadomie, muszę zawsze mieć plan, rozpatrzyć za i przeciw. Policzyć wszystko co do grosza. Romantyczna bo wielkim przeżyciem jest dla mnie leżenie na trawie i patrzenie w gwiazdy, wzruszam się z byle powodu, marzę, rozmyślam, fantazjuję. Mocno tęsknię, a miłosnym sprawom nadaję priorytet.

4. Kiedy czytam książkę to muszę wczuć się w każdy szczegół, w każdą postać i potrafię niekiedy oderwać się od czytania i zamyślić na 15 minut:).

5. W ogóle się nie maluję. Ot rzęsy od czasu do czasu - jak idę na przyjęcie:) Ale i to jest dla mnie mało komfortowe.

6. Zapuszczam włosy bo je lubię, ale przede wszystkim bo ślub:).

7. W dzieciństwie nie bawiłam się lalkami (i żadnymi innymi dziewczyńskimi zabawkami). Moim towarzystwem był brat i koledzy. Grałam w nogę, właziłam na dachy i mury (albo z nich spadałam) i grałam godzinami w gry komputerowe. To ostatnie zostało mi do dziś. Mam już mniej czasu na to, ale jeszcze nie tak dawno potrafiliśmy grać do 3 w nocy w Team Fortress 2. Cieszę się, że Mateusz należy do fanów gier komputerowych!

8. Słuchałam kiedyś hard rocka, teraz mi się ciut pozmieniało i obecnie muzyka indie rock/indie pop to to, co lubię.

9. Uwielbiam fasolkę szparagową. Czasem na obiad jem tylko ją.

10. Nigdy nie próbowałam palić papierosów. I dobrze mi z tym.

11. Mówię z prędkością światła.

12. Jeszcze parę lat temu panicznie bałam się ciemności. Teraz pozbyłam się "panicznie".

13. Gdy byłam mała oglądałam po cichu, w tajemnicy horrory (np. "Z archiwum X"), choć okropnie się ich bałam. To by wyjaśniało fobię z punktu wyżej:).

14. Źle znoszę pobieranie krwi/zastrzyki. Nawet dwa razy zemdlałam, ale mimo to dwa razy oddałam krew. I podczas pierwszego oddawania pielęgniarki musiały się nagimnastykować żebym nie "odleciała" :)

15. Jestem leniwa.

16. Wącham motki i bardzo podoba mi się ten zapach.

17. Niedługo skończę 24 lata.

18. Uwielbiam dzieci.

19. Jeśli ktoś mi coś poleci to najczęściej tego nie zrobię/nie przeczytam/nie obejrzę. Nie umiem tego wyjaśnić. Musi mnie samą najść ochota:).

20. Od gimnazjum farbuję włosy. Byłam już jasną blondynką, szatynką, no i rudą.

21. Mam (mamy) pudełko z pamiątkami odkąd jesteśmy razem. Mówiłam już, że romantyczka ze mnie?

22. Potrafię na poczekaniu wymyślić wiarygodną historię i równie wiarygodnie ją opowiedzieć. Ale nie lubię kłamać.

23. Z moim narzeczonym znamy się ponad 6 lat i jest on moim pierwszym prawdziwym chłopakiem.

24. Śnię sny niewyobrażalnie głupie, dziwne, abstrakcyjne.

25. Mam kilka natręctw - np. książki i płyty muszą być ułożone kolorystycznie. Myję ręce po wszystkim. Nawet po dotknięciu wody w kuchni.

26. Zawsze mam przy sobie krem do rąk i pomadkę ochronną. Zawsze.

27. Nie lubię pizzy. Chyba, że mama zrobi!

28. Nie cierpię majonezu!!! I nawet mama nie pomoże:).

29. Nigdy niczego sobie nie złamałam.

30. Uwielbiam psy.

31. Noszę soczewki kontaktowe.

32. Lubię gotować. Ale bez przesady.

33. Nie znoszę myć naczyń.

34. Każdego mi żal i szkoda. Naprawdę każdego!

35. Dwa lata liceum spędziłam w klasie filozoficznej... uhm.

36. Jakieś kilka miesięcy temu naszła mnie przeogromna chęć nauczenia się wszystkich nazw państw i ich lokalizacji. Osiągnęłam mniej więcej 84% (około 165 państw). O tu się można sprawdzić: www.jetpunk.com/quizzes/pantswa-swiata

37. Co raz gorzej znoszę latanie samolotem. Pierwszy raz, mimo strachu był tym, kiedy najmniej panikowałam. Mimo wszystko wolę latać niż jechać gdzieś mnóstwo godzin autobusem, pociągiem czy autem.

38. Jestem przeogromnie tolerancyjna. Jeśli nikomu (i tu też mam na myśli zwierzęta) nie dzieje się krzywda to nie mam z tym problemu

39. Nie wierzę w żadne zabobony i przesądy.

40. Nie jestem typem imprezowiczki. Nie odwiedzam klubów, dyskotek, nie chodzę na typowe imprezy.

41. Gram w gry planszowe. Obecnie najbardziej lubię Terra Mystikę.

42. Nie lubię gdy ktoś rozmawiając ze mną mnie dotyka/szturcha. Nie lubię więc też tłumów np. na koncertach.

43. Uwielbiam wodę - zwłaszcza morze.

44. Nie potrafię się obrażać. Lubię się godzić:).

45. Obejrzałam (jako już dorosła baba) prawie wszystkie bajki Disneya, i nie tylko.

46. Nie cierpię gadania w kinie, chrupania czy szeleszczenia papierkami.

47. Nie garnę się do brania udziału w konkursach.

48. Lubię jesień. Uwielbiam jak na niebie są ciemne chmury i pada deszcz. I wieje wiatr!

49. Jestem kiepska z angielskiego. Ale dziewiarski angielski opanowałam całkiem nieźle.

50. W moim domu musi być dużo światła. Nie lubię półcieni, przydymionego światła - boli mnie wtedy głowa, ciągle pocieram oczy, mało widzę.

Pozdrawiam Was ciepło i czekam na Wasze "fakty":),
Marzena

czwartek, 17 września 2015

Julie Asselinowe info!

Dziękuję Wam za tyle słów, opinii, wypowiedzi pod poprzednim postem. Nie zdążyłam jeszcze wszystkim odpisać, ale wszystko przeczytałam i naprawdę trochę mi ulżyło - wygadać się/pogadać to jednak dobra sprawa, prawda? 

A dziś chciałam Was - tych zainteresowanych Kanadyjskimi motkami - poinformować, że wczoraj przybyły do Chmurki motki Milis i Piccolo od Julie Asselin:). 
Nie macie pojęcia jak serce mi rośnie gdy widzę jak pokochaliście te włóczki! Milis rozkochał Was w sobie, mam nadzieję, że będę mogła jak najszybciej sprowadzić do Polski nowe kolory, o które mnie pytacie. I nowe bazy! Bo Julie proponuje ich jeszcze trochę, a do tego co rusz dodaje zupełnie nowe kolory do swojej zaczarowanej listy:)
Dziękuję Wam!!!
Na zdjęciu Milis Confiture, który podbił chyba najwięcej serc <3

Pozdrawiam Was ciepło! Wyślijcie mi proszę trochę energii, bo ten sweter co go dziergam chyba lubi być nieskończony i ciągle mi jakieś numery wywija...
Marzena

wtorek, 15 września 2015

O co w tym wszystkim chodzi?

Wczoraj wieczorem (i to wcale nie był pierwszy raz) zamyśliłam się nad pewnym zjawiskiem. Zjawiskiem, które powstało w momencie rozpowszechnienia internetu, a teraz osiągnęło skalę absurdalną. Tak się zamyśliłam, że aż postanowiłam pogadać o tym z Wami bo ogarnęła mnie bezsilność jak i totalne niezrozumienie.
Jak to się dzieje, czym człowiek się kieruje i co ma w głowie w momencie gdy pod postem (który podobno wcale go nie interesuje) obraża, wyśmiewa i wylewa żółć na autora, oczywiście podpisując się "ANONIMOWY"?

Dlaczego przyszło mi to do głowy? Jest taki blog, może nawet go znacie - klik!, który swoją prostotą, neutralnością i pięknem bardzo mnie zafascynował. Tak naprawdę nie znajdziecie tam nic kontrowersyjnego, nic co mogłoby Was urazić, zniesmaczyć, zirytować. Jest to blog o niczym i o wszystkim. Pisany bez nadęcia, prostym, ale ładnym językiem, bez udawania, wymyślania. Ot tak jakbyście z samą autorką rozmawiali przy kawie. Bardzo lubię czytać takie niewymuszone posty. Poza tym w Magicznym Domku jest pięknie, można czerpać inspirację jak urządzić ze smakiem klasyczne mieszkanie, gdzie znaleźć piękne przedmioty, jak żyć i cieszyć się tym życiem. Dlatego blog ten jest bliski memu sercu - bo podobnie jak autorka cenię każdą chwilę, każdy mały gest, cieszę się malutką gwiazdą na niebie i kwiatami na stole.
I choćbym się starała nie jestem w stanie znaleźć tam nic co mogłoby budzić kontrowersje. Ok, można się z czymś nie zgodzić, ale to co potrafią tam wyczyniać wyżej wymienione anonimy... 
Pamiętam, że Gosia wspominała kiedyś na swoim blogu o tym, że wyłącza możliwość komentowania anonimowego.  Powód był chyba ten sam. I wcale się jej nie dziwię. Bo takie komentarze mimo wszystko potrafią zepsuć humor.

Ale skąd to się bierze? Kto jest tam, po drugiej stronie i co czuje pisząc czasami naprawdę okropne komentarze? I dlaczego ciągle wraca na tego "znienawidzonego" bloga?
Czy robi to w formie (kiepskiego, ale zawsze) żartu? Bawi go to? Czy może złości się okrutnie widząc szczęście innych ludzi? Jest taki jak my, zwyczajny, i tylko w zaciszu własnego domu przybiera postać trolla? 

Jak ja to widzę? Ja widzę zgorzkniałych ludzi, którzy w taki sposób starają się podreperować swoje poczucie wartości. Coś w stylu - ja nie mam własnego domu, więc napiszę tej posiadaczce pięknej rezydencji, jakie żałosne jest posiadanie takiego miejsca, niech nie myśli sobie, że jest szczęściarą. Czyli sprowadza się to wszystko do tego nielubianego słowa - zazdrość. Czy można odebrać to inaczej? 

Najbardziej ciekawi mnie to, czy te anonimy od zawsze były anonimami. Czasami czytamy blogi i coś nam się nie spodoba, coś nas nie zaciekawi i tak, coś nas nieraz zdenerwuje. Jedni z nas po prostu tego nie skomentują, bo jest to niewarta kłótni drobna rzecz, o której zapomnimy przy następnym poście, niektórzy wyrażą swoją opinię, komentując tak jak zawsze, czyli "podpisani". I jak na moje... te anonimy to trzecia grupa, która po przeczytaniu czegoś takiego najpierw klikają "wyloguj", albo "pisz jako anonim" i dopiero wtedy wyrażają swoją opinię. I już się nie hamują. 
Mimo że problem nie dotyczy obecnie mnie, to i tak sprawia mi to przykrość. Współczuję autorce tych złośliwości, obelg i ciągłego uprzykrzania życia. Potrafię sobie wyobrazić jakie to musi być frustrujące/przygnębiające/niemiłe. I właśnie dlatego przez myśl by mi nie przeszło by pisać takie bzdury. Ba! Przez myśl by mi nie przeszło żeby takie bzdury pomyśleć:). Albo ja jestem jakaś dziwna, albo ten świat jest dziwny, bo gdy widzę, że komuś się powodzi (obojętnie w jaki sposób) to cieszę się razem z nim.

Oczywiście nie każdy anonimowy komentarz jest zły. Ale nie da się nie zauważyć, że jeśli komentarz jest obraźliwy to zawsze jest anonimowy.

Na koniec dodam jeszcze, że argumenty anonimów, że "każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie" nijak się ma do tego co wyprawiają.

A co Wy myślicie? Jak to postrzegacie, rozumiecie, tłumaczycie? No muszę pogadać bo zwariuję :)

Pozdrawiam,
Marzena

środa, 2 września 2015

Chmurkowy fanpage i kolorystyczne inspiracje

Wełnianomyślowi i chmurkowi przyjaciele - jeśli jeszcze nie zajrzeliście do mnie na Chmurkową stronę na facebooku to zapraszam Was baaaardzo! Często informuję tam o różnych imprezach, chwilowych promocjach i daję cynk o nowych dostawach:). Dodatkowo pokazuję Wasze dzieła z chmurkowej wełny czy zwyczajnie w świecie gadam z Wami o wszystkim - co dziergacie, co ja dziergam, jaka włóczka nada się na jaki sweter, jaki nowy wzór pojawił się w sieci itp. Można tam zadawać łatwo pytania, a ja szybciutko odpisuję! No to co? Wpadacie? :) Klik!
Często też wstawiam kolorystyczne inspiracje - zestawienia kolorów, które w bardziej lub mniej oczywisty sposób pasują do siebie:)
Wpadnij do nas pogadać o kolorach!

wtorek, 1 września 2015

Toruń

Już pewnie większość z Was słyszała co działo się w Toruniu 22 sierpnia:). Nie mogłam sobie odpuścić takiego zjazdu! Zapakowałam kawałek Chmurki, wzięłam Mateusza, oraz dwóch znajomych - Michała i Monikę (oboje dziergać potrafią, a Monika dzierga sama, bez przymusu:)) i pojechaliśmy na weekend do Torunia. Przy okazji chcieliśmy pozwiedzać i odpocząć.
Zdjęć mam niewiele, bo nie miałam kiedy ich robić! Było tyle interesujących, przesympatycznych osób, tyle do pomiziania, pooglądania, pokazania, że dopiero w połowie przypomniało mi się, że wzięłam aparat.
Nie będzie szczegółowej relacji z drutozlotu, bo nie da się tego opisać:). Musicie mi wierzyć na słowo, że było przecudownie!

Na spotkanie poszłyśmy w trójkę - Ja, Monika, i Monika z bloga creativeparuparo.blogspot.com. Wcześniej wybraliśmy się wszyscy na obiad, ale nawet nie dałam rady zjeść małej porcji, bo myślami byłam już w kawiarni.
Hania wybrała miejsce idealne - cały taras był do naszej dyspozycji. Dużo miejsca, miejsc siedzących, pyszne jedzenie i nawet pogoda dopisała. Poniżej Chmurkowa miejscówka:
Dopiero po dobrej godzinie, jak nie dwóch, dziewczyny zasiadły i zaczęły dziergać. Wcześniej było jedno wielkie szaleństwo - powitania, rozmowy, oglądanie motków i udziergów.

Nawet nie wiem ile nas było. Ale było dużo! Zdecydowanie trzeba to powtórzyć!!! :)

Przed spotkaniem oraz w niedzielę wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Najbardziej podobał mi się skansen (muzeum etnograficzne), bo uwielbiam takie swojskie klimaty, oraz pieczenie pierników.


 Poniżej udokumentowane nasze "wredne" poczucie humoru. Czyli jak naszym zdaniem wygląda się podczas "podtrzymywania" wieży :)

W niedzielę spotkaliśmy jeszcze dziewczyny i razem wybraliśmy się do meksykańskiej knajpy na pyszny obiad:
Od lewej: Beata, Paula, Ja, Monika, Renata, Asia, Monika.

Aż nie chciało się wracać:). Pocieszam się tym, że dziewczyny już coś wspominały o następnym spotkaniu. A do tego w planach mam spotkanie z Paulą - koniecznie muszę wybrać się do Warszawy!

Pozdrawiam, Marzena