piątek, 14 sierpnia 2015

Balkonowe dzierganie i spotkanie dziewiarskie. No i burza na dokładkę.

Pisałam w ostatnim poście coś o zminimalizowaniu ryzyka prucia, prawda? No i sprułam:). Ale nie dlatego, że coś się jednak nie udało, że obliczenia czy wykres był nie tak. Nie. Normalnie w świecie zmieniłam zdanie. Ale teraz to co mam w głowie podoba mi się o wiele bardziej, jest bardziej "moje", w tym konkretnym Marzenowym stylu. 
Ostatnio przyszła do nas niewielka burza i trochę deszczu (dzięki Lucja!). Nie sprawiło to niestety, że temperatury spadły poniżej 30, ale przynajmniej jedna noc była względnie przyjemna. Za to zerwał się wiatr, który przyjemnie chłodzi. Korzystamy więc teraz z naszego jeszcze w ogóle nie zagospodarowanego balkonu (już mam na niego plan!), by popołudniu i wieczorem trochę się zrelaksować. Rano jest to niemożliwe, bo okna wychodzą nam na wschód.
Ja oczywiście z drutami w rękach:
Siedzimy prawie że na ziemi, ale kto by się tym przejmował kiedy na dworze tak miło zawiewa? Kiedy ma się widok na pole kukurydzy i można choć przez chwilę oderwać się od natłoku zajęć i obowiązków?

A w przyszły weekend czeka nas (mnie i Mateusza, a także dwójkę naszych znajomych - w tym jedną początkującą dziewiarkę!) wycieczka. A celem naszym jest Toruń, gdzie 22 sierpnia, na rynku, spotkać się mają szalone dziewiarki z całej polski (i nie tylko!). Wybieramy się tam na cały weekend bo w planach jest też zwiedzanie i odpoczynek. I nie będę ukrywać, że właśnie to spotkanie ekscytuje mnie najbardziej! Jej! Tyle cudownych osób w jednym miejscu! Jakbym mogła to przegapić? Przyznać się - kogo spotkam w przyszłą sobotę?

A na koniec, odrobina burzy, dla tych co się jej doczekać nie mogą. Nie polowaliśmy zbyt często na takie ujęcia, i dotąd nigdy nam się nie udało. Aż tu Mateusz upolował...


Pozdrawiam,
Marzena

wtorek, 11 sierpnia 2015

Pracowite lenistwo

Chyba nie ma w tym momencie miejsca w Polsce, gdzie ktokolwiek narzekałby na zbyt niską temperaturę. Co wieczór spoglądam za okno by poszukać chmur, które zwiastowałyby deszcz. Powoli przestaję też żałować, że nie mieszkam już nad morzem (kto wie, może jeszcze to się uda:)) i staram się jakoś do tych temperatur przyzwyczaić, jakoś z nimi oswoić, chłodzić się na inne sposoby niż wskakiwanie co chwilę do chłodnego morza. Wolę o nim nie myśleć, bo po co psuć sobie nastrój?

Włączamy wentylator, zasuwamy rolety i pijemy ile się da, oczywiście "zmrożone" odpowiednio. Mam dla Was przepis (to za duże słowo) na coś innego do picia, coś orzeźwiającego i smacznego:).

Mrożona herbata wcale nie jest jakąś nowością, ale ten sposób parzenia dla mnie na pewno. Kupiliśmy w naszej ulubionej Usteckiej herbaciarni herbatę, którą przygotowuje się wyłącznie na zimno. Wsypujemy do dzbanka/słoika, albo do dzbazonu (neologizm wymyślony przez Mateusza by nazwać naczynie na zdjęciu) odpowiednią ilość suszu i zalewamy zimną wodą. Potem przez 4 godziny musi postać takie coś w lodówce, a następnie... pycha! Każdą herbatę i każdy susz owocowy (np. ten który obecnie dostajecie od Chmurki w prezencie:)) można tak przyrządzić. Tylko z tą różnicą, że herbaty, które nie są typowo przeznaczone do zalewania zimną wodą, muszą postać w lodówce o wiele dłużej. Wystarczyć wstawić je wieczorem i rano już możemy pić!

Myślę, że to fajna alternatywa dla wody/soku/napojów. Zwłaszcza te susze, z leśnych owoców, bo mają kwaskowy smak i nieźle sprawdzają się podczas upałów (dla mnie to już nie upał, dla mnie to Mordor).

Czemu pracowite lenistwo? Może jednak leniwa pracowitość? Leniwa bo wszystko robię w spowolnionym tempie. By mieć więcej energii potrzeba mi jakieś 10 stopni mniej:). Wszystko jakoś tak spokojniej, bez pośpiechu. Ale za to pracy mamy bardzo dużo! I ten rok (i pól przyszłego) dokładnie taki będzie. Wiadomo - praca, ale do tego kontynuacja urządzania mieszkania. Jesteśmy już o krok od zakupu stołu, krzesła czekają aż je pomalujemy (wiecie, nic nie może być ot tak, zwyczajne, musimy wprowadzić trochę szaleństwa w kącik jadalny:)). Kanapa została wybrana, co jest niezłym sukcesem bo obejrzeliśmy ich chyba z tysiąc i żadna nam się nie podobała (albo była ładna, ale niewygodna). 

A do tego kosmetyczne prace wykończeniowe, czyli wiercenie, gładzenie, malowanie, kładzenie listew przypodłogowych itp. Jako że u nas partnerstwo osiągnęło poziom maksymalny, co zdecydowanie nam się podoba, robię wszystko to, co teoretycznie nazywa się "męską robotą". I dobrze mi z tym!

A przed nami kolejne, ale jakże piękne przedsięwzięcie. Odkąd prawie 6 lat temu spojrzeliśmy sobie w ten wyjątkowy sposób w oczy i wzięliśmy się za ręce, wiedzieliśmy od razu, że ten dzień nastąpi. Wiedzieliśmy, że musi być najpiękniejszy, nietypowy, że musimy mieć na to odpowiednie środki, bo chcemy zaplanować wszystko sami od początku do końca. Teraz możemy i właśnie zaczynamy!:) Przed nami mnóstwo pracy by wcielić to wielkie marzenie w życie, ale razem można wszystko, prawda?

Mimo wielu zadań dziergam, bawię się i wymyślam. Kiedy potrzebuję pomocy w kwestii koloru, kroju, czy omówienia pomysłów, kieruję się do Mateusza. Tym razem potrzebowałam pomocy w przeliczaniu oczek, bo miałam pewien pomysł, a niekoniecznie sposób (nie potrafiłam sobie tego dokładnie wyobrazić). No i mój "mózg" w chwil parę, używając arkusza kalkulacyjnego i wykresów narysował mi mój sweter! A jak mi coś nie pasowało z dekoltem to pozmienialiśmy liczby i mogłam od razu śledzić jak to się będzie układać. Czyżby odnalazł się idealny sposób na zminimalizowanie ryzyka prucia i poprawiania? :)
Pozdrawiam Was ciepło i lecę dziergać!
Marzena

niedziela, 9 sierpnia 2015

Lumberjack!

Masz w domu prawdziwego mężczyznę? Na pewno takiego masz! A prawdziwy mężczyzna potrzebuje prawdziwie męskiego swetra! A taki jest Lumberjack! Ale musisz uważać... noszenie tego swetra czyni go bardziej atrakcyjnym. Miej go na oku:).

Lumberjack jest już dostępny w moim sklepiku na Ravlery:

A opracować wzór pomogły mi cudne testerki! W tym trzy Polki, które wykonały super robotę! Asia, Agnieszka z magicloop i Marta. Dziewczyny - dziękuję wam bardzo! Mam nadzieję, że wiecie jak bardzo mi pomogłyście? Współpraca z Wami była wręcz idealna. Mam nadzieję, ze zaraz pokażecie światu Wasze prawdziwe męskie udziergi?

Pozdrawiam ciepło!
Marzena