piątek, 16 grudnia 2016

Odrobina świeżości

Jestem pełna skrajności i przeciwieństw. Z jednej strony nie znoszę sprzątać i jestem okropnie leniwa, a z drugiej bardzo cenię ład i porządek, perfekcjonizm i piękne otoczenie. Na szczęście to drugie wygrywa w większości przypadków. Nie potrafię odpoczywać, pracować, tworzyć, żyć w nieuporządkowanym miejscu. Czegoś mi brakowało ostatnio i nie był to porządek. Brakowało mi nowego, ładnego otoczenia. Błysku, pięknych przedmiotów, uroku jaki daje zmiana wystroju. Dłuższy czas cieszyliśmy się zielenią i turkusem, ale przestałam już zauważać jakie to ładne. To był znak by coś zrobić! Tak więc wczoraj całe przedpołudnie spędziłam najpierw na rutynowym porządkowaniu, nierutynowym wysprzątaniu najgorszej szuflady w naszej kuchni, co mnie ogromnie ucieszyło (czy każdy ma takie miejsce w domu, gdzie wrzuca wszystko bezmyślnie tworząc stertę nie do opanowania?!), oraz na zmianie wystroju. 

Nie lubię typowo świątecznych ozdób - nie pasuje mi czerwień w pomieszczeniu, przynajmniej w naszym, jasnym i pastelowym. Chciałam by było lekko i przytulnie, z małym, naprawdę mały zimowo-świątecznym akcentem. Od razu się lepiej oddycha, wstaje w łóżka i działa! 
 

 Drewno połączone ze złotem, bielą, różem i zielenią. Lubię takie lekkie kolory.
Jest też odrobina zimy! Dużo ciepła, zwłaszcza wieczorem, nadają lampki ukryte w lampionie...
Tylko tyle wystarczyło by dodać sobie energii i ochoty do działania! Działam oczywiście dziergając sweter, a przy okazji, w tak krótki czasie, że nawet nie zauważyłam, że dziergam (o zgrozo) dwie rzeczy na raz, zrobiłam czapkę. Zdjęcia wkrótce! Staram się podchodzić do tego mojego dziergania tylko jednej rzeczy z głową. W tym wypadku czapka dla mnie, a zwłaszcza dla Mateusza ma priorytet, bo zima już przyszła, a i tak muszę czekać na paczkę z dodatkowymi motkami na sweter. Nie ma więc pośpiechu, a czapka na drutach 6 mm powstaje w jeden wieczór:).

Przy okazji (nie)świątecznego klimatu, ciepła i światła pokażę Wam moje własne Cotton Ball Lights! Zrobiłam je już jakiś czas temu, dopiero niedawno kupiłam w końcu dobry sznur światełek (24 żarówki na 12 kuli nie brzmi dobrze prawda?). 

Wybrałam trzy kolory - jasną szarość, miód i biel. Planowałam zrobić tutorial, ale w internecie jest już tego naprawdę dużo, więc jedynie podzielę się moimi przemyśleniami. Wybrałam cieniutki kordonek - uważam, że tak wygląda lepiej. Użyłam zwykłych balonów, które w odpowiedni sposób, próbując milion razy napompowałam do odpowiedniego kształtu. Nie wiem czy chcecie znać moją pokrętną metodę...:) Nawijałam kordonek bardzo gęsto i hojnie. Nie podobają mi się kule, które są skromnie owinięte i mają dziury. Wymagało to sporo pracy, 12 kul robiłam cały wieczór, plecy pod koniec wcale nie były zadowolone. Starałam się robić je starannie i równo, niekiedy oczywiście musiałam "pruć". 

Wiadomo, nie wyszły idealne, ale i tak mi się podobają. Nie przepuszczają dużo światła, dają taki przyjemny, przytłumiony blask, na zdjęciu nie widać tego dobrze, bo fotografowałam je w dzień, co prawda przy zasuniętych roletach, ale nadal nie była to wieczorna ciemność.

Wiem jedno - ładna ozdoba, ale już nie zrobię następnych, nie chce mi się:)

Pozdrawiam Was ciepło!
Marzena

8 komentarzy:

  1. Marzena, drugie zdanie jest o mnie :) tylko ten perfekcjonizm do mnie nie pasuje ;) choć z drugiej strony... sprzątam blaty w kuchni przed krojeniem chleba, czy warzyw - to nic, że zaraz nabrudzę ;)
    Pięknie u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto!!!!!
    Poraża mnie Twoja pomysłowość, pracowitość i nieprawdopodobna wręcz aktywność.
    Czasem podejrzewam, że w tajemnicy przed nami ukrywasz gdzieś swojego Klona albo przynajmniej bliźniaczkę:):):)
    A swoją drogą ciekawe czy bliźniaczka miałaby podobne zdolności do Twoich, bo Klon z pewnością tak:)
    Aranżacje jak zawsze cudne:) Pięknie pastelowe, wyciszają stroskane Duszyczki i zaraz chce się człowiek delektować złotym naparem Earl Greya z cudownie cieniutkiej, porcelanowej filiżanki...
    Mmmmm... rozmarzyłam się:)
    Co do porządkowania- hm. Powiem tak: Kochana! Co to jest jedna szuflada!!! Robiąc remont wydzieliłam osobne pomieszczenie na wszystko co niezbędne acz nie używane:):):)
    Niestety szanse na uporządkowanie - prawie równe zeru:(
    Pociesza mnie jedynie myśl, że moi spadkobiercy dużo czasu spędzą w tej "Jamie Rozbójników" wygrzebując coraz to nowe " skarby" Mam przy tym nadzieję, że takie odkrywanie będzie im sprawiało radość, bo inaczej to klapa na całego:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tusiu, ja mam całe poddasze, które jest nieurządzone. Jeden pokój jest suszarnią i niestety magazynem... nie mamy szafy, więc i my mamy pokój pełny wszystkiego! O zgrozo! Mogę się tylko tłumaczyć tym, że nie mam gdzie tego pochować i poukładać :)

      Ja bym była bardzo szczęśliwa gdybym znalazła napchany składzik z różnymi "skarbami". Piękna zabawa dla wyobraźni!

      Dziękuję Ci za miłe słowa! Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ty moja leniwa,pracowita,nieogarnieta i poukladana córko.. Jak zawsze pięknie,skromnie i tak po Twojemu.A co do komentarza powyżej to jak wyobraziłam sobie takie dwie Marzeny(bliźniaczki) to już byłoby za dużo hehe dwie takie zwariowane.
    Oj a czapusia ślicznie wygląda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dwie Marzeny by się raczej nie dogadały. Obie bardzo by chciały mieć ostatnie słowo :D

      Usuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.