piątek, 13 czerwca 2014

Asja, Babadook i Kasabian

Asja
Tak, tak. Ta Asja:). Wczoraj miałam okazję poznać Asię z bloga asjaknits i było to naprawdę miłe doświadczenie! Asję i jej męża oczywiście. Mateusz również miał tą przyjemność. To było przemiłe popołudnie spędzone na rozmowach, śmiechu, zajadaniu pierogów i popijaniu kawy z karmelem. Pokazałabym zdjęcia, ale ma je u siebie Asia, więc grzecznie czekam na jej powrót do Niemiec i przesłanie mi takiej pamiątki:). Miło jest rozmawiać z Asią godzinami na czacie, ale zobaczyć się z nią chociaż na trzy godziny to dopiero miła sprawa jest! 

Babadook
Po spotkaniu z Asią i jej Połówkiem poszliśmy do kina na horror, który jak się domyślacie nazywa się "Babadook":). Kino uwielbiamy, ale multikina zwyczajnie nie potrafię znieść. Może jestem staroświecka, ale kino traktuję poważnie, gdy oglądam film (ja, wielka gaduła) nie rozmawiam w  wcale, nie przeszkadzam innym, nie jem, nie siorbię, nie używam telefonu. No bo jak tak? I nie jestem w stanie znieść tego u innych. Ludziom się kino z domową kanapą pomyliło... Bo jak w domu jesteśmy sami, albo z rodziną/znajomymi i oni akceptują szepty, kręcenie i przeszkadzanie tak w kinie sami nie jesteśmy, i nie każdy ma ochotę słuchać zza pleców komentarzy do każdej sceny. No to się wyżaliłam, ale wyszło mi to bardzo spokojnie, bo najczęściej po prostu się... no:). Cieszymy się więc, że mamy we Wrocławiu Heliosa (kino nowe horyzonty), w którym jest (teoretycznie) zakaz spożywania posiłków podczas seansu, w bufecie nie sprzedaje się popcornu, ale bułki i można je zjeść przed lub po filmie i puszczają w nim przede wszystkim filmy, które coś w sobie mają. Nie znajdziecie tam Kac Wawy i całej reszty:). Oprócz tych popularnych, dobrych i cenionych w świecie jest też całe mnóstwo filmów niezależnych - nie uważam się za znawce, potrafię wyjść z takiego filmu i robić wielkie oczy pytając "o co tu w ogóle chodziło?". Ale czasem... Czasem trafi się tak dobry film (Bestie z południowych krain!), że naprawdę doceniam to miejsce.

Wracając do tytułowego Pana Babadooka. Uwielbiam horrory, a że się ich boję okropnie to inna sprawa. Pierwszy raz poszłam na taki film do kina i zwyczajnie bałam się, że cały film spędzę pod siedzeniem. Ale się rozczarowałam - film straszny nie był, brakowało mi klimatu, brakowało mi w sumie wszystkiego. Średnio mi się podobał albo wcale. Mateusz za to wyszedł zadowolony, ale nieraz się zdarza, że mamy bardzo odmienne odczucie co do filmów. 
Kilka słów o filmie: historia opowiada o matce i jej synu, którzy mieszkają samotnie (ojciec zginąć 7 lat temu), i wcale im się dobrze nie wiedzie. Ona jest zmęczoną życiem opiekunką w domu starców, on niegrzecznym, aspołecznym dzieckiem bojącym się potworów. Mimo wszystko kocha swojego syna i co dzień sprawdza czy pod jego łóżkiem czy w szafie nic się nie ukrywa, a później czyta mu bajki. Pewnego dnia chłopiec wyjmuje z półki książkę podpisaną "Babadook". Na początku wydaje się zwykłą bajką dla dzieci, ale z każdą stroną staje się co raz straszniejsza. Na ostatniej stronie jest zapowiedź ich śmierci. I nadejściu Babadooka. 

Kasabian
Jeszcze przed rozpoczęciem seansu usłyszałam w korytarzu piosenkę, która od razu wpadła mi w ucho, i miałam wrażenie, że skądś ją znam. Mateusz włączył aplikację, która pozwala odszukać dany kawałek i zaraz okazało się, że co prawda piosenki nie znam, ale jest to singiel z nowej płyty mojego ulubionego zespołu! Od kilku lat kolekcjonuję płyty (Mateusz zaczął wcześniej, więc ma ich o wiele więcej niż ja, ale nadrabiam!) i nie chcę "nabywać" ulubionej muzyki w inny sposób. Słucham tego co kupię, a zanim kupię słucham na youtube. Zaraz po filmie pobiegłam do empiku i nową płytę oczywiście nabyłam (no doczekać się nie mogłam okrutnie!). 

Jeśli chodzi o muzykę to mam chyba specyficzny gust... Podobnie jak z książkami (chociaż oczywiście są wyjątki) nie słucham tego co "modne" i "popularne". Raz, że po prostu wolę co innego, a dwa, że... tak już mam. Jak mi 4 osoby powiedzą "posłuchaj tego kawałka", to na sto procent tego nie zrobię. Dziwak co nie?:) Ja muszę sama, bez niczyjej pomocy coś fajnego znaleźć. Ostatnio znajomy podsumował to słowem "hipster!", ale liczę na to, że był to tylko żart:). 
Ale gust muzyczny mam dość ograniczony. Lubię indie, indie pop, indie rock. Kasabian, Florence, Killers, Franz Ferdinand, Keane. Ale może i Wy lubicie taką muzykę? Dla chętnych zostawiam do posłuchania dwa kawałki: jeden z nowej płyty, jeden z poprzedniej. Może wpadną Wam w ucho:).



 Pozdrawiam, Marzena.

16 komentarzy:

  1. Fajnie spotkać sie i pogadać w realu ,a co do kina to ci zazdroszcze tego kina bez tych wszystkich wyglodzonych....Ja uwazam , ze powinny byc kina osobne dla tych , ktorzy bez przerwy musza cos żuchlac ,ciamkać i siorbać .Przynajmniej wydzielone sale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym tak chciała... teoretycznie mam, ale niestety przyłażą tam też ci wiecznie głodni:(

      Usuń
  2. oo brrr... ja horrorów się boję, wielu rzeczy się boję :p ale jeszcze w kinie? oh
    Ja do kina chodzę ogromnie rzadko... nie lubię, dla mnie jest za głośno [!], jest dużo ludzi, jest ciemno [!] no i właśnie pełno tych siorbających. Uh. A do tego nie ma nic ciekawego do oglądania. Ale ja ogólnie jestem mało filmowa, że tak powiem.

    Asję też miałam przyjemność poznać :)

    A muzyka, nie jest zła. Jakiś czas temu słuchałam kawałka Franza w kółko. Obecnie męczę bez przerwy coś zupełnie innego- Abney Park.
    "Modnej" muzyki nieznoszę... dlatego też nie słucham radia, bo nic w nim nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli słucham radia to tylko trójki. Nic mnie tam nie zmęczy, nic nie przysporzy bólu głowy:)

      Usuń
  3. tych wszystkich jedzących, siorbiących, grających i gadających najchętniej bym z kina wypraszała... zniechęcają mnie równie skutecznie jak półgodzinne reklamy przed filmem (wolałabym kronikę ;))... za to ten plakat-nieplakat Babadookowy bardzo mi się podoba - jakoś tak bukowato-hatifnatowato mi się kojarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to spodobałoby Ci się w Heliosie, bo tam nawet reklam nie puszczają! Kilka zwiastunów przed filmem i tyle:)

      Usuń
  4. Bo to fajna muzyka jest :) Radiowa Trójka puszcza tego sporo - nie narzekam, choć to nie jest mój ukochany repertuar. Hipsterskie wydaje mi się poszukiwanie inności dla samej inności, ale skoro lubisz taką muzykę, to co innego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dlatego lubię trójkę:)
      Lubię i to bardzo!
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  5. Oooo... gust muzyczny też mamy podobny :) Chociaż Kasabian swego czasu miałam dość właśnie dzięki Trójce i mojej "ulubionej" dziennikarce ;)
    Horrorów się boję nawet w stopniu absurdalnym (chociaż najbardziej nie znoszę tych głupich, krwistych gdzie czerwona farba leje się bez sensu a moja wyobraźnia i tak widzi w tym "bebechy"). Te z duchami mogę oglądać ale nigdy bym się nie zdobyła na pójście do kina. Muszę mieć w zasięgu ręki kocyk i pilota. Ale i tak niezawodne są palce, którymi można zasłonić oczy pozostawiając 5mm przestrzeni, dzięki której film traci 80% grozy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę!:) Miło słyszeć.
      Ja się boję, ale uwielbiam zarazem...Ale tylko dobre, żadne Piły i cała reszta, która bazuje tylko na krwi, efektownym ucinaniu głów itp.
      I te palce to i u mnie się pojawiają, zawsze!:)

      Usuń
  6. Spotkania zazdroszczę :). A kino... ma urok tylko bez siorbaczy. W niektórych kinach są już pojedyncze seanse albo dni z filmami wyłącznie dla nie-siorbających.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie czy ludzie są na etapie "uczenia" nie przeszkadzania w kinie, czy niestety dążą do tego, by stało się to normą...

      Usuń
  7. Też bardzo lubię Kasabiana :) Nowa płyta pewnie też będzie moja. To też moje klimaty, Florence uwielbiam, serce mnie boli, że nie widziałam jej jeszcze na koncercie... Zamiast Killersów wolę Editorsów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w końcu ktoś kto lubi to co ja!:)
      Editorsów nie znam, ale koniecznie muszę posłuchać.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Widzę, że nie tylko ja złoszczę się w kinie :) Nienawidzę samego zapachu popcornu, pssssyku - otwieranej coli i świecących komórek. No i jeszcze głośnego rechotu w śmiesznych momentach. A jak ktoś komentuje mi za uchem, to zwracam uwagę i oczywiście wychodzę na zołzę .... ale tak już mam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez tych wszystkich "przeszkadzaczy", to ja przestałam prawie chodzić do kina. Dobrze, że jeszcze w teatrze i w operze (które także uwielbiam) ludzie zachowują się jako tako.

    OdpowiedzUsuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.