poniedziałek, 26 października 2015

Ogłoszenie

Wpadłam na sekundę, dwie, żeby się usprawiedliwić!:) Wszyscy Ci, którzy czekają na test Saoirse, a nie wiedzą co się dzieje, bo siedzę cicho jak mysz pod miotłą, proszeni są o cierpliwość i niestresowanie! Potrzebuję jeszcze trochę czasu i do każdego z Was się odezwę, więc fakt, że milczę oznacza tyle, że nie wszystko jest gotowe.
A czas ostatnio zajmuje mi na przykład takie coś:

Ma ktoś pożyczyć kilka godzin? A najlepiej kilka dni!? Potrzebne na gwałt:).
Pozdrawiam ciepło,
Marzena

piątek, 16 października 2015

Post pełen pasji!

Tak to jakoś jest, że ciągnie mnie do tego tworzenia. Lubię liczyć, czytać, uczyć się naukowych rzeczy, lubię nawet myśleć:), ale najbardziej w świecie lubię uchwycić chwilę, patrzeć na świat tak jakoś inaczej, łączyć kolory, przelewać marzenia i wyobraźnię na papier, ożywiać włóczki, tworzyć! Nawet jak mi to nie wychodzi, to nic - uwielbiam to! 
Ciągle coś mnie pcha do pisania (zdarzyło mi się coś nawet zaczynać). Mimo że obecnie jestem częściej po drugiej stronie obiektywu, to kocham fotografię, a chwilowo odnajduję nieskończoną radość w fotografowaniu małych rzeczy i tworzenie dla nich niemalże całych scenerii. Uwielbiam kombinować z grafiką komputerową (mam nadzieję, że niedługo się o tym przekonacie), urządzać i projektować wnętrza. Mam już za sobą szaleństwo związane z tworzeniem biżuterii. W zasadzie od początku do końca będziemy tworzyć każdy detal i ozdobę na najważniejszy dzień naszego życia! I ciągle mi mało! 

Dzierganie ma u mnie miejsce na samym szczycie. I tam pozostanie. Ale czasem dopada mnie taka fascynacja... że nie mogę myśleć o niczym innym i chcę robić tą nową rzecz cały czas, tylko ją, od razu, wszystko NA RAZ! I spać nie mogę, i nic nie mogę! Zaczynam przeglądać internet, szukam inspiracji, pomysłów, sposobów i zaczynam czuć się przerażona. Bo jest tyle do dowiedzenia, tyle do nauczenia, tyle do zrobienia. I nie wiem jak zdecydować się co zrobić pierwsze, bo wszystko jest równie kuszące. Oczywiście po jakimś czasie to się uspokaja i mogę już żyć normalnie:). 

Niestety nadal doba ma tylko 24 godziny i muszę tą nową rzecz jakoś sensownie upchać. Między innymi dlatego nie fotografuję już tyle co kiedyś...

A tym razem dopadła mnie - choć nie powiem by wcześniej mnie to nie kusiło - mania malowania! Najpierw zrobiłam co nie co na "sucho", czyli w photoshopie, a dziś odwiedziłam sklep malarski i zaopatrzona w papier, pędzle, paletę i farby wzięłam się do pierwszych prób! Zaczęło się kiepsko, nie mogłam wyczuć pędzla i farby, ale potem zrobiłam dwa obrazki, które bardzo mnie cieszą jak na pierwszy raz! Teraz już za późno by to powstrzymać. Będę musiała po prostu wziąć i tę dobę wydłużyć. Albo przestać spać:).

Światło do zdjęć bardzo kiepskie, nie mam ramki, by to ładnie pokazać, więc tylko takie byle jakie fotki, na razie, póki warunki niesprzyjające. Kolory niekoniecznie prawdziwe - tło powinno być białe:).

Najpierw zrobiłam wianuszek:


 A potem senną, słodka chmurkę:


Akwarelowe obrazy to to co lubię najbardziej! Jeszcze nie wiem co zmaluję następne (może owcę!?), ale nie mam zamiaru przestać. Możliwe, że za jakiś czas dostrzegę, że ni w ząb mi to nie idzie, ale na razie mam mnóstwo radości z paćkania farbą po papierze.

A na koniec chcę Wam pokazać jeden z prezentów, które dostałam na urodziny (a dostałam, a raczej dostaliśmy, przecudne prezenty!) i który idealnie pasuje na wełnianego bloga. Tadam!



Są cudowne! Tyle owiec i to na moich nogach! Wiadomo - jaka baba, takie skarpety. I do tego są antypoślizgowe, czyli może już nie spadnę ze schodów:).
Pozdrawiam,
Marzena

poniedziałek, 12 października 2015

Saoirse

Powinnam chyba zacząć od tego ile czasu mi zajęło dokończenie swetra, dlaczego aż tyle i ile miałam (i jakie) trudności po drodze. Ale gdy już wydziergałam go dokładnie takiego jakiego chciałam, to cała złość i frustracja uleciała, więc może nie ma sensu do tego wracać? :)
W skrócie - dziergałam dłuuugo, prułam przynajmniej trzy razy całkiem spory kawałek, kombinowałam, zmieniałam, poprawiałam. Nie mogłam przecież zostawić czegoś co mi się nie widzi, prawda? Jak dziergać to tylko to, na co naprawdę mamy chrapkę. I nieważne jak, ważne, że się udało:).

Wydziergałam sweterek troszkę inny od tych co zawsze. Niby luźny, ale odcięty w talii. Ciągle prosty, nieprzesadzony, z dodatkiem naprawdę malutkich "inności". Seksowny i przytulny jednocześnie.
Chyba zacznę się nawet lubić z dopasowanymi rzeczami! Do tej pory mam ich niewiele, bo normalnie w świecie lubię luz i wygodę, i w oversizach czuję się superekstra. Ale może dam czasem szansę tym opiętym, taliowanym bluzkom i sweterkom. No zobaczę. 

No wiem, miałam o tym co wydziergałam. Wydziergałam i nadałam imię - Saoirse!
To może od razu powiem jak to czytać i skąd taka nazwa w ogóle. Saoirse to imię dziewczynki z najpiękniejszej bajki jaką widziałam - "Song of the sea" (w polskiej wersji "Sekrety morza"). Nie dość, że namalowana jest pięknie, nietypowo, wręcz artystycznie, to jest wzruszająca, zachwycająca i pouczająca. I nie tylko dla dzieci. My oglądaliśmy ją razem (najpierw obejrzałam ją sama) i Mateusz podziela moje zdanie. Co więcej dostrzegł tam o wiele więcej niż ja. Dla dziecka jest to piękna baśń, dla dorosłego mnóstwo ważnych problemów opakowanych w cudne animacje. Polecam i już wracam do tematu. Saoirse to po irlandzku "wolność", a czyta się to Sirsza. Może po części, tak troszeczkę, ta wolność odnosi się do mojego uwolnienia od dziergania tego sweterka :).

Sesja miała być niezwykła, i choć po części się udało, nie było to to, co planowaliśmy. A plan był taki - wstać o 6.30 i zrobić sesję o wschodzie słońca, w porannej mgle. Przez długi czas taki widok rano miałam z okna. No coś pięknego i do granic możliwości romantycznego. Byłam pewna, że jak przyjdzie weekend będzie dokładnie tak samo. Wstaliśmy w sobotę, a tam czysto. Poszliśmy więc spać i poczekaliśmy do niedzieli. Oczywiście znowu złośliwa mgła postanowiła wybrać się gdzie indziej, ale mimo to wstaliśmy na poranne zdjęcia. Światło o wschodzie słońca jest zupełnie inne niż podczas zachodu. Mięciutkie, delikatne, lekko niebieskie.
Pokażę Wam zdjęcia mniej więcej w kolejności ich wykonania - światło więc na kolejnych będzie co raz to inne.

No to zaczynam! Najpierw pojechaliśmy nad położony niedaleko mały staw (w nadziei, że tam się mgła ukryła, ale oczywiście kicha). Zimno było okrutnie, ale rower nas trochę rozgrzał.
Jakoś się nie do końca dogadaliśmy z tym miejscem, więc wróciliśmy na "nasze" pole. I tam zanim słońce wstało powstały lekko przymglone kadry...



Sweter jest bardzo romantyczny, więc i sesja musiała taka być. Mateusz spisał się jak zawsze... ja to mam dobrze! Romantyczna musiała też być fryzura, wiec wstałam odpowiednio wcześniej i plotłam "niedbałego" kłosa...
Główną ozdobą są odsłonięte plecy, w kopertowym dekolcie. Ten lekki oversize, o którym pisałam, powstał po to, by móc go przewiązać wstążką.
A gdy słońce już delikatnie wyglądało zza traw...

Przód jest pozbawiony ozdób. Zrobiłam tylko niezbyt głęboki dekolt... 

Saoirse jest zrobiona z Piccolo Boucanier, od Julie Asselin. Kolor, w zależności od światła, raz jest szary, raz wrzosowy chłodny, a innym razem bardziej ciepły. Magda wspomniała coś o kolorze Mink i to jest chyba to. Włóczka miła i niegryząca, z delikatnym włoskiem. Co zwiększyło uczucie przytulności...

Rękawy są długie. Sięgają daleko za nadgarstek, by było przytulnie i ciepło. Można je podciągnąć, naciągnąć na dłonie, lub zawinąć. Cieplutko w takich:). No i myślę, że nie ma przytulniejszego ściegu niż garter... Jak sądzicie?

Niedługo potem mieliśmy już "pełne" słońce, mnóstwo bardzo miękkich, porannych promieni - wymarzone do fotografowania pod światło!



Jesienne pole jest przepiękne... Te wszystkie krzaczki, kwiatki, bylice, trawy, mają niesamowity ciepły odcień. W połączeniu ze wschodzącym słońcem - raj na ziemi!


Dziś w południe wybrałam się na to pole jeszcze raz, a mam je 50 metrów od domku, by uzupełnić niedzielną sesję kilkoma detalami, w których się lubuję. I to bardzo. Zmiana wstążki...


Dwie szlufki idealnie trzymają wstążkę na miejscu. A wstążkę (lub pasek czy sznureczek) można wiązać podwójnie, z boku czy z tyłu i za każdym razem mi się podoba! Żałuję tylko, że nie mam długiej powłóczystej spódnicy bądź sukienki, bo wydaje mi się, że było by to połączenie idealne!

I na koniec, jak już prawie zawsze - jeśli ktoś jest chętny do przetestowania Saoirse, jeśli ktoś ma ochotę na mocno romantyczny sweterek, to proszę łapkę w górę!

Pozdrawiam ciepło,
Marzena

czwartek, 8 października 2015

Zapowiedź...

Wrzos skończony, sesja zaplanowana. I to niezwyczajna sesja. Czekam już na nią kilka dni i czekać będę jeszcze do soboty. Kolory dobrane, choć jeszcze nie zdecydowałam, który podoba mi się bardziej. Może zdecyduję się na oba:).

Nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam,
Marzena