piątek, 20 lutego 2015

Mil Pasos…

...czyli “Przerobię Cię, Ty okropny anglojęzyczny wzorze!" część 3.

W pierwszym i drugim poście dowiedzieliśmy się jak odczytywać początkowe instrukcje związane z włóczką, drutami, próbką, jak zacząć robótkę i co oznaczają pewne sformułowania. W walentynki pewna miła Walentynka podarowała nam piękny wzór na chustę Mil Pasos! W języku typowo dziewiarskim - czyli w języku angielskim. Ale (mam nadzieję) już się tego specyficznego dziewiarkoangielskiego języka nie boimy, prawda? Ale żeby utrwalić to co już u mnie przeczytaliście, żeby lepiej zobrazować “problem”, dwa, lub trzy następne posty będą na przykładzie właśnie tego cudnego wzoru. Jedna prośba do Was - powstanie tu tak jakby tłumaczenie wzoru z dziewiarskiego na nasze, ale nie o to chodzi by skorzystać z gotowca, prawda? Bo my przecież chcemy się nauczyć! I czytać bez problemu już każdy wyjątkowy wzór. Czyli będzie to, jak napisała Asja, i ryba i wędka.

Zaczniemy znowu od początku, czyli od pierwszej typowej strony każdego wzoru. I wypróbujemy swoją wiedzę w praktyce.
Teraz każda chętna do nauki dziewiarka leci o tu - klik i pobiera wzór, żeby mieć pełen obraz tego o czym mamy zamiar rozmawiać.

Co prawda na pierwszej stronie jest nie tylko opis, potrzebne materiały itp, ale też początek instrukcji. Nas będzie interesować dziś część od Pattern information do Other notions.

No to zaczynamy!

Pattern information - informacje o wzorze. Mogłabym Wam przetłumaczyć co też Asja tam napisała, ale to nie wniesie za dużo do naszej lekcji. Dlaczego? Bo każda autorka napisze zupełnie coś innego, a chodzi o to byście umieli poruszać się intuicyjnie po każdym wzorze. Poza tym - takie informacje często można przetłumaczyć (koślawo, ale zawsze) za pomocą translatora google. Bo nie ma tam tylko dziewiarskiego języka, wręcz przeciwnie. Jest tam słowo od autora - skąd czerpał inspiracje, ogólny opis dzianiny, słowo na temat dobranych kolorów, detali itp. Jeśli tego nie przeczytacie to Wasz projekt nie jest zagrożony. Ale możecie nauczyć się wyłapywać w takim opisie informacje na temat technik.

W Mil Pasos widnieje taka informacja:
Mil Pasos is a shawl knitted form  top – down, finished with lace
frill in a contrasting color. Big contrast and variegated yarn in a
stunning shade is all you need to create an unique wrap with
flattering shape and exquisite fabric you will wear with pleasure.

TOP - DOWN oznacza, że wzór jest dziergany od góry do dołu. Gdyby było napisane BOTTOM UP oznaczałoby, że jest na odwrót, czyli od dołu do góry.

Wrzuciłam ten opis do translatora i cała reszta brzmi naprawdę sensownie.

Dalej pojawia się informacja o wymiarach, czyli Finished measurements:
A: width – approx. 190 cm/ 75“
B: depth – approx. 40 cm/ 16

Schemat pokazuje nam czym jest A a czym B. Ale żeby poszerzyć swoją wiedzę, sprawdźcie w słowniku co oznaczają te całe “width” i “depth”.
Approx. to skrót od approximately, czyli w przybliżeniu.

Poniżej schematu Asia napisała informację na temat tego jakiej ona użyła wełny. Po prawej stronie znajdziecie znane Wam już Yarn.
Każdy projektant też na swój własny sposób pisze takie informacje, nie ma co się bać, że tu nagle informacja o wełnie jest w dwóch miejscach.

The sample was knitted in
Contrasting color: Silky Merino  (75% merino wool, 25% silk)
from Zagroda: 440 yards/ 402 meters per 100g skein, in color: red
Main color:  Everlasting Sock (100% merino wool) from Dream in Color: 400 yards/ 366 meters per 100g skein, in color: Victoria 
Yarn:
Any fingering yarn of your choice.

Pierwszy akapit mówi o tym, czego użyła autorka. Contrasting color, to po prostu kolor kontrastowy, czyli w przypadku Asji, czerwony pasek.
Main Color oznacza kolor główny. Czasami we wzorach będzie więcej kolorów, main prawie zawsze oznacza ten, którego jest najwięcej:).

Drugi akapit informuje tylko o tym, że możesz wybrać dowolną (Any) włóczkę grubości fingering. Wszystkie grubości i ich nazwy są wypisane o tu - klik.

Poniżej Yarn znajduje się coś, o czym chyba nie wspomniałam czyli Yardage: Main color: 1 skein (100 g) of fingering weight yarn of your choice
Contrasting color: 0.6 skein (100 g)  of fingering yarn of your choice


Możemy się łatwo domyślić co to oznacza - ile włóczki będziemy potrzebować. (Yardage, czyli metraż).

O próbce i jak ją czytać napisałam już wcześniej - klik. Tak samo o drutach i innych materiałach (Needles i Other notions), ale u Asi pojawiło się kilka nowych słów takich jak LONG odnośnie długości żyłki. Jako że to słowo nie dziewiarskie to lecimy sprawdzić do słownika:)

Ale co to jest blocking wires or nylon thread i blocking pins?
Blocking wires - druty do blokowania
Nylon thread  - nić nylonowa
Blocking pins - szpilki do blokowania

Jeśli macie wątpliwości co to i do czego służy wystarczy wpisać to w google (bo tam jest wszystko!) i obejrzeć grafiki.

I na koniec Techniques and Abbreviations, czyli techniki i skróty. Większość skrótów możecie znaleźć w słowniczkach dziewiarskich, czy na youtube, nie będę więc ich tu wszystkich tłumaczyć, ale pokażę jak powstaje część z nich:

p3tog – purl 3 sts together: PURL oznacza oczko lewe, STS tak jak już wiecie oczka, a słowo TOGETHER oznacza nic innego jak "razem".
Gdy pojawi się w słowniczku skrót p5tog (purl 5 sts together), albo k10tog  (knit 10 sts together) to nie musicie nigdzie szukać odpowiedzi, bo już wiecie o co chodzi:).

yib – hold the yarn in back of your work: możliwe, że tego nie znajdziecie w sieci, ale możecie spotkać się z wyib. Oba skróty oznaczają to samo tzn. trzymaj nitkę z tyłu robótki.
Skrót YIB wziął się z yarn in back (włóczka z tyłu), a WYB, with yarn in back, co zasadniczo oznacza to samo:)

No i udało się! Za nami pierwszy krok do wydziergania chusty opisanej w języku angielskim:). Mam nadzieję,  że wszystko jest jasne, i że nie będzie dla Was problemem odczytanie początkowych informacji w dowolnym wzorze.

Pozdrawiam serdecznie,
Marzena

wtorek, 17 lutego 2015

Mieszkaniowe sprawy

Ciut zaniedbuję bloga. Celowe to nie jest wcale, wierzcie mi! 

Obiecana seria postów o dzierganiu anglojęzycznych wzorów wcale nie zostaje zapomniana, wręcz przeciwnie. Zapraszam Was na bloga Asji, by dowiedzieć się o czym niedługo będzie mowa - klik!

Co do nowo wydzierganych rzeczy. Już miałam prawie gotowy sweter, jakieś 2 tygodnie temu to było chyba, ale sprułam cały bezlitośnie i teraz powoli dziergam drugi, w podobnym stylu, ale już w 100% taki jak mi się widzi. Oczek na drutach ogrom, przyrasta powoli, ale systematycznie. Niestety nie mam na dzierganie tyle czasu ile bym chciała.

Mieszkanie, a raczej jego urządzanie/remontowanie wymaga od nas poświęcenia większości naszego wolnego czasu. Musimy jeździć ze wschodu Wrocławia na zachód, minąć granicę miasta i dostać się jakoś do Smolca. Nie jest to może wielka odległość, ale nie posiadając jeszcze samochodu, musimy korzystać z komunikacji miejskiej, a następnie z jedynego autobusu, który przez Smolec przejeżdża. Raz na godzinę. Przy dobrym wietrze:). Sam dojazd zajmuje więc około 1,5 - 2 godziny w obie strony. Po powrocie jestem zmęczona i robię tylko to co nie wymaga ode mnie większej energii i myślenia. 

Generalnie, jak powszechnie wiadomo, nic nie może iść łatwo. Po całkiem bezproblemowym zakupie, przyszedł czas na trochę przykrości. Najpierw opóźniły się schody, bo ktoś, coś rzekł, że schody dywanowe są be i montować takich nam nie wolno. W żadnej umowie nie było o tym mowy, stolarz wyraził wielkie zdziwienie, że ktokolwiek ma do nich jakieś "ale". A innych schodów nawet nie braliśmy pod uwagę (dlaczego takie a nie inne, piszę poniżej). Ostatecznie "zgodę" otrzymaliśmy, ale dwa tygodnie minęło, a w przypadku gdy wynajmuje się mieszkanie i jednocześnie płaci za nowe to te dwa tygodnie robi różnicę.
Potem było nawet gorzej. Trzy tygodnie po wejściu pana od remontu okazało się, że nie dość, że remont posuwał się bardzo żółwim tempem (będąc miłą dla owego pana...) to nasze pieniądze, które przeznaczone były na materiały do wykończenia zniknęły razem z owym panem. Najgorsze jest to, że taki o typ, zwyczajnie w świecie, zepsuł nam frajdę z urządzania własnego kąta. Napsuł nam krwi, ale na szczęście już jest całkiem ok - humory wróciły. I remont ruszył na nowo.W tempie słusznym.

Jeszcze zanim kupiliśmy mieszkanie, wiedzieliśmy, że podejdziemy do kwestii urządzania arcypoważnie. Wiadomo, że na początku nie jesteśmy w stanie kupić wszystkiego - nawet nie kupimy połowy, tylko rzeczy najpotrzebniejsze. Ale uważam, że nie warto rozdzielać urządzania na "na razie kuchnie, potem się pomyśli o jadalni". Bo łatwiej jest zaprojektować całość, dopasować do siebie każdy szczegół, sprawdzić przed kupnem blatu czy potem dostanie się idealny stół, zbliżony kolorystycznie. Chcieliśmy mieć salon z aneksem w jednym konkretnym stylu i postanowiliśmy zminimalizować ryzyko niezgrania się poszczególnych elementów. Bo czasem nam się wydaje, że turkusowe obicie kanapy będzie wyśmienicie współgrać z żółtą ścianą (dla przykładu), ale dopóki tego nie zobaczymy, to nie możemy być pewni. Tak więc, moja mądrzejsza połowa wpadła na pomysł genialny, choć niełatwy. 

Pobraliśmy darmowy program do urządzania (SketchUp), wcale nie łatwy, co później się okazało i zaczęliśmy urządzanie mieszkania. Potem ta połowa wpadła na jeszcze lepszy pomysł, by te nasze projekty zrenderować i jestem bardzo zadowolona, że mimo trudności spędziliśmy nad tym tyle godzin. 

Schody co prawda nie są tu dywanowe, tylko ażurowe, ale zależało nam na tym ząbkowanym boku bo cała przestrzeń pod będzie zabudowana szafkami. Dziury zamiast podstopni były oczywiście od razu wykluczone (chyba, że chcielibyśmy wyjmować podczas wchodzenia na górę talerze z szafek:)). Rendery są stare, teraz już projekt jest wypicowany, ze schodami idealnymi, ale nowych nie zrobiłam - a robią się takie obrazki przez dobrych kilka godzin.

Ja wiem, jestem szalona. Nawet chleb na blacie położyłam, szklanki zrobiłam szklane, kwiatki dałam pod kolor. Ale to nie bez powodu. Kuchnia "surowa", bez śladu obecności człowieka zawsze wygląda trochę inaczej.

Jestem przeszczęśliwa, że popracowaliśmy nad tym bo łazienka, która nam chodziła po głowie okazała się OKROPNA!:) Pamiętam nasze załamanie jak się okazało, że wygląda to w ogóle niewyjściowo, brzydko, mdło i cały plan poszedł do śmieci. A już kafle były w miarę wybrane itp. Siadłam więc sama jednego dnia, Mateuszowi dając wolne, poszukałam w sieci inspiracji (to też polecam! Zawsze można znaleźć fajne rozwiązanie) i zaczęłam. Skończyłam wieczorem, wliczając czas na renderowanie, czyli jakieś 3-4 godziny. I trochę ze stresem pokazałam Mateuszowi projekt. I całe szczęście trafiłam w (naszą) dziesiątkę. Jestem pewna, że gdybym pokazała mu poszczególne kafle osobno to pokręciłby nosem. Kolejny plus projektowania - razem wygląda zupełnie inaczej niż osobno. 


Generalnie renderowałam TYLKO 3 godziny, więc jest dość mało kontrastowo, za dużo szarości - biała ściana wcale biała nie jest. Ale tyle nam wystarczyło. W sklepie tylko się upewniliśmy, że wszystkie kafle położone obok siebie wyglądają dobrze.
Zainspirowałam się tymi projektami - klik, klik, klik, tylko u nich lepiej widać tą różnicę między białym i szarym:).
Ściana z obrazkiem będzie taką mini galerią czarno białych obrazów. Całość surowa, betonowa, nowoczesna. Lubię takie minimalistyczne wnętrza, z małą ilością kolorów na ścianach - łatwo wtedy dobrać oryginalne dodatki.

Większe rzeczy, które użyliśmy w projektach zrobiliśmy sami, wzorując się na zdjęciach sklepowych, by mieć pewność, że są do kupienia. Tak samo kafle - tekstury są zdjęciami danych kafli. 

Lampy koło umywalki wyglądają może dla niektórych strasznie, w rzeczywistości prezentują się (jak dla mnie) o wiele lepiej - klik. Przerażająca jednak jest cena takiego kabla (bez żarówki). Ale cóż, chce się mieć disajnerskie oświetlenie to trzeba czasem udać, że nie widzi się metki...

No więc to zajmuje mi ostatnio mnóstwo czasu, i to ponosi winę mojego blogowego milczenia. Wiem, że moglibyśmy łatwiej, bez "przesady", kupić pierwsze, albo drugie z brzegu kontakty, ale wiecie. One muszą być idealne!:) Nie potrafię odpuścić w najmniejszym stopniu, ale wiem przynajmniej, że to będzie dokładnie to co nam się podoba. 

No nic. Idę wariować dalej, a Wam życzę miłego wieczoru!
Pozdrawiam,
Marzena

czwartek, 12 lutego 2015

Dziergaj, śmiej się, fotografuj!

Powszechnie wiadomo, że każda dziewiarka to generalnie fajna babka - kto ma w rodzinie/w kręgu znajomych/w pracy/w szkole jakąś znajomą dziewiarkę na pewno przyzna mi rację. Dziewiarki są fajne i już! A co!:)
Sama poznałam już wiele dziewiarek (choć żałuję, że nie znam Was wszystkich!) i nie dość, ze można w takiej cudnej grupie porozmawiać o okołodziewiarskich rzeczach to można również nieźle się wybawić, wygadać i zwyczajnie pośmiać:). A śmiać to ja się lubię i to bardzo.

Dlatego mój konkurs (a raczej zabawa blogowa) będzie o śmianiu się właśnie i generalnie robieniu rzeczy zabawnych. Bo dzierganie wbrew pozorom nie jest to zajęcie poważne/nudne/pozbawione emocji! Skądże znowu. Gdy mamy ochotę podziergać to zrobimy to w najbardziej nieodpowiednim miejscu (według zwykłego niedziergającego śmiertelnika), podczas, niekiedy trudnej do połączenia z czynnością przekładania oczek, sytuacji. A gdy już coś wydziergamy to potrafimy znaleźć najzabawniejsze wykorzystanie tego naszego dzieła. Albo podczas sesji zdjęciowe dostajemy małej głupawki i zaczynamy robić miny niczym dziesięcioletnie dziecko (tak Asja, o Twoich językach jest mowa!:)). Niekiedy coś lub ktoś nas zainspiruje do wydziergania rzeczy, której daleko do rzeczy poważnej - torebki z oczami, czapki wikinga czy jednoczęściowego wełnianego kostiumu męskiego:).

Macie ochotę wspólnie pouśmiechać się do monitora?:)


Zasady są proste.

1. Każdy może przysłać nieograniczoną liczbę zdjęć na adres xxx
2. Zdjęcia nie muszą być dobre technicznie - to nie jest konkurs na najładniejsze zdjęcie, liczy się pomysł i zaangażowanie.
3.Tematem przewodnim jest "śmiech", "zabawa", "dzierganie z przymrużeniem oka". Żeby było łatwiej podzieliłam to na kategorię (mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie):

- dzierganie w najmniej oczekiwanym miejscu - dziergasz przez sen? Obierasz ziemniaki jedną ręką a drugą przekładasz oczka? Zjeżdżasz na nartach z robótką w ręku? A może biegasz i dziergasz? Więcej nie podpowiadam - czekam na wasze pomysły. Oczywiście nie muszą to być sytuacje z życia wzięte, zaaranżowane sytuacje baaardzo mile widziane. Czym śmieszniej, tym lepiej!

- pokaż nam najśmieszniejszą rzecz jaką wydziergałaś! Czapkę, sweter, zabawkę. Co tylko chcesz! 

- poza, mina, miejsce - sfotografuj siebie lub kogoś innego ubranego w Twoje wełniane cuda i pokaż nam swoje "drugie oblicze":). A może w trakcie sesji wydarzyło się coś zabawnego i udało się to uwiecznić?
Dla przykładu - moje zdjęcie z sesji swetra Cold Breath podczas obrywania falą.


- albo pokaż nam swoje dziewiarskie szaleństwo! Kąpiel w motkach, motki w kuchni, motki wypadające z biurka w pracy, motki wszędzie!

Oczywiście to są tylko moje propozycje. Liczę na Waszą pomysłowość - a wiem, że jej nie brakuje, w końcu dziergacie cuda niewidy!

4. Tak jak pisałam, zdjęcia nadsyłamy na maila marzena.krzewinska@gmail.com. Mile widziany opis, i najlepiej adres do Waszej strony czy bloga.

5. Termin do którego należy nadesłać zdjęcia to 12.03.2014. Po tym dniu, najszybciej jak się da, zrobię galerię z Waszych zdjęć i wytypuję trzy osoby, które otrzymają ode mnie takie oto zestawy:
Szarości z morskimi odcieniami.
Głębokie błękity z szarościami.
I coś dla fanów zieleni - delikatne, ziołowe kolory i miks w odcieniach dżungli:).

Są to ponad 100 gramowe motki od Dream in Color, jedna z wersji Everlasting Sock - nie jest ona w sprzedaży. Jak to Everlasting, jest ona skręcona z mnóstwa nitek, jest miękka i tylko czeka, aż ktoś ją zaadoptuje.
Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się informacją o zabawie z innymi, ale nie jest to wymagane do udziału.

No to teraz zostawiam Was z tą myślą, z tymi motkami i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie!:)
Pozdrawiam, Marzena.


poniedziałek, 2 lutego 2015

Wywiad, spotkanie i coś jeszcze

Jakiś czas temu otrzymałam przemiłego maila od pewnej czeskiej dziewiarki. Tereza, bo tak się nazywa, zaproponowałam mi przeprowadzenie wywiadu! Było to dla mnie zaskoczenie, (gdzie ona mnie znalazła, czemu akurat ja, jak i dlaczego?) ale jednocześnie ogromna radocha! Taka "mała" rzecz a dłuuugo cieszy:). Tereza postanowiła zrobić na swoim blogu cykl wywiadów z projektantkami z całego świata - pierwszy przeprowadziła z Nadią Crétin Léchenne, znaną z Ravelry pod nazwą ITTYBITTY, a wczoraj pojawił się na jej blogu wpis z moimi odpowiedziami. Jeśli macie ochotę zapraszam o tu: Let me introduce... Marzena Krzewińska.

Kolejna przemiła rzecz to spotkanie robótkowe, które odbędzie się w następną sobotę (07.02) o godzinie 15:30 w Bema Cafe we Wrocławiu! Zapraszam Was wszystkich!:) Więcej informacji na stronie facbookowe - Chmurka. Cieszę się podwójnie bo na reszcie poznam Agatę z bloga amanitaland.blogspot.com, która się na to spotkanie wybiera (kupiła już bilety, jejeje). Przyjedzie też Monika (creativeparuparo.blogspot.com), która to mi "uciekła" z Wrocławia i dawno się nie widziałyśmy. I więcej Wam nie będę mówić kto będzie - a będą same fajne babeczki:) - trzeba przyjechać/przyjść, żeby się przekonać!

Inna sprawa, może trochę mniej przyjemna - sprułam dziś prawie ukończony sweterek! Ale chyba wcale nie jest mi przykro, bo nie do końca mi się podobał, a jadąc dziś tramwajem wpadłam na super pomysł co z tej wełny wydziergam:). Ok, dziergałam go już 3 tydzień, ale lepiej robić dłużej, ale później cieszyć się z efektu prawda?

Uciekam odpoczywać, bo dzień trochę szalony, jak i prawie cały weekend. Myślę, że niedługo pojawi się na moim blogu informacja o zabawie/konkursie, w którym będzie trochę fotografowania, ale nie talent będzie nagradzany, a pomysł:). No i pokażę co też dla Was za smakołyki szykuję z tej okazji!

Pozdrawiam, Marzena.