czwartek, 17 października 2019

Fringe Dress

Na sam koniec sierpnia uszyłam ostatnią (tak wtedy sądziłam:)) letnią sukienkę w tym roku. Co prawda nie miałam przez to zbyt wielu okazji by ją założyć, chociaż naprawdę przydała się kilka razy podczas ostatnich letnich upałów. Jej krój i materiał wyjątkowo sprzyja wysokim temperaturom!

Mając już trzy sukienki w różowym odcieniu, postanowiłam dać szanse innym ulubionym letnim kolorom i tym razem poszłam w bardzo jasny beż. 
Mam chyba tylko pięć czy sześć kolorów, które faktycznie chcę nosić i nie widzę powodu by to zmieniać (o moich wyborach w tej kwestii możecie poczytać w poście o garderobie: klik!). Są to wszystkie jasne odcienie różu - od chłodnych, lekko wrzosowych, po ciepłe brzoskwiniowe barwy. Neutralne biele, kremy i beże. Zieleń, która jest jeszcze nie do końca określona, ponieważ naprawdę ciężko mnie zadowolić w tej kwestii :). Chłodne, złociste odcienie, a ostatnio do tej grupy dołączył kolor nietypowy, który ciężko mi nazwać - jest to coś między przydymionym kasztanowym i ceglanym. Kupiłam sukienkę w takim kolorze (klik!) i ku mojemu zdziwieniu bardzo dobrze się czuję w tym odcieniu! W tym samym klimacie są również motki od Baah Yarns, które otrzymałam w lipcu: klik!
I jak już jestem przy tym temacie to wspomnę, że włóczka ta zamieniła się już w sweter... niedługo Wam go pokażę

Ale wróćmy do sukienki. Fringe Dress to kolejny punkt na mojej liście wzorów, które planowałam uszyć w tym sezonie. Ma wyjątkowo wdzięczny, dziewczęcy krój oraz jeden z moich ulubionych dekoltów! Odrobinę mogliście zobaczyć w poprzednim poście, gdzie całkiem nieźle komponowała się z nową czapą: klik!
Ten lekko oversizowy krój jest cudowny na upały - sukienka nie klei się do ciała, pozwala skórze oddychać, nie krępuje ruchów. Jest niezwykle wygodna!

Ja wybrałam opcję z wiązaniem w pasie, by podkreślić talię. Paseczki można przyszyć albo w miejscu pionowych zakładek z przodu, albo z boku sukienki. Pierwsza opcja mnie nie przekonuje, a dodatkowo wszycie ich z boku daje możliwość wiązania na dwa sposoby - z tyłu oraz z przodu.
 

Naprawdę bardzo lubię ten kształt dekoltu! Moim zdaniem jest przeuroczy :) By usztywnić panel z guzikami, należy użyć flizeliny. Jako że szyłam z naprawdę lekkiego lnu (gramatura 130, kupiłam go w jednym z ulubionych sklepów - w duńskim MeterMeter) panele nadal są dość miękkie. Myślę jednak, że gdybym użyła grubszej i sztywniejszej flizeliny to różnica miękkości miedzy panelami a resztą sukienki byłaby zbyt duża. 

Jeszcze kilka słów o tym lnie - jest naprawdę miękki i cieniutki. Przy niemarszczonej sukience może delikatnie prześwitywać, wiec lepiej dodać podszewkę. Jak każdy len robi wszystko by pomóc nam w upalny dzień :) I bardzo lubię ten neutralny, subtelny kolor!


 Skróciłam rękawy i zrezygnowałam z patek, które je marszczyły.

Zmieniłam również kształt dołu - w oryginale przód i tył jest przedłużony i ma kształt "fali". U mnie wszystko jest na prosto. 
W tym momencie wypada powiedzieć, że naprawdę nie lubię przyszywania zmarszczonych elementów! Nitki, których używamy do marszczenia plączą się szaleńczo, wszystko jest takie nieestetyczne w trakcie, ciągle sprawdzam czy aby na pewno równomiernie rozłożyłam materiał... Na końcu się okazuje, że jest super i nie ma powodów do narzekań, ale jednak. To mój najmniej ulubiony moment w szyciu :)

No i są kieszenie! Sukienka musi mieć kieszenie!

I trochę detali:
 

Kupiłam dwa zestawy guzików i dość długo myślałam, których użyć:

Mimo że te perłowe są naprawdę piękne i kolorystycznie pasują idealnie, to wybrałam kokosa. Sukienka i materiał mają raczej rustykalny charakter, wiec błyszczące guziki trochę "psuły" ten efekt. Surowość tych drugich bardziej do mnie przemawiała. Co sądzicie?

Wybrałam rozmiar numer 4, miałam 2.2 metra tkaniny i użyłam nici Gutermann numer 198.

I myślałam, ze to będzie mój ostatni letni projekt w tym roku, i że przyjdzie teraz czas na coś cieplejszego... i tak się zaczęło, bo uszyłam niedawno coś jesiennego (niedługo Wam pokażę!!! Nie mogę się doczekać, bo to mój najbardziej "szalony" projekt!), ale potem zmieniłam zdanie :) Z dwóch powodów - raz, że nie miałam pomysłu na jesienne ubrania, nic jakoś szczególnie mnie nie kusiło, a dwa, że plany na przyszłe wakacje nabrały kształtu i wiem, że do końca kwietnia muszę naszyć trochę letnich ubrań. Sobie i Mateuszowi! Nie trzeba było mnie nawet namawiać. Uwielbiam szyć sukienki i lekką odzież. Więc jesień i zima będzie pełna lnu, bawełny i wiskozy! I bardzo mi dobrze z tą myślą.

W odróżnieniu od drutów, bo te nadal okupowane są przez ciepłe wełny. Myślę, że te dwie pasje dobrze się uzupełniają - szyję na lato i wiosnę, dziergam na jesień i zimę. I mogę obie rzeczy robić cały rok :)

Coś czuję, że następny post będzie wełniany!
Pozdrawiam,
Marzena

12 komentarzy:

  1. Moja zdolna córka. Sukienka przeurocza.szybko ogarnęłaś to szycie.

    OdpowiedzUsuń
  2. wow! Az trudno uwierzyc, ze szyjesz od niedawna. Piekna, starannie wykonana i pasuje Ci idealnie. A chyba najbardziej mi imponuje ze wszystko co robisz, co tutaj pokazujesz, jest takie przemyslane, indywidualne,z dobrych materialow, ponadczasowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak da mi się wzór, to zrobię co każą :)
      Dziękuję Ci za miłe słowa! Cieszę się, że tak uważasz - staram się szyć to co faktycznie mnie zachwyca i w czym czuję się dobrze. Robię mini modyfikacje (nie wymagające zmiany konstrukcji) by dopasować te wzory jak najbardziej do siebie. W sklepie nie mam tego wyboru i czasem trzeba iść na ustępstwa... dlatego szycie tak bardzo mnie wciągnęło! Bo ja dokładnie wiem w co chcę się ubrać :)

      Usuń
  3. Piękna sukienka i wykonanie. Sams lubię len i szyję z lnu nawet na zimę. Podoba mi się ten neutralny kolor. Odwiedzę sklep też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Len najlepszy! Chyba będę mieć niedługo całą szafę w tym materiale :)

      Usuń
  4. Przepiękna sukienka - len jest fantastyczny i jaka zdolna krawcowa !

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoja wersja podoba mi się sto razy bardziej,niż którakolwiek z tych pokazanych na stronie z wzorem. Sama bym taką z radością nosiła :). Może kiedyś dojdę do takich umiejętności i też sobie uszyję.
    Podziwiam marszczenia. To nie jest prosta sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama zainspirowałam się wersją nieoryginalną - znalazłam na instagramie zdjęcie dziewczyny, która uszyła tę sukienkę z czerwonego lnu i nadała jej zupełnie inny klimat :)

      Usuń
  6. Wszystko mi się w tej sukience podoba i popieram Twoje modyfikacje! *^v^* Pasek wszyty na bokach daje więcej możliwości wiązania a prosty dół też zawsze bardziej do mnie przemawiał niż nieregularności. I dekolt w szpic, taki akuratny, nie za głęboki ale też letnio swobodny. Rzuciłam okiem na wzór i druga wersja przodu bez guziczków też mi się podoba, może nie tyle brak guzików co to co się dzieje z rozcięciem pod szyją. ^^*~~
    Też szyję zimą letnie sukienki, trzeba być przygotowanym wcześniej, a nuż zaskoczą nas upały?... *^-^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Bardzo ciekawy jest ten drugi dekolt! Chociaż ja mam opory przed szaleństwami w tej kwestii... chociaż kiedyś myślałam, że szpic mi nie leży, i co? :)

      Usuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.