Dziś będzie kolejna część mini serii o tym, jak dziergam, czyli o mojej technice, przyzwyczajeniach i sposobach. Jeśli macie ochotę to zapraszam was do poprzedniego posta: klik!
Już jestem ciekawa Waszych komentarzy! Miło było podyskutować poprzedni razem, dowiedzieć się tylu nowych i ciekawych rzeczy. No to zaczynam!
Mieszanie motków.
Jestem leniwa i jeśli można zrobić coś łatwiej to na pewno skorzystam. Ale pod warunkiem, że to "łatwiej" wcale nie przyniesie ze sobą "gorzej". Dziergam wyłącznie z ręcznie farbowanych włóczek i wiem, że wystarczy by w jednym motku znalazło się odrobinę więcej jednego koloru a w gotowym udziergu po prostu będzie to widać. Mimo to wcale nie mieszam motków w co drugim rzędzie. Jeśli mogę to nie mieszam wcale, wszystko zależy od przewiniętej wełny. Zauważyłam, że motki najłatwiej porównuje mi się gdy już są przewinięte w kulki. Po drodze widać dokładnie jakie kolory przewijają nam się w wełnie, a gotowe kulki, które są już lekko wymieszane, łatwo porównać pod kątem jasności czy intensywności.
Jeśli motki różnią się od siebie zmieniam nitkę co parę centymetrów. Staram się dziergać w ten sposób z każdego motka, który chcę użyć. Oczywiście jeśli pojawia się coś niepożądanego jak biała plama, albo zbyt ciemny pasek, to pruję to i zmieniam motek ciut wcześniej. Niemniej nigdy nie jest to co drugi rząd, nie czułam takiej potrzeby, ale wiem, że u dziewczyn się sprawdza.
Dziergam ciasno.
Albo tak mi się przynajmniej wydaje. Trzymam mocno naprężoną nić, a przerobione oczko niemalże idealnie otacza drut. Nie mam żadnego problemu z za ciasnymi oczkami, jest tam wystarczająco luzu bym mogła spokojnie je przerabiać. Poza tym lubię drobne oczka! Podoba mi się to, że już przed blokowaniem wychodzą równe.
Ale ostatnio pokusiłam się jednak o troszkę luźniejsze próbki, które osiągam przez większe druty, a nie zmianę naprężenia nici - dzianina jest wtedy ciut inna. Wszystko zależy od tego na co akurat mam ochotę.
Czasami jednak staram się luźniej dziergać rękawy, bo w małych okrążeniach dziergam jeszcze ciaśniej (być może i Wy też tak macie), ale sprawia to, że muszę ciągle się pilnować by oczka były równej wielkości.
Długości określam w rzędach, nie w centymetrach.
Co to właściwie znaczy? Czasem słyszę, że ktoś dzierga dwa rękawy jednocześnie by wyszły takiej samej długości... chwila... To nie liczysz rzędów?:) Mam na tym punkcie bzika. Jeśli projektantka pisze "zrób 8 cm ściągaczem" to zrobię 8 centymetrów, następnie policzę rzędy i zrobię dokładnie tyle samo w innym miejscu. Ale co tam 8 cm! Będę liczyć rzędy choćby ich było tysiąc. Wszystko musi być takie samo, co do rzędu, czy oczka. Jeśli się pomylę o jeden to nie ma dramatu, ale na pewno nie mierzę wyłącznie centymetrem, bo przecież w zależności od tego jak ułożymy materiał, raz będzie dłuższy, a raz krótszy. Więc gdy mam zrobić otwory na rękawy, to one są zawsze identyczne! :) Oczy wypatrzę, ale policzę.
Pojawia się czasem w rozmowie argument, że w tym dzierganiu dwóch rękawów nie chodzi tylko o liczbę rzędów, ale też o takie samo napięcie nici (bo jak zrobimy jeden rękaw w maju, a drugi w grudniu to mogą być inne). Z pewnością jest to dobry argument, ale na szczęście nie mam z tym problemu, bo dziergam od razu oba, jeden za drugim. Nic nie leży pół roku.
Duże formy.
Jak mam coś dziergać to lubię gdy to coś jest duże. Z tego powodu mam tak mało czapek i rękawiczek (porównując się do Was:)). Priorytet mają swetry, które uwielbiam nosić i dziergać, a ostatnio odnajduję przyjemność w dzierganiu wielgachnych chust/kocyków na ramiona, ale nadal omijam szerokim łukiem te ozdobne, ażurowe - to nie mój styl.
No ale przede wszystkim swetry - zawsze, wszędzie, każdej wielkości. Sami zresztą widzicie :)
Zamykanie oczek na rękawach musi być dokładnie takie samo.
Jak nie jest, to pruję i próbuję znowu. Jak naciągnę rękaw w miejscu zamknięcia oczek to musi stawiać taki sam opór jak w drugim. Muszą być identycznie elastyczne! Układają się wtedy tak samo, w ten sam sposób potencjalnie się rozciągną a i wpływa to na komfort noszenia.
Dopasowane rękawy.
Jak już o rękawach mowa... Rękawy w swetrze muszą być dopasowane. Nie obcisłe, krępujące, ale przy ciele. Nic nie może wisieć i dyndać, a mankiety w szczególności. Jeśli widzę wzór, który ma dużo luzu w tym miejscu to albo go odrzucam, albo modyfikuję. To są oczywiście moje osobiste preferencje, wiem też, że większość z Was (a może jednak nie?) woli by ten luz był większy. Ważne by było NAM wygodnie :).
No to na dzisiaj tyle, ale mam jeszcze kilka rzeczy, którymi chętnie się podzielę w następnych postach. Koniecznie dajcie znać jak Wy to widzicie! Bo ile dziewiarek tyle sposobów prawda? :) Miło jest się od siebie uczyć.
Pozdrawiam ciepło,
Marzena
To pokolei ;)
OdpowiedzUsuńNie mieszam motków, w ogóle, lubie te przejścia kolorstyczne i chyba miałam szczęście bo żadne nieporządane paski czy plamy mi się nie trafiły ;)
Nie wiem czy dziergam ciasno czy nie, wygląda to dobrze, mam odpowiedni luz żeby wbić się w oczko, moja próbka na drutach 3mm to 30oczek na 40 rzędów przy leizu fingering i dzięki temu wygodnie liczy mi sie przy tworzeniu wzoru
Mierze centymetrem od czasu do czasu czy wszystko się zgadza ale...licznik rzędów to mój najlepszy przyjaciel! Jeżeli z prawej jest 40 rzędów to z lewej też musi być, no nie ma innej opcji u mnie! ;)
Zaczęłam od czapek i kominów i mitenek, potem były swetry dla moich dzieci, teraz powstaje pierwszy dla mnie. Pokochałam dzierganie swetrów,jest to ogromne pole do popisu i puszczania wodzy wyobraźni ;)
Rękawy wg mnie powinny być identyczne od góry do dołu, jednak przy końcu najbardziej widać różnice ewentualne więc staram się z dobrym efektem żeby były(i są) identyczne
Rękawy muszą być dopasowane a przy nadgarstku lubie mieć takie lekko przyciasne ale nie uwierające, tak co by przylegały tak jak lubie.
To chyba tyle ;)
Też czuję, że szczęśliwie trafiają mi się całkiem podobne motki:)
UsuńJa za to zaczęłam od bolerka i potem już poleciały swetry, przeplatane akcesoriami (bo jakieś przecież trzeba mieć).
Mam takie same odczucia co do rękawów! Pozdrawiam :)
Bardzo lubię czytać co masz do powiedzenia. Porównuję twoje spostrzeżenia do moich doświadczeń. Niektóre rzeczy robię odruchowo niezdając sobie z nich sprawy. Kiedyś dziergałam po kilka rzeczy na raz. Od kiedy przeczytałam u ciebie o tym jak pilnujesz aby nie zaczynać drugiej robótki zanim skończysz pierwszą postępuję w ten sam sposób. Zazwyczaj kiedy wracałam do czegoś odłożonego kilka miesięcy wcześniej już tego nie kończyłam. Też lubię małe oczka, choć nie bardzo mi one wychodzą. No cóż, pozostaje mi w tej materi tylko więcej się starać :)
OdpowiedzUsuńSuper, że udało Ci się okiełznać ilość robótek:) I że wyszło to na dobre!
UsuńCzekałam na ciąg dalszy wpisu o dzierganiu ;)
OdpowiedzUsuńHm... u mnie prawie wszystko dokładnie odwrotnie niż u Ciebie ;)
Wełna mnie uczula ale jeśli już dziergam z czegoś ręcznie farbowanego (czemu prawie nikt nie farbuje bawełny, bambusa czy lnu dla alergików?!) to motki zmieniam bezproblemowo co okrążenie, tak mi łatwiej, a i mniej znać miejsce zmiany nitki.
Nie lubię sztywnych dzianin i małych oczek, najchętniej nie sięgałabym po druty poniżej 4 a i tak zazwyczaj dobieram większe od tych sugerowanych przez producenta włóczki, żeby dzianina była bardziej lejąca. Przecież oczka i tak się po praniu i suszeniu "w zwisie" wyrównają - tak, tak nie blokuję i nie suszę na płasko ;)
Wszelkie wymiary jeśli już korzystam z wzoru interesują mnie tylko i wyłącznie w centymetrach, ja już to sobie przeliczę i dopasuję pod siebie. Nienawidzę liczenia rzędów, oczek w takcie machania drutami, dlatego w swoich sweterkach staram się mieć na rękawie jakiś warkoczyk, ażurek, motyw, cokolwiek byle by rzędów nie liczyć, a jak już muszą być gładkie to co czwarte czy piąte okrążenie wrabiam w początek kawałek zwykłej białej nitki i to te nitki liczę przy robieniu drugiego rękawa. Podobnie jak u ciebie tak rękawy raczej dopasowane ale za to ściągacz luźny, taki co raczej to zapobiega wywijaku brzegu, bo nie lubię jak mnie coś uciska.
I tak duże formy, swetry, płaszcze, bluzki, topy, na skale masową. Chust i czapek prawie nie noszę, skarpetki wolę kupne bawełniane czy frote, więc w sweterkach się wyżywam kreatywnie ;) To sweterki u innych na blogach podziwiać najbardziej lubię (a u Ciebie poa inspieującymi sweterkami też zawsze piękne malownicze fotki)
Pozdrawiam
Rzeczywiście, zupełnie odmiennie :) Na szczęście jedyny dobry sposób na dzierganie to ten, który nam się podoba, prawda? :)
UsuńCiasno dziergam i w rękawach zwłaszcza daje się to zauważyć, bo, jak wspomniałaś, jakoś tak te rękawy ciaśniej się dzierga. Mam problem wtedy, gdy ma być luźno, bo oczka nierówne mi wychodzą. Motków nie mieszam, a to dlatego, że nie umiem porządnie ich zmieniać przy robieniu na okrągło, zawsze to widać.
OdpowiedzUsuńLiczę w rzędach czy okrążeniach, bo łatwiej mi to odtworzyć np. w drugim rękawie. No i z reguły rękawy mam dość mocno dopasowane. I lubię duże formy, ale małych nie unikam :)
Pozdrawiam serdecznie :)
I ja małych nie unikam, ale pojawiają się dość rzadko, gdy jest potrzeba, lub mnie bardzo natchnie :)
UsuńJa trochę mam podobnie do Antracytowej. Rzędów nie lubię liczyć i mierze w centymetrach. Chyba że robię coś dla projektanta i wytyczne są w rzędach, załaczam moją aplikację do mierzenia rzędów i wio Dziergam lużno ale nie luzacko i przez wiele lat robiłam na dużych drutach, najmienijsze to były druty numer 5. Lubię ręcznie farbowaną wełnę i najlepiej nie zmieniam motków bo lubię te mieszanki kolorów. W sezonie letnim dziergam dużo z bawełnu i lnu – te dwie włóczki są wdzięczne bez blokowania i nawet je możesz rozwiesić. Robię dwa rękawy jednocześnie, wykorzystując ‘magic loop’ no bo nie muszę liczyć rzędów
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja tylko mieszanki wełniane i samą wełnę przerabiam? Może to się zmieni, ufarbuję sobie jakąś bawełnę, zobaczymy:)
UsuńDzięki za te wpisy o różnych sposobach na dzierganie:) Z zapartym tchem czytam Twoją opowieść ale również komentarze dziewiarek:) Ileż się można nauczyć:) Ja dziergam raczej luźno choć chciałabym ciut ciaśniej. W trakcie czytania komentarza Antracytowej pomyślałam, że mogę robić odwrotnie niż ona czyli zawsze dobierać druty o rozmiar mniejsze niż zalecane:) Spróbuję w nowym udziergu. Motki ręcznie barwione raczej mieszam jakoś mi to nie przeszkadza:) Rzędów nie lubię liczyć a to już mi przeszkadza:) Dlatego pomyślałam, żeby zakupić licznik rzędów i pójść w ślady Anonimowego:) Co do rękawów lubię jak Ty aby były przy ciele ale równocześnie nie uciskały nadgarstka:) No i zdecydowanie lubię duże powierzchnie:):):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Polecam BeeCount Knitting Counter app (na Android) pomaga w liczeniu:-) Przetestowana przez dziewiarki na Raverly
UsuńDzięki:):):)
UsuńTusiu, pomysł z mniejszymi drutami absolutnie dobry! :)
UsuńNie mieszam motków - jak wyjdą plazmy czy paski to tak miało być��. Dziergam bardzo luźno, zazwyczaj muszę brać dużo cieńsze druty niż zalecane, żeby próbka dobrze wyszła. Nie liczę rzędów - przykładam jedną stronę do drugiej i porównuje czy są takie same. Rękawy też wolę dopasowane i koniecznie długie za nadgarstek. Też wolę większe formy, czapki robię jak potrzebuję, a skarpetek prawie wcale...
OdpowiedzUsuńSkarpety zrobiłam raz i ich nie noszę :)
UsuńMierzenie poprzez przykładanie przeraziło lekko moje "natręctwa" :D Myślę jednak, że odchodzi Ci mnóstwo roboty przy liczeniu i stresu przy okazji :)
Licznik rzędów moim przyjacielem ;-)
OdpowiedzUsuńMam dwa różne i jeszcze mi mało, zamierzam sobie dokupić. Zaznaczam sobie nie tylko rzędy, ale np. ilość powtórzeń wzoru i inne takie. Szkoda tylko, że liczniki są takie brzydkie :/
Dziergam chyba skrajnie luźno, dlatego zazwyczaj biorę druty nawet dwa rozmiary mniejsze niż przewidziane. Druty 2 mm to dla mnie normalka, a robiłam ostatnio skarpetki na 1,75 (ChG) i też bardzo mi się ten rozmiar spodobał. Angular leci na 3,00 :)
Rękawy robię magicloopem oba na raz, bo nie chce mi się liczyć i mierzyć. Wyjątkiem są rzeczy, które robię z dwóch nitek, bo cztery kłębki plus magicloop to już trochę zbyt wiele szczęścia ;-)
Teraz będę klęła w żywy kamień - w swetrze, który właśnie zyskuje zaszczytne miano UFOka, robiłam po jednym i pewnie skończy się pruciem tego, co już zrobiłam.
A rękawy też lubię dopasowane, ale - rękawy, a nie pachy. Raglaników przyciasnych pod pachami nie znoszę, moim zdaniem wyglądają paskudnie, to jakby wciskać się na siłę w zbyt mały rozmiar.
Bardzo mnie intryguje, co robisz z nitką, jeśli zmieniasz motki co parę cm?
Tak, dzierganie dwóch rękawów z 4 motkami turlającymi się wszędzie... o nie :)
UsuńCo do nitki przy zmianie motka - Zostawiam je najpierw luźno wiszące z lewej strony, nie ucinam zazwyczaj od razu bo przy pruciu byłby smutek. Mam wtedy uczepione dwa, trzy kłębki do swetra. Jak mi to przeszkadza to je czasem ciachnę, jak nie to dopiero po skończeniu. Tnę, wiążę, chowam :)
No tak, powinnam się była domyślić, bardzo dziękuję za podpowiedź :)
UsuńJa takie wiszące kłębki czasem podpinam agrafką do udziergu, o ile nie są zbyt duże i ciężkie, rzecz jasna :)
Piękne zdjęcia i wczytam się w rady :)
OdpowiedzUsuń