...czyli środowa zabawa u Maknety. Dawno nie czytałam i nie dziergałam z Wami i cieszę się, że zabawa ciągle trwa w najlepsze, bo chętnie do niej wracam:). Dawno nie przeczytałam książki. Pisząc dawno nie mam na myśli zeszłego roku, ale odkąd się urządzamy nie mam do tego głowy. Ale naszła mnie chęć ostatnio, Mateusz zakupił e-booka i zaczęłam czytać "Dochodzenie 2" (David Hewson). Przeczytałam kiedyś pierwszą część i wciągnęła mnie bardzo, choć mam mieszane uczucia co do zakończenia. Jestem na samym początku, więc nie mogę nic powiedzieć na temat książki, ale podejrzewam, że część z Was i tak już ją przeczytała.
Na drutach męski. Już prawie, prawie i będzie ściągacz - muszę przymierzyć, ale akurat model sobie leży i odpoczywa.
Robię go z Leizu DK od Julie Asselin. Po wydzierganiu pierwszej rzeczy z Leizu (Worsted) zachwyciłam się tą nitką niesamowicie i ostatnio dziergam z niej na okrągło:). A u Julii dostępne jest już Leizu w wersji fingering i chyba oszaleję z radości!
Generalnie to dzieją się ze mną dziwne rzeczy ostatnio... Smolec tak na mnie działa, pole kukurydzy za oknem, spokój i cisza, której we Wrocławiu bardzo mi brakowało. Zaczęłam biegać. A ja na naprawdę nienawidzę biegać! To nie mój rodzaj ćwiczeń. Ale chyba powinnam użyć już czasy przeszłego, bo biegam i całkiem fajnie się z tym czuję. Wstaję rano w nieciekawym nastroju i lecę, a gdy wracam to zmęczenie nie pozwala myśleć o głupotach, sprawia, że się jest z siebie zadowolony, ma się (wbrew pozorom) ochotę na więcej.
Ciekawa jestem skąd ta nagła zmiana nastawienia. Podejrzewam, że wcześniej, gdy biegałam z Mateuszem, to biegałam za dużo i za szybko. Nie ma sensu lecieć 8 km, celując w super czas tylko po to by po jednym takim wypadzie stracić wszelką ochotę na ruch. Biegam ile daję radę i jakim tempem daję radę. Powoli mam zamiar zwiększać dystans, ale na tyle powoli by nie czuć, że mi nie idzie.
Małe sukcesy nieźle motywują, więc nawet jak przebiegniesz truchtem 2 km, mimo że Twoja kondycja dawno poszła w świat, to już jest coś. I nawet taka ja - pani "o matko jakie bieganie jest okropne!" może biegać i czuć się dobrze!:)
No dobra, ja lecę odpoczywać (też sobie zasłużyłam, a co!) albo bawić się w moje ostatnio ulubione zajęcie, czyli "nauczę się nazw i położenia wszystkich państw na świecie" (to dopiero dziwne co?:) hihi) a Wam życzę spokojnego wieczoru.
Pozdrawiam,
Marzena
Zaglądam na Twojego bloga od dawna, ale chyba po raz pierwszy spotykamy się na WDiC :)
OdpowiedzUsuńWłóczka, którą dziergasz wygląda pięknie, wcale się nie dziwię, że się nią zachwyciłaś. Pozdrawiam!
To ja lecę do Ciebie! I bardzo mi miło, że mnie odwiedzasz:)
UsuńO, bardzo cenne spostrzeżenia w temacie biegania, że lepiej robić takie rzeczy swoim tempem, tak żeby się od razu nie zniechęcić nadmiernym wysiłkiem!
OdpowiedzUsuńI bardzo mi się spodobał pomysł z tym wkuwaniem nazw i położenia państw :))). Dawniej namiętnie studiowałam słownik wyrazów obcych i przy okazji zapamiętałam też sporo ciekawych łacińskich sentencji. A w dzieciństwie z siostrą lubiłyśmy bawić się wielkim atlasem geograficznym, wyszukując różne dziwne nazwy albo miejsca występowania różnych bogactw naturalnych, upraw itd. Spędziłyśmy tak wiele czasu i w efekcie do dzisiaj pamiętam mnóstwo takich szczegółów :).
Czasem mnie bierze na takie "doszkalanie", które teoretycznie nie przyda się w życiu, ale lubię wiedzieć. Dla samego faktu. I cieszę się, że nie wydaje Ci się to dziwactwem:). Mnie to po prostu kręci:)
UsuńJak byłam dzieckiem to razem z bratem lubiliśmy przeglądać atlasy, książki o historii, z ciekawostkami o świecie.
Pozdrawiam!
O tak! Dokładnie o to chodzi z bieganiem! Ja miałam tak samo - kiedyś wyszłam pierwszy raz na trasę z mężem - on biegł szybko i lekko (i skubany nawet przez telefon normalnie gadał, bo ktoś do niego zadzwonił...), ja wypluwałam płuca i co chwilę szłam zamiast biec, wcale mi się to nie spodobało i zostawiłam bieganie na pół roku. A potem zaczęłam sama, po troszku, swoim tempem i naprawdę pokochałam ten ruch! *^v^*
OdpowiedzUsuńPrawda? Demotywuje coś takiego na długi czas. Ja wolę biegać sama. Nie muszę się do nikogo porównywać. Poza tym jak biegam sama to nie gadam, bo jak gadam to gorzej mi się oddycha i nie mogę się skupić:)
UsuńPiękna ta włóczka... <3
OdpowiedzUsuńZ bieganiem mam dalej tak jak dawniej...najgorsza forma aktywności fizycznej- trauma ze szkoły.
Próbowałam się przemóc, po swojemu... i nadal nie wyszło.
Ja w szkole miałam dokładnie to samo, jak było bieganie to chciałam być przeziębiona, kontuzjowana itp. aby tylko nie musieć biec...
UsuńDorzucę jeszcze, że panele podłogowe piękne! ani trochę nie ogryzione!!!
OdpowiedzUsuńHihi, dziękujemy! Korciło nas by podgryzać, ale byliśmy dzielni:P
UsuńBieganie to chyba najgorsza forma aktywności fizycznej jaką uprawiałam. Jakiś czas temu zaczęłam biegać i nawet dobrze mi szło, pomalutku, w swoim tempie, 7 km w godzinę. Byłam wyczerpana ale biegłam ponownie aż ni stąd ni zowąd, kiedy wydawać by się mogło, że już będzie tylko lepiej przyszedł kryzys, krzyk, płacz, złość... i koniec :) Ale szkoda mi i wciąż się borykam z tym żeby znowu zacząć.
OdpowiedzUsuńA nauka tych państw i ich położenia wcale nie jest głupia, fajnie być zorientowanym co i gdzie :)
Nie kuś dziewczyno tymi włóczkami bo mój porfel tego nie wytrzyma :)
Pozdrawiam serdecznie.
Może miałaś "zły czas"? Jeśli dobrze Ci szło to może warto kiedyś jeszcze?
UsuńI rzeczywiście fajnie z tą wiedzą. Czuję się odrobinę mądrzejsza:)
Uczenie się nazw państw i ich położenia wcale nie jest dziwne, co prawda nie posiadam tej umiejętności, ale zdarza mi się przekopywać wszelkie hasła na Wikipedii, które tylko wydają mi się ciekawe, bądź są ze sobą powiązane - taka się potem czuje mądra, że ho ho ;)
OdpowiedzUsuńWłóczka przepiękna - idealny odcień szarości :)
Bieganie jest dla mnie porównywalne do całego zła tego świata. Od jakiegoś czasu sąsiadka próbuje mnie do niego namówić, a ja wzbraniam się jak tylko mogę. Mam wrażenie, że zanim dobiegłabym na chodnik już wypluwałabym płuca - a mieszkam na parterze i jest to wstrząsająca odległość około 5 metrów korytarza plus parę stopni schodów ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Alicja, mam tak samo. Jak już wejdę na wikipedią, albo na mapy googla to przepadam. Czytam, oglądam, szukam:).
UsuńOj tak z bieganiem jest jak z każdym innym sportem nie ma co przesadzać, ja zbieram się do powrotu do weekendowego biegania, bo rano przed pracą niestety brak szans musiałabym wstawać o 5.30 a na to jestem poprostu za leniwa ;). Włóczka wygląda wspaniale powiedz jeszcze tylko czy się nie mechaci?
OdpowiedzUsuńLeizu bardzo mało się mechaci. Słowa dziewiarki!:) Mam z niej golf i noszę go niemalże cały czas. Od nowego roku. Nie ma potrzeby go golić:)
UsuńTeż jestem pani "o matko jakie bieganie jest okropne", a nawet gorzej - "o matko jak trudno wstać z fotela" ;-), wiec strasznie podziwiam i zazdraszaczam wszystkim biegającym, bo mimo wszystko jakoś nie umiem się do niego przekonać.
OdpowiedzUsuńSzary męski będzie cudowny.
A Dochodzenia nie znam, może kiedyś uda mi się nadrobić
Wyjdź choćby na 5 minut, potem na 6, 10, i samo pójdzie:)
UsuńTo fakt, ze male sukcesy motywuja. Podobno trzeba znalezc taka forme sportu z ktora nam dobrze, nie ma sensu katowac sie czyms co nam nie lezy. Ale czasami po prostu trzeba tez przetrwac pierwszy najtrudniejszy moment rozruchu, kiedy organizm nie jest dosc rozruszany i wszystko idzie opornie. Zazdroszcze wiejskich klimatow za oknem. U mnie za oknem ruchliwa ulica i te samochody ciagiem. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńTeż miałam takie widoki. Przez ostatnie 4 lata.
UsuńJa też nie lubiłam biegać. Bieganie to była kara za grzechy, a już pobiec dłużej niż 10 minut, ło matko toż to szmat czasu. I też zaczęłam od małych kroczków. Trochę truchtu, trochę biegu. W sumie to jak biegnę to więcej truchtam, ale ponoć dobrze biec długi i wolno. Taki styl mi najbardziej odpowiada. Książki nie czytałam, u mnie ostatnio też w tym temacie posucha, na nic konkretnego nie mam ochoty a czytanie dla samego czytania to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że ćwiczyć we własnym, a nie cudzym tempie. Polecam wpis na moim blogu: http://wharmonii.blogspot.com/2015/03/keep-calm-and-work-out-rozowa-czapa-412.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja też nie znosiłam biegania, a teraz biegam kilka razy w tygodniu i coraz bardziej mi się to podoba. Biegam z dziewczynami podobnie początkującymi jak ja, ale kiedyś dołączyła do nas bardziej zaawansowana znajoma i pierwsza uwaga, jaką nam dała było: zwolnijcie, biegacie za szybko. Lepiej truchtać tempem emeryta dłużej i dalej niż zmęczyć się po paru metrach. Wzięłyśmy serio jej radę i już następnym razem zamiast 4km z przystankami przebiegłyśmy 6km bez przerw :)
OdpowiedzUsuńDla takiej włóczki chciałabym się nauczyć ładnie robić na drutach. Istotne jest słowo ładnie ;) gdyż podstawy ogarniam :P u Ciebie na pewno oczka wypadają tak równiutko i wprawnie.
OdpowiedzUsuńNie potrafię się zmobilizować do biegania i może dlatego trudno jest mi pojąć dlaczego ludzie tak bardzo lubią taką formę rekreacyjną na swoje usprawiedliwienie mam iż udało mi się znaleźć inną formę wyszalenia zamiast biegania (no żeby nie było, że jestem ruchowym skończonym abnegatem :P) ;) wybrałam deskę longbordową i na niej szusuje po trasach dla biegających i rowerowych :)
Pozdrawiam przeciepło i trzymam kciuki :)
no może ....to bieganie. Chyba najtrudniej zacząć?
OdpowiedzUsuńWally zwiedza świat......pamiętasz? co środa w kiosku.Wróciła chęc poznawania swiata z dzieciństwa hi hi
OdpowiedzUsuńBiegaj biegaj choć wolałabym abyś biagała jednak z Mateuszem...po tych polach
Jaka szarość na zdjęciu piękna. A skoro sklepik z włóczką prowadzisz, to może podpowiesz mi, która by się nadawała do haftu pętelkowego?
OdpowiedzUsuńNiestety nigdy nie haftowałam! :( Pomijając lekcje techniki i nie wiem jaka włóczka byłaby najlepsza...
Usuń