wtorek, 5 maja 2020

Zapraszam na śniadanie

Kulinarnego posta chyba jeszcze u mnie nie było, prawda? :) No to robię wyjątek. Zapraszam na śniadanie!

Mimo że daleko mi od stosowania wszelkiej maści popularnych diet i tysiąca internetowych reguł, to swoje jedzenie traktuję całkiem poważnie i mam bardzo konkretne preferencje. Ponad sześć czy siedem lat temu postanowiłam zmienić sposób odżywiania (problemy zdrowotne oraz chęć zmniejszenia wagi) i powoli, krok po kroku, wybadałam co lubię najbardziej, co mi szkodzi oraz ile powinnam jeść by utrzymać pożądaną wagę lub zrzucić ją gdy jest taka potrzeba. Zmiany dotyczyły wszystkich posiłków, ale te najfajniejsze zaszły w kwestii śniadań. Pozostawmy więc póki co te pozostałe posiłki (cóż, u mnie to "pozostałe" w zasadzie nazywa się po prostu "obiad" i owoce w ramach przekąsek:)) i skupmy na moim ulubionym! 

W kwestii śniadań jestem człowiekiem owsianką, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Równie mocno jak owsiankę kocham owoce! I jak już się domyślacie, że to one właśnie stanowią większość moich porannych posiłków.

Mam to szczęście, że najbardziej na świecie lubię jeść owoce i warzywa. Zostawiam mięsko, dojadam ziemniaczki. Zobaczcie jakim tanim w utrzymaniu dzieckiem byłam :) Gdy mam do wyboru tłustą smaczną przekąskę, albo arbuza czy mandarynkę, z przyjemnością wybieram to drugie!
Kiełbaski czy boczek nie pojawiają się u mnie na talerzu nie tylko z powodu mojej ostatniej niemalże całkowitej rezygnacji z mięsa - absolutnie nie przepadam za tłustymi śniadaniami. Nigdy nie przepadałam za takimi smakami z rana. Dla mnie są to posiłki ciężkie, kaloryczne i zbyt obfite, a ja po przebudzeniu mam strasznie malutki żołądek i niewielkie zapotrzebowanie energetyczne :) Mieści się tam tylko odrobina owsianki i herbata.
Nawet popularna jajecznica przyprawia mnie o mdłości, więc bez wyrzutów sumienia wykreśliłam te dania z mojego życia.

Jadam więc głównie śniadania "na słodko", chociaż myślę, że to stwierdzenie niektórym kojarzyć się może ze zbyt dużą ilością cukru i ogólnie niezdrowym jedzeniem. Faktycznie, można jeść na śniadanie naleśniki z czekoladą i bitą śmietaną, ale to zupełnie nie moja bajka. 
Podzielę się dziś z Wami kilkoma moimi pomysłami na śniadanie, ale uprzedzam - nie wiem ile jest w nich kalorii, węglowodanów czy cukru, nigdy tego nie liczyłam, nie kręci mnie to wcale, wiem tylko, że mając je w swoim codziennym jadłospisie czuję się lekko, brzuch daje mi spokój przez większość czasu, waga najpierw posłusznie spadła, a teraz trzyma się grzecznie jednej wartości i co najważniejsze - cieszę się z każdego śniadania, bo jest po prostu przepyszne! I ta ostatnia kwestia niech nas dziś interesuje najbardziej :) Jeśli więc szukacie inspiracji na nowe smaki to liczę, że uda mi się coś Wam podpowiedzieć.

Od poniedziałku do piątku jadam śniadanie w samotności, a że jest wcześnie rano (wstaję przed siódmą) to nie mam głowy do długich przygotowań czy gotowania. Wybieram wtedy proste rozwiązania i niemalże zawsze jest to owsianka. Najczęściej po prostu zalewam płatki dzień wcześniej mlekiem i rano zajadam z ulubionymi owocami i orzechami. Jako że naprawdę potrzebuję niewiele by się rano najeść i wytrzymać do obiadu, u mnie to są 2-3 łyżki owsianki i spora porcja owoców. Nie słodzę owsianki w ogóle, nie czuję takiej potrzeby, ale gdy Mateusz skusi się na to samo co ja, to zawsze dosładza sobie ją syropem klonowym.
Takie śniadanie jest banalnie proste w przygotowaniu! Idealne w ciągu tygodnia gdy patrząc ledwo na oczy muszę się przygotować do pracy. Kombinacji jest wiele - od rodzaju mleka i tego co dodamy do moczenia, po owoce i inne składniki (orzechy, owoce świeże i suszone, ziarna...)

Od moczonej owsianki w ciągu tygodnia bardziej lubię tylko domową granolę. Gdy byliśmy w Szkocji, kupiłam sobie tam książkę jakby specjalnie napisaną dla mnie...


The New Porridge jak sama nazwa wskazuje, traktuje o owsiance :) Ale w zupełnie nowym wydaniu! Co więcej, znajdziecie tam przepisy nie tylko z użyciem płatków owsianych ale również wszelkiego rodzaju kasz. Znajdziecie tu owsianki chrupkie, na ciepło, zimno, na słono czy nawet lekkie, zdrowe desery! Nie kolekcjonuję książek kucharskich, ale cieszę się, że mam tę konkretną. Nawet jeśli nie skorzystałam jeszcze z większości przepisów, to jestem jej wdzięczna za dwa przepisy granolę, które robię regularnie. Książkę można kupić na przykład na Amazonie (i zerknąć trochę do wnętrza).

Granolę jem tak jak owsiankę moczoną, ale dodaję jeszcze jogurt naturalny. Upieczenie jej jest banalnie proste, łatwo można modyfikować podstawowy przepis dodając składniki, które akurat mamy w domu. Domowa granola jest po prostu o niebo smaczniejsza niż ta ze sklepu. Sami decydujemy też ile jakich składników dodamy i jaki poziom słodkości nam odpowiada. Ja zawsze redukuję syrop klonowy o połowę. Z granolą obecnie mam tylko jeden problem - trochę nie lubi się z aparatem ortodontycznym, zwłaszcza zaraz po wymianie łuku... Ale od czego się ma moczoną owsiankę?

Zimą, gdy brakuje świeżych owoców, przygotowuję czasem owsiankę pieczoną - Pimposhko, dzięki za inspirację! Mateusz też ją bardzo lubi i zabiera czasem do pracy (zabiera owsiankę, nie Pimposhkę:P) Piekę ją dzień wcześniej, nie podgrzewam rano bo ja akurat lubię na zimno. Fajny przepis znajdziecie o tu: klik! Korzystam z niego za każdym razem, tylko zmieniam dodatki.

Na razie jest trochę nudno (ale naprawdę smacznie!), bo w tygodniu najważniejsza jest łatwość przygotowania. Ciekawiej się robi w weekend!
W soboty jadamy zazwyczaj pół na pół - raz słodko, raz słono. To drugie to wszelkiego rodzaju kanapki z warzywami i pastami, bo chleb (zwłaszcza ten domowy) też jest na podium moich ulubieńców. Ale miało być o słodkich, więc na początek... jaglanka!

Zdjęcia zawsze z telefonu bo nie ma czasu na wyjmowanie aparatu gdy takie pyszności czekają! Plus często fotografuję porcję Mateusza, który je zdecydowanie więcej - taka porcja prezentuje się jednak ładniej:))
 (Budyń jaglany z bananem i masłem orzechowym. Dodatki: borówka, orzechy włoskie, figi suszone, banan, chia i syrop klonowy).
 
Budyń jaglany mnie po prostu kupił - pierwszy raz jadłam tę kaszę właśnie w tej formie i odkryłam, że przez wiele lat traciłam wiele dobrego. Spotkałam się z opinią, że budyń ma gorzkawy posmak i sporo osób rezygnuje z przyrządzania go już po pierwszym razie. Mi też udało się raz przyrządzić go źle, ale najczęściej jest gładki, delikatny i przepyszny! Ważne by dobrze opłukać kaszę i gorzki posmak znika. Korzystam zawsze z przepisów z Kwestii Smaku (klik!), a nasze ulubione to budyń czekoladowy i ten z masłem orzechowym. Ja pomijam słodzenie samego budyniu, a jeśli chcę poszaleć to oczywiście dolewam na wierzch ukochany syrop klonowy (najlepszy!), ale najczęściej cukier z owoców jest dla mnie wystarczający.
(Budyń jaglany z kakao, zawsze pomijam czekoladę. Dodatki: banan, orzechy, chia, figi suszone)

Taki budyń można przygotować z czymkolwiek! Samą kaszę zblendować z owocami, masłem orzechowym, kakao czy na przykład wiórkami kokosowymi lub po prostu zmienić rodzaj mleka by uzyskać zupełnie inny smak. Jest bardzo pożywna, więc nie potrzeba jej dużo by się najeść. U mnie i tak najczęściej jest więcej owoców niż bazy, chociaż w weekend pozwalam sobie na ciut większe porcje :) Wspólne śniadanie z książkami rządzi się swoimi prawami!

Jako że w weekend mamy więcej czasu, niekiedy gotujemy owsiankę i jemy ją na ciepło. Moja ulubiona wersja to ta z prażonymi jabłkami. Przepis z Kwestii Smaku: klik! Prosta w wykonaniu, w zasadzie potrzebujecie tylko owsianki, mleka i jabłek. 

Czasem rezygnujemy ze zbóż i jemy tak zwane smoothie bowl. Jest to miska gęstego koktajlu zrobionego z jogurtu naturalnego i owoców, wypełniona po brzegi zdrowymi dodatkami.

Truskawkowo-bananowe smoothie. Dodatki: banan, domowa granola z cynamonem, borówki, truskawki, nerkowce i chia.

 Wyjątkowo obfita micha :) Bananowy koktajl udekorowany bananami, kiwi, borówkami, orzechami laskowymi, marakują, chia i proszkiem maca.

Tak samo jak w przypadku budyniu - można wrzucić tu cokolwiek się lubi lub ma pod ręką. Zawsze wyjdzie! Ale pamiętać trzeba o tym, by koktajl był gęsty. Inaczej potopią się owoce, ale wiadomo, smaku to nie zmieni :)

Inne przepisy, jakie co jakiś czas przewijają się u nas w weekendowe poranki, to na przykład placuszki z mąki kokosowej. Dlaczego akurat z tej mąki? Tylko dlatego, że lubię kokosy i mają inną strukturę niż klasyczne naleśniki/placki. Są bardziej suche i kruche, ale zdecydowanie ich największą zaletą jest bycie kokosowym. 
Placki z mąki kokosowej z bananem, suszoną figą i borówkami.

Zupełnie zapomniałam skąd wzięłam przepis! Nie robię ich zbyt często, więc nie mam ulubionych instrukcji. 
Gdy byliśmy na Bali mieliśmy w naszym hotelu wyjątkowe śniadanie - można było wybierać między czterema zestawami, każdy z nich miał cztery pozycje, a w każdej pozycji dwie opcje :) Szaleństwo! Cóż, przez cztery dni jadłam ciągle to samo - opcja, którą wybierałam było pełna owoców, owsianki i soków, ale najważniejsze były placki kokosowe! Mistrzostwo! Rzecz w tym, że nie ma opcji bym je odtworzyła. Po pierwsze dlatego, że nie jestem tak utalentowanym kucharzem, a po drugie i najważniejsze - były one robione z grubo tartego świeżego kokosu, nie z mąki. Smak nie do podrobienia. A na placuszkach leżały karmelizowane banany... rozmarzyłam się :)

Ze słodkich śniadań lubię również tosty francuskie (z owocami oczywiście), ale że są smażone, głównie na maśle, to jemy je rzadko, bo jednak już są dla mnie odrobinę za ciężkie jak na poranny posiłek. I tego jednego akurat Mateusz nie lubi, chyba, że w wersji na słono :)

Słone śniadania też często się u nas pojawiają, a z tych bardziej wymyślnych lubię najbardziej gofry!
 
Ale nie są to te same gofry, które zjeść można na deptaku nad morzem. Przyrządzam je z pełnoziarnistej mąki i dosłownie odrobiny tłuszczu. Przepis znajdziecie tu: klik! Podaje je z hummusem, z pastą z suszonych pomidorów, z awokado, warzywami czy jajkiem w koszulce (tak sobie trochę schlebiam że całkiem nieźle umiem w jajka w koszulce:)). Takie śniadanie wymaga trochę pracy, ale lubię czasem wstać wcześniej i przygotować niespodziankę Mateuszowi. Na zdjęciu jego porcja, ja zjadam dwa gofry, chociaż po jednym mogłabym przestać... ale niby jak?:) Spróbujcie wytrawnych gofrów, sami zobaczycie!

A jakie smaki dominują u Was? Bardziej na słono czy słodko?
Jeśli nie próbowaliście nigdy tego rodzaju śniadań to polecam Wam dać im szansę - napiszcie czy smakowało! I koniecznie podrzućcie coś czego nie znam. Chętnie spróbuję nowych smaków.

Smacznego!
Pozdrawiam, Marzena

18 komentarzy:

  1. A jakie płatki owsiane zalewasz wieczorem mlekiem?
    Zwykłe czy błyskawiczne?
    Pozdrawiam, Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze używam zwykłych płatków (górskich)) :) Mleka wlewam tylko tyle, by przykryły dokładnie płatki. Są wtedy bardziej geste na drugi dzień, bez nadmiaru mleka.

      Usuń
  2. Drugie pytanie. Weszłam w link na temat budyniu jaglanego. Nic nie rozumiem z tego przepisu a brzmi on tak:Budyń jaglany powstaje z dokładnie zmiksowanej ugotowanej kaszy jaglanej z dodatkiem mleka (krowiego lub roślinnego) oraz innych składników, np. banana lub masła orzechowego. Tzn. co? Najpierw się gotuje kaszę jaglaną (piszesz, że umytą żeby straciła gorycz) ale w czym i jak długo, ile tej wody czy mleka do ugotowania? A potem kaszę zmiksować znowu z mlekiem? Ile go dodać?
    Pozdrawiam, Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, pod tym opisem, który przeczytałaś, znajdziesz dokładny opis wykonania :) Musiało Ci umknąć!

      Usuń
    2. Dzięki. Umknęło:)

      Usuń
  3. Matko jakie to wszystko piękne i na pewno pyszne! Można się najeść od samego patrzenia. Kaszę jaglaną lubię, budyniu z niej nie robiłam. Trzeba spróbować !
    Ostatnio spożywam na śniadanie coś co nazywam błotem - zmiksowany z mlekiem roślinnym banan, pół pomarańczy, dużo liści pokrzywy, siemię lniane i zmielony ostropest. Pycha choć nie wygląda. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj znać czy Ci budyń zasmakuje! :)
      Lubię rano pobawić się i trochę poukładać wszystko na talerzu, dzięki!
      Błoto brzmi bardzo ciekawie. Nie jadłam pokrzywy nigdy, kojarzy mi się tylko z bólem :D Opowiedz coś o tym więcej!

      Usuń
  4. Twoje śniadania są przepiękne, przepyszne i w moim stylu, czekam na świeże truskawki, borówki i maliny z własnego podwórka. A zimą i wiosną najczęściej piję duży kubek gęstego koktajlu: dynia ugotowana + płatki owsiane zalane wrzątkiem i napęczniałe + banan + pasta z kurkumy (z pieprzem). Rozcieńczyć wodą lub mlekiem do odpowiedniej konsystencji, dosłodzić miodem, lub nie, dosmaczyć cynamonem, jeśli się lubi. I właśnie się martwię, że oto dynia mi się kończy w piwnicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, też nie mogę się doczekać świeżych owoców (arbuza zjadam na kilogramy!).
      Koktajl z dyni mnie bardzo zachęcił, głównie przez dynię, bo jest to jedno z moich ulubionych warzyw. Kusi mnie by zrobić sobie sok z dyni, ale wolałabym ze świeżej, więc zapewne potrzebuję sokowirówki?

      Usuń
    2. Ja wrzucam surową dynie do blendera i dodaje mąkę owsianą, zmielone siemię lniane, marchewkę, jabłko... ogranicza Cię tylko wyobraźnia i dostępność produktów:-) A śniadania owsiane to moja bajka:-)) Muszę spróbować z budyniem jaglanym na śniadanie - dodawałam do koktajlów zamiast mleka krowiego,takie mleko jaglane;-).

      Usuń
    3. No to teraz koniecznie muszę spróbować! Dziękuję :)

      Usuń
  5. Wiedzialam, ze Pimposzka maczala w tym palce, interaktywnie :D
    Nie widze sie zapiekajaca owsianke, ale gotujaca, jak najbardziej. Owoce swieze z wlasnego ogródka wszakze juz kwitna (truskawki).
    Po kilku tygodniach zycia od rana do wieczora i potem sie zobaczy, powoli wracam do zycia i do kuchni. A owsianka nie tylko, ze dobra, to i zdrowa.
    Pozdrawiam Cie serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Późna wiosna i całe lato to dla mnie istny raj - jem wtedy owoce na kilogramy :D Szkoda je latem zapiekać, więc piekę owsiankę tylko zimą. Nie lubisz zapiekanej czy po prostu nie chciałoby Ci się robić?

      Usuń
  6. Nie wiem, co się dzieje, ale bardzo często mój komputer strajkuje, kiedy chcę Tobie coś napisać. Ale nie poddam się, szczególnie przy tak smakowitym temacie :) . Uwielbiam takie dania, o jakich tutaj napisałaś, choć w mojej wersji jest dużo mniej składników słodkich, a więcej tłustych, czyli mniej owoców, a więcej orzechów, wiórków kokosowych (albo płatków kokosowych, są pyszne). Ja w ogóle nie jem takich zwykłych słodyczy od wielu lat i smaki pozmieniały mi się na tyle, że takie ilości owoców w jednym daniu to by chyba było za dużo. No i nie przepadam za śniadaniami na słodko, natomiast w ciągu dnia lub na kolację - bardzo chętnie. Jadam chleb (sama piekę na zakwasie), właśnie na śniadanie i często tylko na śniadanie, ale właśnie na słono. Nawet chleb z dżemem mi z rana nie pasuje, a dżem to tylko własnej produkcji, bez cukru, mój ulubiony to aronia z jabłkami, która swoją drogą doskonale pasuje do owsianek i innych mieszanek z płatkami.
    W każdym razie Twoje propozycje bardzo chętnie bym pochłonęła na jakiś inny posiłek. Ta książka o owsiance wydaje się dla Ciebie stworzona :), miło jest znaleźć coś takiego idealnie dopasowanego do upodobań.
    Przypomniałaś mi granolę! Już ładnych parę lat jej nie robiłam, ale kiedyś zajadałam się nią nawet na sucho, żeby nie powiedzieć - objadałam. To jest takie pyszne! W moim przypadku z pewnością nie sprzyja zachowaniu przyzwoitej sylwetki, bo nie umiem się opanować. Może sobie znowu zrobię :) .
    A jeszcze chciałam zapytać, czy masz gofrownicę jako osobne urządzenie, czy jakoś inaczej?
    Smacznego dnia zatem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało się napisać :)
      Ja słodyczy też jem bardzo mało, raczej okazjonalnie i przez to faktycznie zawsze wydają się zbyt słodkie. A jak już przestałam słodzić herbatę to odczułam to najbardziej. Dlatego do ciast czy budyniu jaglanego właśnie, dodaję zawsze mniej słodyczy niż w przepisie.

      Myślę, że każde z moich śniadań idealnie nadają się jako lekki deser lub podwieczorek jeśli jadasz!
      Kanapki na słono, to po słodkich śniadaniach, moje ulubione danie śniadaniowe. Zazwyczaj sami pieczemy chleb i zjadamy jego piętki zaraz po upieczeniu :P

      Zgadzam się co do dżemu - im mniej w nim cukru tym lepiej! Może zacznę w końcu robić swoje?

      Co do gofrownicy... mamy opiekacz "Tefal Snack Collection), do którego można dokupić przeróżne płytki - do gofrów, tostów, pączków, ciastek, babeczek, bajgle itp. Sprawdza się bardzo dobrze, ale oczywiście gofry z nich są raczej płaskie.

      Usuń
    2. Tak, z tą herbatą miałam podobnie, a przestałam słodzić przypadkiem, kiedy na wyjeździe wakacyjnym zabrakło nam cukru i postanowiłyśmy z koleżankami raczej nie słodzić herbaty, niż kupować w drogim wówczas dla nas kraju :).
      Uwielbiam piętki ze świeżo upieczonego chleba i mam wielkie szczęście, że mój Mąż mi je odstępuje, bo Mu na nich zupełnie nie zależy. Także doskonale rozumiem.
      Ja nie jestem mistrzem przetworów, ale te nasze dżemy powstają bardzo prosto: wybrany owoc ląduje w garnku z minimalną ilością wody, ew. uzupełnianą w razie potrzeby i pyrka sobie na maleńkim ogniu, aż się ugotuje do miękkości (poza śliwkami, one siedzą w garnku zwykle trzy dni). Nie dodaję żadnych żelatyn ani cukru. Wrzące pakuję do wyparzonych słoików i pasteryzuję w garnku z wodą. Taki przetwór jabłkowy, jabłkowo-aroniowy czy brzoskiwniowy stoi spokojnie co najmniej rok. Ale zastrzegam, że nie przerabiałam wszelkich owoców i wiem na pewno, że np. dynia tak długo nie wytrzyma, chyba, że się ją pasteryzuje kilkakrotnie. W internecie można znaleźć wiadomości na ten temat. Ogromną zaletą własnych przetworów jest to, że wiesz na pewno, co jest w środku. A już najwspanialej, jeśli masz dostęp do owoców, które nie były pryskane, wiadomo, że takie są zdrowsze, choć i tak podczas gotowania traci się witaminy. Ale przynajmniej nie ma w tym chemii.
      A co do gofrów, płaskie lepsze, niż żadne, może sobie kiedyś sprawię takie wielofunkcyjne urządzenie. Dziękuję za namiar :) .

      Usuń
  7. Ja uwielbiam owsiankę, szczególnie, że termiś robi taką idealną i w zasadzie sam. Teraz jest ciepło to częściej moczymy płatki nocą tak jak Ty. No i widzę, że pieczona Ci posmakowała. Muszę przyznać, że Malwina z Filozofii Smaku ma fajne pomysły i warto do niej zaglądać. Wszystko co pokazałaś to śliczności, my często jemy podobnie ale ja jednak najbardziej lubię jakieś jajko z bekonem. Na słodko może być w tygodniu, w weekend musi być na słono i na ciepło, np. szakszuka, albo te jajka z batatem i szałwią, które pokazywałam na blogu a ostatnio zajadamy się zestawem: jajko, brązowy ryż, szynka i sos holenderski. Kiedyś często jadłam na śniadanie kanapki ale to u Anglików nie do pomyślenia więc jakoś ich już nie jadam. Teraz szalejemy ze śniadaniami bo jesteśmy w domu to takie 'weekendowe' zdarzają się częściej. Kusi mnie ta książka od bardzo dawna, nigdy jeszcze nie próbowałam owsianki na słono, muszę się przekonać. Co do budyniu z kaszy jaglanej to w tym detoksie co robiliśmy był tam raz ale nie było to dobre, myślę, że nie dało się dobrze zmiksować takiej małej ilości w termisiu a innego blendera nie mam. Więc nie był gładki. Generalnie to ja uwielbiam kasze ale jaglana jakoś mnie nie zachwyca. Ktoś musi mi ją chyba dobrze przygotować. No i na koniec chwalę Cię za idealne jajko w koszulce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaglana kasza w innych daniach niż budyń jest dla mnie po prostu ok. Moim zdaniem najlepszy przepis na budyń z Kwestii Smaku to ten z masłem orzechowym, więc może dasz mu szansę?:)

      Dobrze zmiksowany budyń powinien być gęsty i kremowy. Ciężko wtedy nawet zgadnąć z czego jest zrobiony! Może faktycznie miałaś za małą porcję by się dobrze zmiksowało. Ja mam blender kielichowy i jak dodam do niego za mało kaszy to też średnio mu idzie.

      Kanapki to jest genialna sprawa - okropnie mnie dziwi, że nie jest to popularne w innych państwach Europy! Ale gdzie nie jedziemy, to najczęściej dostajemy chleb tostowy :D Azjatów rozumiem, to nie jest w ogóle ich styl, oni jedzą na śniadanie to samo co na obiad (ryż:)), ale Europejczycy? Powinni wpaść do Polski i pójść na jakąś mega pyszną kanapkę na śniadanie! Taką ze świeżego chleba, z chrupiącą skórką...

      Usuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.