wtorek, 25 czerwca 2019

Mieszkaniowe sprawy: balkon

Jak dawno nie było postów z tej serii! Oczywiście zbiór tematów o urządzaniu jest skończony, a biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio trochę w tej kwestii zwolniliśmy, nie mam zbyt dużo do pokazania. Ale jednak coś jest - balkon na przykład (i przedpokój oraz ostateczne wykończenie salonu, o czym innym razem). Tak naprawdę to balkon zrobiliśmy w lipcu zeszłego roku, zaraz po powrocie z Azji. Po zimie odświeżyliśmy go trochę, zasadziliśmy nowe kwiaty w donicach i postanowiłam Wam go w końcu pokazać. 

To nic wielkiego - ani urządzanie, ani balkon. A jednak jest to ostatnio nasze ulubione miejsce do spędzania wolnego czasu. 
Czemu to nic wielkiego? Raz, że nasz balkon jest raczej mały - ma trochę ponad 3.5 m na 1.1m. Jest więc dość długi i wąski. Tak akurat na dwa fotele i stoliczek, ale imprezy tam nie zorganizujemy. Dwa, że to nasze urządzanie nie było bardzo pomysłowe i pracochłonne. Po powrocie z wakacji w zeszłym roku, pragnęliśmy w końcu móc komfortowo przesiadywać na świeżym powietrzu, mieć gdzie zjeść weekendowe śniadanie i czytać książki, ale jednocześnie nie mieliśmy zbyt dużo chęci na wymyślanie i planowanie. Plus zależało nam na czymś budżetowym, bo miesięczne wakacje zjadły ile tylko się dało.
 
Balkony w naszych blokach są jednymi z najbrzydszych jakie widziałam! Możecie je zobaczyć w moim pierwszym poście o mieszkaniu: klik! Zrobione po taniości, niestarannie, ot aby były! Mamy więc brzydkie szare kafle i jeszcze brzydszą szarą siatkę. Siedzenie w takim miejscu nie sprawiałoby człowiekowi żadnej przyjemności. Trzeba było to wszystko zakryć! 
Zapragnęliśmy bieli i ciepłego drewna - chcieliśmy zakupić cienkie, drewniane sztachety pomalowane na biało i zrobić coś w stylu wiejskiego "płotka". Zrezygnowaliśmy z samodzielnej pracy, a próby zamówienia takich deseczek nie przyniosły pożądanych rezultatów. Ostatecznie znaleźliśmy stolarza, ale kazał nam czekać do sierpnia. No nie, bezsensu! Przecież to już połowa lata, szkoda zwlekać. Nie taki był plan!

Mimo początkowej niechęci do trzcinowej/wiklinowej osłony, postanowiliśmy spróbować. Chociaż tymczasowo. Widok odstających i krzywo zamontowanych osłon na balkonach średnio mi się podoba, ale okazało się, że dobre przymocowanie i staranna praca jak zwykle się opłaca. By dobrze zabezpieczyć osłony przed opadaniem, użyliśmy sporo opasek zaciskowych (potocznie znanych jako trytki!). Zamontowane od zewnętrznej strony są niewidoczne. Po zimie trzeba było tylko delikatnie je docisnąć. Mata nie opada, nie odstaje, wisi równo. I sprawia, że światło pięknie przenika na balkon, jednocześnie dając odpowiedni cień. Szczerze? Nie planuję zmieniać osłony na bardziej profesjonalną! I wcale nie chodzi tu o lenistwo :)

Tak obecnie prezentuje się nasze miejsce do letniego, codziennego wypoczynku: 

Fotel Mateusza:

A po drugiej stronie moja miejscówka:

Mimo prostoty wykonania i niewielkiego wkładu jestem ogromnie zadowolona z tego miejsca! Jest cudowne, relaksujące i wygodne!

Kafle zakryliśmy podłogą tarasową kupioną w Castoramie. Są to puzzle, których montaż jest niesamowicie łatwy i ekspresowy. Trzeba było tylko dociąć kilka z nich, by wpasować je idealnie w wymiar balkonu. Po zimie musiałam je zabejcować, bo straciły swój kolor i zapewne nie byłyby odpowiednio odporne na wilgoć.

Trzcina w połączeniu z drewnianą podłogą sprawia, że jest tu niezwykle przytulnie i urokliwie! Nie czuję, że wychodzę na balkon - jest to takie przedłużenie salonu.

Jadamy tu posiłki, pijemy lemoniadę, czytamy książki, a ja oczywiście dziergam, łapiąc promienie słońca.
Ale najważniejszy element tego balonu to kwiaty. Oboje uwielbiamy naturę, kwiaty i zieleń. Według nas idealny ogród to istny zielony chaos, gąszcz dzikich krzewów, drzew i polnych kwiatów. Brak ładu i składu! Co jest w sumie totalnym przeciwieństwem tego co lubimy mieć w domu :). Marzy nam się dziki ogród, naturalny, rosnący bez kontroli, po swojemu. Ale póki co musimy zadowolić się tymi kilkoma metrami balkonu, więc postanowiliśmy stworzyć sobie sami namiastkę tego chaosu, wieszając sześć wielkich donic i zapychając je bujnie rosnącymi kwiatami i roślinami. I tak sobie siedzimy w tych kwiatach, zadowoleni z życia :) I przylatują do nas pszczoły i motyle!

Wczoraj robiłam porządku na balkonie i podcięłam surfinie, które sięgały już połowy barierki. Na zdjęciach nie są więc tak gęste jak przed miesiącem, ale myślę, że wyjdzie im to na zdrowie.

 Uwielbiam komarzyce. Niedługo jej gałązki będą wpadać mi do talerza!
 
 
Stolik i rozkładane fotele kupiliśmy w Ikei. Są bardzo wygodne i solidne. Stolik zaś jest składany, co w sumie przydaje się na tak wąskim balkonie.
No i oczywiście nie można pominąć widoku - póki co nadal możemy cieszyć oczy rosnącą kukurydzą!

Na koniec jeszcze kadr z mojej codziennej perspektywy: 
 
Druty w dłoniach, słońce i kwiaty opadające na głowę!

Być może zdecydujemy się jeszcze na zamontowanie kilku mniejszych donic, poniżej tych już wiszących, gdzie zasiejemy zioła. Za fotelami jest spora przestrzeń więc na pewno się zmieszczą.

Pozdrawiam Was ciepło!
Marzena

14 komentarzy:

  1. Jak pięknie tam macie! I zdradziłaś się z nowymi szortami... śliczny kolor, ciekawa jestem całości :).
    Gdybyś zobaczyła nasz balkon, własny przed ustrojeniem uznałabyś za ciekawy element nowoczesnej architektury, bo nasz jest szkaradny, a co najgorsze - kompletnie nieustawny, zdaje się węższy od Waszego, za to długi. Natomiast, dzięki Tobie, zastanawiam się nad matą wiklinową, bo rzeczywiście zupełnie zmienia perspektywę, tak to można żyć. W ogóle bardzo mi się podoba Wasze urządzenie balkonu, a na temat urządzania wnętrz mogłabym czytać i czytać i czytać i oglądać bez końca.
    Ja też uwielbiam otaczać się przyrodą i uważam, że pomysł na zioła jest doskonały, szczególnie, że w takiej lokalizacji jak Wasza (szczęściarze!) nie będą Wam tych ziół zanieczyszczać żadne spaliny, ani inne miejskie śmieci powietrzne. Ja to bym tam na przyszły rok wstawiła ze dwie donice z pomidorami. Nam wyrósł dwa lata temu na oknie kuchennym z pestki wrzuconej dla żartu do doniczki z rozmarynem :). Był tak wysoki, że musieliśmy go przycinać, bo się nie mieścił pod sufitem. Kwiaty zapylałam pędzelkiem i mieliśmy z niego kilka własnych pomidorów. Bez żadnej wyjątkowej pielęgnacji.
    I jeszcze coś: kocham chaszcze i nieuporządkowane ogrody, także rozumiem Cię doskonale.
    I jeszcze chciałabym napisać, że macie bardzo ładną elewację budynku.
    I życzę Wam, o ile też tego chcecie, żeby pole kukurydzy jak najdłużej pozostało polem uprawnym :)
    Słonecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zioła pojawią się już jutro! Postanowione :) Co do pomidorów... wiesz, taki jest mały problem! Ani ja, ani Mateusz ich po prostu nie lubimy ;) Każda forma pomidora jest dobra (sosy, pieczone, suszone itp), oprócz tej wyjściowej.

      Liczymy na to, że pole kukurydzy nie zniknie jeszcze przez kilka lat... niestety na pierwszym zdjęciu widać, że z tyłu już budują kolejne osiedla. W naszej okolicy mało kto przejmuje się zagospodarowaniem przestrzeni i niszczy się tyle zieleni ile się tylko da, by móc zalać ją betonem i wcisnąć jak najwięcej bloków. Gdy kupowaliśmy mieszkanie, na tych polach były tylko dwa budynki! Teraz jest ich już chyba kilkanaście.

      Dziękuję za miłe słowa i miłego dnia życzę!

      Usuń
  2. Cudo!!! Jak z niewielkiej przestrzeni można wyczarować cudne miejsce. Ja mam kawałek ogródka, ale mimo wielkiego zapału i ogromu pracy włożonej przeze mnie w zagospodarowanie, nie był nawet w części tak cudny. Dlatego w tym roku powiedziałam dość i … zamierzam jeździć na rowerze, robić na drutach i szydełku oglądając filmy. A jak zachce mi się ładnego kwietnego widoku wejdę sobie na Twojego bloga. Miłego czasu w kwiatach:-) Magdalenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może spróbujesz raz jeszcze i pozwolisz mu (ogródkowi) samemu sobie rosnąć? Kupisz najłatwiejsze w uprawie rośliny i jedynie regularnie będziesz je podlewać? U mnie na balkonie rosną też tylko te "najłatwiejsze" kwiaty :) Jedyne co muszę robić to obrywać przekwitnięte kwiaty surfinii i petunii. I zalewać donice wodą. Nie mam wielkiego talentu do kwiatów - powoli się uczę i w domu mam ich co raz więcej (i żyją!:)).
      A jeśli nie masz ochoty, to jak najbardziej popieram jazdę na rowerze i robienie na drutach! :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Pięknie zagospodarowany balkon; nie oczekiwałabym niczego co nie jest ładne w twoim wykonaniu. Przypomina mi się balkon w Olsztynie, gdzie się wychowałam. No ale tam byś nawet jedneko krzesła nie wstawiła lol. Teraz mam ogród w którym też łapię słońce i może w końcu zrobię update naszego tarasu własnej roboty. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę, bo nie mam balkonu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uch, współczuję! Kilka lat mieszkaliśmy w centrum Wrocławia, bez balkonu... wszędzie tylko beton i gorąc! :(

      Usuń
  5. Pięknie to urządziliście. Dodatkowo do balkonu fajnie pasowałyby jakieś cottonballs, albo lampki solarne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cottonballs niestety nie są w moim stylu - jedne nawet kiedyś sama zrobiłam i schowałam do szafy :D

      Usuń
  6. Piękny balkon, aż chce się tam odpocząć! :)

    OdpowiedzUsuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.