środa, 8 stycznia 2020

Emilia & Philomene

I na dokładkę jeszcze jedno piękne imię. Josephine.

Ostatnio, równie mocno jak do różu, ciągnie mnie do ciepłych, rustykalnych, nietypowych odcieni - złotych brązów, sjeny, miedzi, brunatnych czy herbacianych kolorów... Te barwy ostatnio dominują nawet moje szyciowe plany (jako że w róż już się nieźle wyposażyłam). Więc zapytana, który kolor z palety Emilie & Philomene chciałabym zamienić w sweter, moje oczy powracały ciągle do "Brooklyn", czyli mocno spranego i stonowanego koloru herbacianego. Kojarzy mi się on z ciepłem i przytulnością, a właśnie taki projekt pragnę stworzyć. Dlatego też moją wybranką została Josephine, której sprężystość i okrągły przekrój bardzo pasował do tego zamysłu. Tym razem nie alpaka, nie kaszmir czy singiel, ale klasyczny merynos, który swoim skrętem i kształtem uwypukli każde oczko, będzie plastyczny i mięsisty. Pięknie zagra w ściągaczach, podkreśli wyraźne tekstury czy plecionki...

Jeszcze przed świąteczną przerwą listonosz dostarczył mi paczkę z czterema preclami, prosto z Londynu. Urlop, święta i potrzeba odpoczynku, zmusiły mnie do poczekania ze zdjęciami czy z zaczęciem pracy nad nowym projektem, ale jak widać nie powstrzymałam się i jeden motek przewinęłam by móc wykonać choćby małą próbkę (stąd tylko trzy Josephiny na zdjęciach:)) 

Kolor Brooklyn na tej bazie jest nieznacznie cieniowany, co objawia się tylko delikatną zmianą koloru w gotowej dzianinie - nie powstają paski czy plamy, których bardzo nie lubię. Z drugiej strony nie przepadam wybitnie za stuprocentowymi fabrycznymi solidami, które dają płaski efekt bez wyrazu. Ręcznie farbowane solidy mają to do siebie, że nieznacznie mienią się, przejaśniają lub przyciemniają o ton lub dwa w sposób równomierny, dzięki czemu otrzymujemy ten piękny, trójwymiarowy efekt. Jestem pewna, że wiecie o co mi chodzi! :)

Ciężko oddać ten kolor na zdjęciach! Jest mocno stonowany, ale nie bez wyrazu. Baza ta nie posiada połysku ani widocznego włoska, jest mięsista i miękka - naprawdę przytulny z niej motek! Jest idealna dla każdej skóry i sprawdzi się w większości wzorów (stary, dobry merynos!).

Amelie (klik!), czyli farbiarka i właścicielka Emilie & Philomene, dała mi wolną rękę, podobnie jak pozostałe dziewczyny, z którymi współpracowałam i będę współpracować (taki mały spojler:P), ale poprosiła bym poszerzyła rozmiarówkę o bardzo duże rozmiary. Jest to dla niej bardzo ważna kwestia i myślę, że to naprawdę słuszna sprawa! Ciekawa jestem co Wy o tym sądzicie! :)

Oprócz motków w paczuszce znalazłam mały upominek, który jest absolutnie przeuroczy! Przypinka ta od razu znalazła się na moim ulubionym woreczku na robótkę (a musicie wiedzieć, że nie ciągnęło mnie do nich nigdy). Kształt, wielkość, wzór i kolor ogromnie mi się podobają! Różowy motek i wszystko jasne: 
 Przypinka od Twill and Print.

Jaki mam plan na te motki? Oczywiście sweter! Przytulny i oversizowy. Więcej nie chcę póki co zdradzać - tak naprawdę projekt jeszcze nie wykiełkował w pełni, chociaż mam w głowie ogólny zarys. Dopiero próbki pozwolą mi zdecydować i obiecuję podsyłać zajawki :)

Wykonywanie zdjęć motków jest czymś, co naprawdę bardzo lubię... przygotowuję się do tego odpowiednio - najpierw odwiedzam moją ukochaną kwiaciarnię, która nie ma sobie równych jeśli chodzi o wybór kwiatów. 
Mają mnóstwo rodzajów i kolorów, w tym rzadkie gatunki, o których nigdy nie słyszałam! Zabieram ze sobą motki, by móc dobrze dobrać kolory :) Potem oczywiście należy przygotować tło i aranżację. Myślę, że mogłabym być florystką bo taka praca sprawia mi mnóstwo przyjemności, chociaż lubuję się raczej w braku ładu, nie lubię gdy wszystko jest równo, symetrycznie ułożone, lubię łączyć nieoczywiste rzeczy czy kolory, dlatego klasyczne bukiety nie są dla mnie. Często po zakupie kwiatów do wazonu, robię w nich przemeblowanie - odwiązuję sznurek czy wstążkę i robię po swojemu. Jestem fanką niestylizowanych bukietów, gdzie panuje chaos i obfitość! Polne kwiaty łączę z różami, trawą, suchymi gałązkami... Dlatego bardzo się cieszę, że Panie w mojej ulubionej kwiaciarni po prostu pozwalają mi pokazywać palcem co chcę i pakują mi wszystko w papier bez zbędnego układania. Wszak do sesji i tak muszę wszystko rozsupłać :) I (o zgrozo) popsuć od czasu do czasu.
Po takiej sesji panuje w pokoju niezły bałagan! Suszone kwiaty się sypią, a niekiedy specjalnie je kruszę :) Zimą zdjęcia w domu mogę robić tylko do południa. I to pod warunkiem, że za oknem nie ma chmur. Wtedy światło jest najlepsze i nie śmiem tego ignorować. Gdy pogoda nie sprzyja... ubieram kurtkę i czapkę i idę robić to samo na balkon :) Chociaż wolę jednak tego unikać, z wiadomych powodów!
 

Czas na pobudzenie wyobraźni i złapanie za druty! Idę parzyć herbatę, siadam na kanapie i oddaję się swojej ulubionej pracy! 

A Was, jeśli lubicie klasyczne, dobre i miękkie włóczki oraz stonowane, dojrzałe kolory, zachęcam do zajrzenia do Amelii i jej wełnianego świata :) 

Pozdrawiam,
Marzena

20 komentarzy:

  1. Ha, byłam blisko z kolorem więc 😉 znam te włóczki są nieziemskie i piękne. Podoba mi się ten kolor herbaciany. Kolor Brooklynu naprawdę!
    Czekam więc na wyniki twojego siedzenia na kanapie 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sie dolaczam do czekania:-)) Magdalenka

      Usuń
    2. Tak, byłaś blisko! To kolor podobny do jednego z kwiatów na naszej ścianie :)

      Usuń
    3. No widzisz! Zamiast Jones powinnam się nazywać Holmes🤣🤣🤣

      Usuń
  2. Bardzo przytulny kolorek, trochę herbata, nieco piernika, szczypta kardamonu. Dość smakowicie wypadło :-) Też by mnie rączki swędziały do przewinięcia. Ciekawa jestem, co wymyślisz na sweterku, żeby to kolor grał pierwsze skrzypce. Wyglądam pierwszych rezultatów i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolory nie moje, ale na nowy projekt czekam z ciekawością!
    Co do rozmiarówki - w anglojęzycznej społeczności dziewiarskiej od zeszłego roku trwa kampania na rzecz "size inclusivity", co w praktyce oznacza rozszerzenie rozmiarówek w górę. Zastanawiałam się, czy drobne kobietki nie mają problemu w drugą stronę, ale w Wielkiej Brytanii i Stanach to nadwaga i otyłość są problemem, więc pewnie stąd to wynika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że masz rację. Zauważyłam, że na zachodzie jest większe zapotrzebowanie na duże rozmiary. Zapewne Amelia popiera tę kampanię, o której piszesz. Zaobserwowałam to też w temacie szycia. Z pewnością taki ruch pozwoli wielu kobietom wydziergać bądź uszyć coś dla siebie :)

      Usuń
  4. Kolor piękny a precelki jak zwykle perfekcyjnie "zaślubione" kwiatom. Zdjęcia cudowne:) Czekam na pierwsze fotki:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba! :) Lubię dopierać kwiaty do motków!

      Usuń
  5. Hmmm. Zaskoczyłaś mnie dzisiaj kompletnie. I podniosłaś na duchu jednocześnie! Tym, że zdjęcia studyjne robisz w świetle zastanym.
    Na zimnie. Prawie tak jak ja (prawie, bo od Twojego poziomu fotografii dzięki mnie kosmos). Ale i tak od razu mi się cieplej na duszy zrobiło. Światło w domu mam takie, że rzadko udaje się zrobić przyzwoite zdjęcia we wnętrzu. I tak sobie marzę o jakimś oświetleniu, a tu takie zaskoczenie! No proszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście miało być "dzieli mnie kosmos" - ale pewnie się domyśliłaś, że to autokorekta ma swoje zdanie ;-)

      Usuń
    2. Bo widzisz... ja jestem okropną przeciwniczką sztucznego światła na zdjęciach :) Uważam, że to naturalne jest najpiękniejsze i zamiast iść na skróty, wolę pobawić się z tym zastanym, pokombinować i dać z siebie trochę więcej. Myślę, że to się potem przekłada na jakość zdjęcia (kolory, światłocień).

      Usuń
    3. I masz całkowitą rację. A z drugiej strony widzę, jakie to szczęście dla fotografa mieć jasne mieszkanie, albo chociaż balkon z dobrym światłem. Chciało się mieć zarośnięty ogród, to teraz
      trzeba cierpieć ;-)
      Ale pociesza mnie to, że w każdej chwili mogę wyjść za dom i urwać jakieś badyle do zdjęć ;-)
      Btw. podziwiam klimacik Twoich sesji włóczkowo-zajawkowych :-)

      Usuń
  6. Motki są bardzo piękne, ten kolor jest cudny. To, co napisałaś o charakterystyce kolorów ręcznie farbowanych, że nie są w robótce idealnie jednolite, nieustannie mnie zachwyca. Zgadzam się, że sweter czy cokolwiek z takiej włóczki ma niepowtarzalny kolorystyczny urok. Ciekawa jestem nowego projektu, lubię luźne swetry. Swoją drogą, nawet dzisiaj rano stojąc przed szafą pomyślałam sobie: nie lubię dopasowanych swetrów :). Co nie oznacza, że nie mam w szafie kilku... w tym własnoręcznie dzierganych.
    Chcę Ci poza tym podziękować za opis słowny procesu powstawania Twoich cudnych fotografii - to bardzo inspirujące. Choć wiem, że ja takich chyba nigdy nie zrobię. Z wyjściem na dwór przy kiepskiej pogodzie też próbowałam i u mnie się to sprawdza, szczególnie, że wewnątrz prawie nigdy nie mam dobrego światła. Szkoda tylko, że balkon nasz nie daje zbyt wielu możliwości, taki jest mały i nieustawny.
    A no i jeszcze chciałam napisać, że ubzdurałam sobie, że powodem Twojej, bądź co bądź, długiej nieobecności jest to, że szyjesz sobie płaszcz na zimę i przysięgam, że radośnie czekałam na ten płaszcz :). A tu tymczasem takie piękne motki się pojawiły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to szczęście, że mam poddasze i okna te wpuszczają zimą więcej światła. Gdyby nie to, musiałabym zawsze pracować na balkonie ;) Ale i tak nie jest łatwo gdy dzień krótki, a słońce nisko.

      Płaszcz zimowy zostawiam na lato/jesień! Zbliżające się wakacje wymagają wykonania kilku letnich ubrań i skupiam się wyłącznie na tym :)

      Usuń
  7. Ah jak ja lubię takie kolory, brudny róż itd to własnie one przyciągneły mnie do Ciebie, już czekam na Twoje dzieła , pozdrawiam w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różu u mnie nie brakuje, to fakt! :) Wszystkiego dobrego!

      Usuń
  8. Dyskusja na temat dużych rozmiarów jest ostra, _bardzo ostra_, z bojkotowaniem projektantów włącznie (n.p. Petite Knit). Słuchałam ostatnio szwedzkiego podcastu/wywiadu z dziewczną potrzebującą większych rozmiarów (@jennyelbrektsson na Instagramie). Nie wiem, czy Ci się przyda taka wskazówka przy projektowaniu, ale Jenny powiedziała, że wymiary _muszą_ być w okolicach 60 inches - i to bez "positive ease", żeby mógł wylądować na "białej liście" wzorów o dużych rozmiarach. Sweter o wymiarze 59 inches już się nie nie będzie kwalifikował. Jeżeli chodzi o testerki, to projektanci mogą się ogłaszać na koncie @fattestknits. Jeżeli masz już projekt gotowy, to wymaganiem wręcz jest, żeby na np. Ravelry, sweter był pokazany na modelu o rozmiarze, dajmy na to, 5XL, a nie tylko M/L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wskazówki, jak najbardziej się przydadzą!

      Usuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.