środa, 24 kwietnia 2019

Ogden Cami

Wybaczcie mi tę blogową ciszę, ale odkąd wróciliśmy z niezwykle inspirujących wakacji w Szkocji, wpadłam w szał tworzenia! Robię wiele rzeczy na raz, jedno kończę, zaczynam drugie i ciągle robię nowe, coraz to ambitniejsze, plany :)
Korzystając z okazji, że po treningu nie mam ochoty na nic innego niż siedzenie, piszę do Was posta (oby udało się go skończyć!)
Szał, w który wpadłam dotyczy głównie dwóch spraw - szycia i farbowania. O tym drugim opowiem już niedługo, wspomnę tylko, że widoki, które chłonęłam w górach i na rozległych wrzosowiskach, przelały się na nową bazę, i już w piątek Wam je pokażę!

Dzierganie chwilowo mocno zwolniło i chociaż dziergam obecnie bardzo ładną chustę, to nie spieszy mi się zbytnio i zdecydowanie częściej siadam do maszyny. Powody są dwa - po pierwsze ekscytacja "nowym" jest zbyt duża, nie umiem się oprzeć i ciągle albo coś wycinam, albo zszywam:)
Po drugie, uznałam, że naprawdę mam sporo swetrów, niczego mi nie brak, zajmują połowę szafy! Pomysły kiełkujące w mojej głowie głównie krążą wokół ciepłych, jesiennych swetrów, więc nie ma pośpiechu. Inaczej jest z własnoręcznie uszytymi ubraniami - te dopiero zaczynam kolekcjonować, a jeszcze sporo pięknych sukienek przede mną, a lato już niedługo! Pragnę mieć większość ubrań w szafie wykonanych własnoręcznie i nie musieć już nigdy biegać po sklepach w poszukiwaniu idealnej sukienki czy topu na lato! Te dwie pasje muszę więc jakoś żyć ze sobą w zgodzie. Skupiam się więc teraz na priorytetach, czyli letniej garderobie i odkąd uszyłam Maya Top, moją pierwszą bluzkę, w szafie zamieszkały już dwie nowe sukienki i jeden bardzo letni top. Kolejna sukienka wycięta, druga czeka w kolejce (o rany, ta nie daje mi spać, śnię o niej, marzę... nie powiem Wam na razie co to za wzór, ale wierzcie mi - cudo!), a zaraz po niej wezmę się za kolejną bluzkę z pięknego botanicznego materiału. Nie próżnuję, prawda?:) Totalnie mnie to owładnęło i nie wiem co począć, bo po prostu brakuje mi czasu na te wszystkie cudowne rzeczy. Wiem, że znajdę u Was zrozumienie!


(Rozpisałam się, więc chyba jednak uda mi się napisać!)
Postanowiłam stworzyć na blogu coś na kształt szyciowego pamiętnika, ze wszystkimi szczegółami. Raz, by mieć to wszystko zapisane na przyszłość (gdybym chciała zrobić powtórkę), dwa, że może przydadzą się Wam takie informacje. Opiszę nie tylko skąd, ile i z czego, ale również czego taki początkujący człowiek jak ja nauczył się na danym wzorze. Mam plan zmotywować Was do szycia - w poprzednim szyciowym poście pojawiły się głosy "chciałabym", "próbowałam, ale nie wyszło" itp, więc liczę na to, że na coś się mogę przydać :)

Mój trzeci projekt to top Ogden Cami. Trzeci, bo zaraz po Maya Top rzuciłam się na głęboką wodę i uszyłam długą, lnianą sukienkę, z takimi bajerami, że głowa mała. Wybaczcie tę "skromność", ale zrobiłam tam takie rzeczy, że już teraz nie boję się żadnego wzoru. Sukienka, czyli projekt numer 2, musi poczekać na lepszą pogodę i... sandały! Bo po zeszłorocznej wyprawie do Azji wychodziłam poprzednie tak bardzo, że nadawały się tylko do śmieci. Trzeba kupić nowe i wtedy nie powstrzymacie mnie przed pochwaleniem się moją Montavilla Muumuu - prawda, że urocza nazwa?

Po powrocie ze Szkocji planowałam zrobić zakupy szyciowe, ale jestem tak bardzo słaba w kupowaniu, że dwa tygodnie zastanawiałam się co wybrać! Po wycięciu sukienki zostało mi sporo lnu, tak akurat na jakiś nieduży top, więc zabrałam się do pracy. Po dwóch dniach bluzka była gotowa! Najczęściej jeden dzień poświęcam na wycinanie i obszywanie krawędzi, szyję innego dnia - raz, że nie zawsze mam kilka wolnych godzin, a dwa, że głowa i plecy się buntują. Chociaż często je ignoruję i potem wstaję połamana od stołu:)

Skoczyliśmy wczoraj na króciutką sesję w krzaki i w końcu mogę się nim pochwalić.


Top jest typowo letni, z cienkimi ramiączkami i dużym dekoltem zarówno z przodu jak i z tyłu. Idealny na gorące dni. Zwłaszcza, że zrobiłam go z lekkiego lnu. Swoją drogą bardzo lubię len i w ogóle nie przeszkadza mi jego gniecenie. To, jaki jest oddychający i przewiewny, rekompensuje wszystko. Plus ma miłą dla oka fakturę. Len to mój numer jeden na lato.

Ogden Cami jest moim zdaniem całkiem prosta, o ile umiemy czytać wzór i używać czasem googla. Wszystko jest jasno opisane! Wybaczcie mi od razu używanie angielskich słów na dane techniki czy elementy, ale od razu wpadłam w angielskie wzory i tutoriale, więc po prostu nie znam polskiego odpowiednika, pomóżcie w razie czego. Zrobiłam tu pierwszy raz cienkie ramiączka, które trzeba zszyć na lewej stronie i przeciągnąć przy pomocy agrafki. Da się, chociaż ten otwór wydaje się taki malutki! Bluzka ma na wysokości biustu lining (podszewkę?), który montuje się podobnie jak facing (podszycie), więc to już miałam opanowane. Każdy krok/ścieg ze wzoru można z łatwością znaleźć na youtube.

Pewnie to norma, ale uwielbiam te wszystkie oznaczenia, kropeczki i nacięcia, które każą we wzorze nanieść na wycięte kawałki! Dobre oznaczenie wiele ułatwia i nie musimy martwić się krzywo zszytymi bokami czy, jak w tym przypadku, ramiączkami.
I prasowanie! To jest nawet ważniejsze niż blokowanie w przypadku swetrów! Bez dobrego prasowania nie ma ładnego, równego szycia. Cierpliwość (i ból pleców) popłaca.

Len zakupiłam w angielskim sklepie Merchant & Mills, to Petrova 185. Sklep prostu powala pięknymi tkaninami, głównie lnem! Obsługa jest bardzo pomocna, wysyłają próbki, nawet dwa razy, gdy poczta postanawia je gdzieś zapodziać. Próbki są dla mnie niezwykle ważne, bo póki co nadal nie umiem na oko ocenić faktury czy gramatury.

Kilka słów o niciach. Raz, że chcę zapisać tu markę i numer, tak na przyszłość, dwa, że mam pewne przemyślenia. Użyłam nici Gutermann, numer 372. Popularne i tańsze nici Ariadny są naprawdę super, ale niestety mają bardzo ograniczony wybór kolorów. Jak dla mnie :) Moich szwów ma nie być widać, wybieram taki kolor, który dosłownie wtapia się w materiał. Potem prucie jest wyjątkowo czasochłonne, bo nie umiem rozróżnić, która nić jest od szwu, a która od tkaniny. Ale warto! Paleta jest bardzo obszerna, ale są droższe i mają tylko 100 metrów. Nie sprawdziłam za pierwszym razem i podczas szycia sukienki poszła cała szpulka. I to był koniec szycia tego dnia, sklep zamknięty!
Kupuję nici w galerii Magnolia we Wrocławiu, jest tam taka malutka pasmanteria i Pani sprzedawczyni cierpliwie dobiera razem ze mną kolor idealny. I tu uwaga - kolor na szpulce wcale nie musi być taki sam jak kolor Waszego materiału! Niesamowite jak nić się zmienia gdy spojrzymy na pojedynczą nitkę. Dlatego zawsze odwińcie kawałeczek i dopiero dobierajcie kolor. Czasami różnica jest ogromna! Zrobię kiedyś zdjęcie dla zobrazowania.


Z mojego krótkiego doświadczenia wiem, że zawsze idzie mniej materiału niż podają we wzorze. Mimo to nie ryzykuję, bo gdy paczka idzie z zagranicy, to wolę mieć pewność, że go nie zabraknie. Jak widać zrobiłam z materiału na sukienkę jeszcze top, więc nieźle przeszacowali :)

Na szczęście znowu czuwała nade mną Ania, która  poleciła użyć overlocka do lnu. Mogłam zrobić zygzak na maszynie, ale wkupiłam się bezczelnie w jej łaski i gdy tylko sama nic nie obszywa pukam nieśmiało do jej drzwi :) Przy tym topie opanowałam jednak obszywanie krawędzi na maszynie, bo było tu kilka trudno dostępnych miejsc, i nie chciałam ryzykować uciachaniem materiału. Niemniej obszywanie na overlocku jest o milion razy przyjemniejsze. A len obszyć trzeba. Pruje się i sypie na ściętych krawędziach okropnie.

Za każdym razem drukuję wykrój w drukarni wielkoformatowej i jeśli nigdy tego nie robiłyście, to naprawdę warto. Wycięcie wykroju trwa wtedy dosłownie kilkanaście minut, koszt takiego druku, w zależności od wielkości wykroju, to średnio kilkanaście złotych. Dziś Mateusz wydrukował mi dwa duże wzory i wyszło najwięcej, bo ponad 40 zł. Ale zaoszczędzony czas można sobie miło spędzić na szyciu kolejnej bluzki.


Myślałam, że zmęczenie mnie w połowie pokona, a tu proszę, milion słów! Nieźle:)

W kolejce na sesję czekają dwie gotowe sukienki. Muszę kupić sandały. Niedługo opiszę Wam też naszą Szkocką przygodę, zdjęcia już prawie gotowe. Nie jest łatwo jak się chce mieć z każdej podróży starannie przygotowane fotoksiążki. A zdjęć przywozi się kilka tysięcy.
Miłego wieczoru!
Marzena

13 komentarzy:

  1. Śliczny top!!! I ten kolor bardzo do ciebie pasuje.
    Ja uwielbiam len. Nie przeszkadza mi zupełnie jego gniecenie. Uważam,że dodaje mu to charakteru. Zresztą sama wiesz, jak len jest idealny w Malezji.
    Pięęękne zdjęcia! Twój mąż ma dobre oko:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, najlepsza sukienka, którą miałam w Azji to lniana właśnie. Następnym razem cała będę w lnie. I Mateuszowi szorty uszyję! :)

      Usuń
  2. Twoja przygoda z szyciem nabiera kolorów i to jakich... cudownych ! Bluzeczka jest przepiękna, na upały len jest najlepszy, też bardzo go lubię.
    Niecierpliwie czekam na zdjęcia sukienek i fotorelację ze Szkocji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różooowych! Póki co szyję w słodkościach, strasznie mi ich brakuje w letniej szafie. Muszę się tylko w pewnym momencie zatrzymać. Chyba ;)

      Usuń
  3. Aż odkurzę maszynę chyba. Nigdy nie wpadłabym na drukowanie wielkoformatowe, dzięki!

    A top jest świetny :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście wzór musi posiadać taki plik do druku, ale póki co każdy, który nabyłam miał opcję druku wielkoformatowego i plik do druku w domu :)

      Odkurzaj! :D

      Usuń
  4. O rany, coraz bardziej zazdroszczę Ci tego szycia! I odcięcia się od sklepów, przymierzalni, zakupów i kompromisów pod hasłem "z braku laku". Pięknie ten top leży na Tobie, a charakterystycznych zagnieceń na lnie nie da się podrobić :)
    Len jest świetnym materiałem, a już naj-najlepszy jest taki stary, sprany i spłowiały na słońcu, wg dawnych technik bielenia. Mam taki (po babci) i jeśli kiedyś nauczę się perfekcyjnie szyć, to go potnę. Na razie służy za obrus od wielkiego dzwonu ;-)
    Czekam na relację ze Szkocji, bardzo czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To odcięcie się od sklepów to wyjątkowa ulga! Chętnie zaglądam tylko do jednego sklepu z całej galerii handlowej :) Cała reszta sprawia, że jest mi słabo...

      Usuń
  5. Piękny top, idealny i pięknie się układa. Niecierpliwie czekam na Twoje sukienki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sandały już kupione, więc myślę, ze niedługo coś pokażę :)

      Usuń
  6. Świetny top i świetny pomysł na szyciowy pamiętnik :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jest jeszcze jeden sposób na nici, przyłóż kilka szarych nici do materiału, czasami szare nici tak pięknie zbiorą kolor tkaniny, ze żadna kolorowa nitka tak nie zagra

    OdpowiedzUsuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.