piątek, 26 kwietnia 2019

Ladysheep

Wspomniałam Wam w ostatnim poście, że po powrocie ze Szkocji ogarnął mnie szał tworzenia... Wyspa Skye, na której dane nam było spędzić prawie tydzień zachwyca w każdym calu. Krajobrazy, mgły, góry, skały, wrzosowiska - to wszystko wywarło na mnie tak wielkie wrażenie, że wróciłam do domu pełna inspiracji! 
Od dłuższego czasu intensywnie myślałam nad paletą kolorystyczną dla nowej, Chmurkowej włóczki. Skye przyniosło rozwiązanie. Moje ręce dokładnie wiedziały jakie proporcje i jakie kolory wlać do wody i po zrobieniu kilku pierwszych próbek, miałam już całą paletę! Pomysły dosłownie wylewały się z mojej głowy, a to wszystko dzięki obrazom, które intensywnie chłonęły moje oczy pod koniec marca.

Zanim jednak Wam pokażę jak wygląda Szkocja moimi oczami, pragnę przedstawić Wam Chmurkową nowość. Od początku wiedziałam, że w moim sklepiku pojawi się taka włóczka, włóczka 1ply, tak zwany singiel, który nie ma sobie równych jeśli chodzi o farbowanie. Efekt, który da się osiągnąć na takiej bazie jest nie do opisania, hipnotyzuje i zachwyca swoją trójwymiarowością. Kolory przenikają się w sposób niezauważalny, nie wiemy gdzie kończy się jeden kolor, a zaczyna drugi. Kilka lat temu wpadłam w zachwyt nad singlem i nie zmalał on ani odrobinę.
Nie chciałam jednak decydować się na cokolwiek... wszak każda dziewiarka zasługuje na najcudowniejsze włókna :)

Pozwólcie, że przedstawię Wam Ladysheep, prawdziwą arystokratkę, która łączy w sobie delikatnego merynosa z mnóstwem jedwabiu!

I od razu przedstawię każdą z nich po imieniu i opowiem trochę czym inspirowałam się podczas tworzenia danego koloru. Zaczynając od lewej. Broch, czyli typowa szkocka budowla, z epoki żelaza - stare, chłodne kamienie, pokryte porostami. Mieliśmy przyjemność zwiedzać ruiny. Wśród mgieł, w ciszy i spokoju, miejsce to miało w sobie coś mistycznego... To trudny do określenia kolor, jest w nim chłodna szarość, oraz odrobina szałwii. Jeśli macie ochotę zobaczyć jak wygląda Broch to zapraszam o tu: klik! Następnie mszysta zieleń, delikatna, nienachalna i stylowa, o nazwie Glen. W Edynburgu zwiedziliśmy urokliwe ruiny opactwa. Stare kamienie piaskowca przybrały cudownych barw, a porosty i mech podkreślają jeszcze ich piękno. Ten motek nazywa się Abbey. Jednego dnia nogi poniosły nas na wyschnięte, targane wiatrem wrzosowiska, które przeplatały się tu z nadmorską, suchą trawą. Po wielu kilometrach dotarliśmy na miejsce, którego nie da się opisać słowami. Miejsce i czwarty motek nosi nazwę Rubha Hunish. Kolejny motek to Porridge, czyli danie, którym Brytyjczycy mnie zwyczajnie kupili. Jasny beż miesza się tu z odrobiną delikatnego różu i przydymionego ugru, a wszystko to nieznacznie obsypałam chłodnym brązem. Ten kolejny, uroczy motek, to Lamb! Trafiliśmy na początek okresu narodzin malutkich owieczek, barwa ta przypomina ich ich urocze noski czy uszka! Dalej mamy Tearoom, w którym przeplata się chłodny i ciepły, jasny i ciemny róż. Kolor jest delikatny i subtelny, bardzo przytulny. Obsypany jest nieznacznie piegami. Otter, bo tak nazywa się przedostatni kolor, jest wyjątkowo trudny do określenia. Ma w sobie coś z brązu i indyjskiego różu. W zależności od światła zmienia swój charakter. Takie lubię najbardziej! Na końcu jeden z moich ulubionych - Moorland, czyli szkockie wrzosowiska. Otaczały nas niemalże w każdym miejscu. Podmokłe, ciemne, wielobarwne... Jeszcze nie obudzone po zimie przybrały zgaszone, ciepłe odcienie. Trawa, mech i wrzosy przeplatały się tworząc cudowny melanż w przyrodzie.


Jak zwykle wszystkie kolory tworzą jeden, duży zestaw kolorystyczny, gdzie kolory tworzą delikatny gradient, ale dobrze im również w pojedynkę lub w połączeniu z jakimkolwiek kolorem z palety. 

Teraz odrobina o samej włóczce. Ladysheep posiada w swoim składzie aż 30% jedwabiu! Można to dostrzec okiem (posiada piękny, ale nienachalny połysk) i wyczuć pod palcami. Ale to nie wszystko. Ta duża zawartość jedwabiu sprawia, że ten singiel jest o wiele bardziej wytrzymały, lepiej trzyma formę i skręt. Włóczka mniej się puszy niż zazwyczaj w tego typu nitce, jest gładsza, trwalsza. 

Poza tym posiada wszystkie zalety singla! Powala miękkością, mieni się, tworzy delikatną "mgiełkę", puszek, który otula ciało. I tak jak w przypadku innych włóczek 1ply, istotne jest by przerabiać ją na ciut większych drutach (idealna próbka u mnie to 21 oczek), bo po praniu zwiększa swoją objętość. Jest to istotne do uzyskania lejącej, delikatnej i niemechacącej się bardzo dzianiny. Coś jest w tym singlu, że po prostu nie można przejść obok niego obojętnie! Oczka są cudownie obłe, kształtne, kolory... ech, już o tym mówiłam :) Tak, wielbię single!

No to jeszcze trochę zdjęć kolorów! Broch był jednym z pierwszych odcieni, które wykonałam. Ten nieoczywisty kolor ogromnie mi się podoba:

Nie mogło zabraknąć słodkości! Lamb:

Oraz delikatny, subtelny Porridge:


Już niedługo pokażę Wam kadry z tego inspirującego miejsca! A tymczasem zapraszam Was do Chmurki: klik! Znajdziecie tam więcej informacji o bazie i oczywiście mnóstwo motków:)

Trafiłam którymś kolorem w Wasz gust? :)
Pozdrawiam,
Marzena

8 komentarzy:

  1. Super, piękne, ale ja składam zażalenie ;P
    Dlaczego nie ma nic w niebieskim??!
    Hę? ;p
    Pozdrawiam serdecznie i jakichś blue by się chciało... ja i róże nie mamy po drodze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebieski nie pasowałby do palety! Ale mam nowe pomysły na chłodne kolory :)

      Usuń
  2. O Matko!!! Jakie one piękne! Wszystkie! Nawet róże, chociaż ja nie jestem różowa. Czemu ja teraz jestem tak daleko?
    Jesteś Mistrzynią farbowania! Masz to coś, co pozwala ci wyciągnąć z barwników takie nieoczywiste kolory!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkie kolory są przepiękne, wyjątkowe i znając Twoje inspiracje dotyczące tworzenia konkretnej barwy tym trudniej będzie się zdecydować.... ale na pewno coś wybiorę :) Serdecznie pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie są kolory, które bym nosiła, ale... mogę patrzeć na te zdjęcia godzinami!!! W tych barwach jest coś takiego, co przynosi ukojenie dla wzroku, wyciszenie, rozmarzenie... *^-^*~~~

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękności! Twoje wariacje na temat różu są tak niepowtarzalne i nieoczywiste, że chyba skuszę się na któryś odcień.
    Tylko ciut boję się singli, bo wydziergałam sobie sweter z Milis od Julie Asselin i - szok i niedowierzanie - noszony na gołe ciało mnie podgryza!

    OdpowiedzUsuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.