Ponad tydzień temu nasze wakacje dobiegły końca. Wypoczęta i ogromnie usatysfakcjonowana wróciłam z przyjemnością do mojej ulubionej, domowej i Chmurkowej, "rutyny". Korzystając z dobrodziejstw i piękna drugiej strony świata, poświęciłam drutom bardzo mało czasu, w zasadzie... nic nie dziergałam! :) I wbrew temu co się może wydawać, wcale nie było to dla mnie przykre. Po prostu cała reszta pochłaniała mnie tak bardzo, że z przyjemnością zrobiłam sobie urlop od machania drutami!
Nie przywiozłam więc nic nowego do pokazania, ale na szczęście w domu czekała druga wersja Lei, którą skończyłam w maju, ale nie miałam jeszcze okazji Wam jej przedstawić w pełnej krasie. Wczoraj podreptaliśmy nad Bystrzycę i w towarzystwie komarów wykonaliśmy krótką sesję...
Tym razem dziergałam z Goat on the Boat w kolorze Petal (oryginał wykonałam z Alpacino: klik!), obie nitki podkreślają dobrze ażur, układają się dobrze przy ciele i są dla niego delikatne. Nie wskażę faworyta, bo oba swetry bardzo lubię :)
Podobnie jak poprzednia wersja, i ta jest dość krótka, by pasowała do spódnicy i sukienki. Jak widać z lnianymi szortami też się dogaduje. Jako że koza i Alpacino mają te same parametry, nic a nic nie zmieniłam we wzorze czy próbce i dziergałam rozmiar S.
Wiecie, że to mój pierwszy raz, gdy w szafie będę miała dwa takie same projekty? Zawsze musiałam dziergać coś innego, nowego. Poczułam, że potrzeba mi jeszcze jednego romantycznego (różowego oczywiście) niewielkiego sweterka, i cóż mogłam począć. Wzór już miałam :)
Pewnie ktoś pomyśli, że zwariowałam, przecież mam już tyle różowych swetrów! Ha, no niech będzie, mogę być szalona! Nic nie poradzę, że po prostu uwielbiam takie kolory! A jakby było mało w planach mam już kolejny... głowa po wakacjach pełna pomysłów i inspiracji. Dość precyzyjnie jawi mi się przed oczami mój kolejny projekt swetra i cóż mogę poradzić, że najlepiej mu będzie w słodkościach?
Idę więc kończyć kolejny kwadracik do kocyka, o którym Wam wspominałam jakiś czas temu, i szykować odpowiednią włóczkę na ta co nieuniknione. Przy okazji wpsomnę, że ruszyłam z produkcją kózki :) Także wypatrujcie za jakiś czas dostawy.
Miłego dnia!
Marzena
Ten wzór wypatrzyłam już jakiś czas temu w grupie "Dziana Banda", w poprzednich Twoich postach i tak mi się spodobał że na pewno w niego zainwestuję. Skończę tylko moje dwa ostatnie, zaczęte projekty....włóczka już czeka.....o dziwo również różowa...
OdpowiedzUsuńUroczo 🌺🌸🌼🌻 Cudowne zdjęcia. Zrobiło się bardzo klimatycznie.
OdpowiedzUsuńMogę potwierdzić, że dziewiarsko Marzena leniła się bardzo.Pierwsze dni jeszcze próbowała trzymać druty w rękach, jednak z każdym dniem, z każdym wchłoniętym obrazem Azji, zapał jej spadał. I dobrze. Teraz trzeba tylko czekać na efekt wojaży.
OdpowiedzUsuńLea wyszła oczywiście świetnie, dziewczęca, romantyczna. Cudna:))
Świetna sesja zdjęciowa. Swererek w tym kolorze super.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny. Kolor włóczki i wzór tworzą piękny efekt. Bardzo romantycznie.
OdpowiedzUsuńWitaj Marzenko po długich wijażach:):):)
OdpowiedzUsuńLea jest uroczym dziewczęcym projektem, więc aż woła o takież właśnie kolory:) W pudrowym różu wersja Lei jest równie romantyczna jak w delikatnych szarościach. I oczywiście jest Ci w niej baaaaardzo do twarzy:) Ponieważ w różach wyglądasz rewelacyjnie to dziergaj je dla swojej radości i naszej przyjemności ich oglądania:)
Pozdrawiam:)