poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Chmurkowe nowości

Do Chmurki zajechały ostatnio dwie nowości, a teraz wpadły na bloga się przywitać i przedstawić:)
Zacznę od tego, że dopadł mnie szał zamawiania! Na początku spokojnie i rozważnie składałam zamówienia. Zamawiałam wtedy gdy widziałam, że są braki. Ma to swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że zamawiałam gdy miałam pewność co do stanów magazynowych, który kolor schodził, a którego nie ma potrzeby na razie zamawiać. Ale minusem był długi czas oczekiwania na dostawę. Cały proces - od momentu zamówienia, do dnia kiedy paczka trafia do mnie trwa najczęściej około 2 miesiące. Wynika to z liczby zamówień u Julie i mojego grzecznego czekania w kolejce, niekiedy z potrzeby czekania na dostawę baz do farbowania. No i oczywiście jest jeszcze sam proces farbowania i suszenia. Sam transport trwa krótko, jak na odległość jaką paczki muszą pokonać (3-4 dni). Odprawa u kuriera to pikuś, i w zasadzie nie opóźnia dostawy. Jak sobie przypominam ile zachodu było z odprawą w pocztowym urzędzie celnym.... grrr. Jak się w tydzień wyrobili to byłam zadowolona!
Ale od początku tego roku zmieniłam sposób, i zamawiam... nagminnie:) Efekty tego zamawiania będą widoczne za jakiś czas. A zamawiam dużo tego co jest, mnóstwo nowych kolorów, ale też nowe bazy. Och, jak ja lubię kupować wełnę!

No a dziś będzie o tym, co nowego już zajechało. Leizu (merynos i jedwab) jakie jest już wiecie - sprężyste, trwałe, cudnie miękkie i delikatnie błyszczące. Wełna absolutnie niegryząca i nie lubiąca mechacenia. Dla mnie baza Leizu to ideał:)
Brakowało mi tylko Leizu Fingering do całej kolekcji. Motki są już dostępne, w dziesięciu kolorach. Kolorów u Julie jest mnóstwo, ciężko zamówić jedną bazę w każdym odcieniu, więc staram się przynajmniej nie powtarzać gdy zamawiam nowe bazy :) A oto one:
Jeszcze większą nowością jest Nurtured. A to dlatego, że jest to wełna niezwykła. Pod względem wyglądu, miękkości i produkcji. Z wyglądu jest bardzo rustykalna, surowa, idealna na wszystkie ciepłe, żakardowe swetry, lub mocne, skomplikowane plecionki. Niestety nie każda wełna nadaję się na każdy projekt, choćby była najlepsza na świecie. Dlatego jeszcze nie zrobiłam żadnego "północnego" ciepłego swetra, w piękne kolorowe wzory. Bo to nie byłoby to samo! Musi być widać tę surowość, a ja niestety wszystkie te surowe włóczki omijałam z daleka. Bo mnie gryzą od samego patrzenia. I stąd moja radość gdy dostałam 2 motki "na próbę" od Julie Asselin! Bo to po prostu inna bajka. Nurtured w motku jest mięsista, ale i lekko szorstka. Ale po praniu pokazuje swoje prawdziwe oblicze i staje się miła dla skóry i miękka. Noszę ciągle te mitenki i ani razu nie doświadczyłam żadnego swędzenia i gryzienia:).


Rustykalny wygląd połączony z delikatnością - dla mnie to wełna marzenie, bo w końcu jest wyjście dla takich wrażliwców jak ja! Cudne swetry, nadchodzę!

Ale chciałabym Wam też powiedzieć coś o produkcji... Nurtured powstaje w niewielkiej, niekomercyjnej przędzalni, która ceni sobie jakość, tradycję, a przede wszystkim naturalność, a wełnę pozyskuje wyłącznie u regionalnych hodowców. Chcą przekonać nowoczesne dziewiarki do powrotu do tradycyjnych włókien jednocześnie dając im jakość i miękkość tych nowych. Wełna jest farbowana jeszcze przed przędzeniem, co nadaje im charakterystyczny wygląd.
 


Co konkretnie można z niej zrobić i jak prezentuje się w gotowym projekcie? A zobaczcie:



A ja już myślę o takich projektach...
 

Pozdrawiam Was ciepło,
Marzena

6 komentarzy:

  1. Przedostatni i ostatni to moi faworyci. Nurtured jest rzeczywiście super włóczką:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ja też niestety ☺lubię kupować wełnę. A szczególnie te piękności!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej jak mi się podoba jak piszesz o włoczkach. Aż by się chciało zakupić i coś zrobić. Ale najpierw umiejętności a później śliczne niteczki.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Uwielbiam kupować wełnę" - jakbym siebie słyszała. Cóż z tego ze nie mam na nią czasu, kiedyś sie znajdzie. Teraz niemal z każdego miejsca kuka jakaś niteczka i dobrze mi z nimi. Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe kupowanie włóczki to chyba uzależnienie każdej dziewiarki. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kupić to jedno, rozpakować w domciu i przerobić pierwsze oczka ... Uczucie bezcenne:) pozdrawiam serdecznie i zapraszam tez do mnie :))http://artjonka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

TEN BLOG JEST ZAMKNIĘTY. NIE ODPOWIADAM JUŻ NA ZAMIESZCZANE KOMENTARZE. POZDRAWIAM! :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.