Oprócz tych wielkich, ekscytujących podróży, lubimy z Mateuszem od czasu do czasu, w wolny weekend, uciec od świata i domowego życia i poobcować z przyrodą lub zwiedzić jakieś piękne miejsce czy miasto. Cała domowa reszta może poczekać, ważne jest dla nas by zobaczyć jak najwięcej, oderwać od internetu i miejskiego życia, wyciszyć się, pobyć samemu bez tych wszystkich przeszkadzaczy jakie na co dzień nas otaczają. Nawet jeśli potrafi się nie oglądać telewizji (tak jak my), ciągle tylko patrzeć w monitor, telefon czy zajmować swoją głowę obowiązkami, to gdzieś tam, poza domem, czas jakby zwalnia i o wiele bardziej docenia się każdą minutę. Chwile spędzone na zwyczajnym lenistwie, leżenie do późna w łóżku, czy niespieszne czytanie książki przy herbacie, zamiast dawać poczucie winy, jak to czasem bywa w domu, (tyle obowiązków, a ja leżę!) sprawiają czystą, niczym niezmąconą, przyjemność:) Jest czas na rozmowy, ciszę, patrzenie w gwiazdy, zbieranie liści, oglądanie witryn sklepowych na starówce, popijanie koktajli w kawiarnianym ogródku. Krótkie wakacje to dla mnie równie miły wypoczynek! Ten czas jest nam niezbędny do życia. Zbyt przyjemny, by rezygnować z niego na rzecz umycia okien :)
W listopadowy długi weekend wybraliśmy się dalej niż zazwyczaj. Najczęściej wybieramy coś w okolicy, bardziej góry, niż morze. Ale od dłuższego czasu kusiło mnie ogromnie pewne miejsce. Miejsce tak piękne i ciekawe, że warto było jechać do niego te sześć godzin.
Cisowy Zakątek znajduje się w Sasinie, kilka kilometrów od Bałtyku (tęskniłam już za naszym morzem!). Zakątek tworzy 14 uroczych domków jak z bajki! Pierwszy raz usłyszałam o nim na blogu Magiczny Domek. Zostałam kupiona! Uwielbiam ludzi z pasją i pomysłami, a to miejsce zdecydowanie stworzył ktoś taki. Każdy domek ma swoje imię i jest urządzony w charakterystycznym stylu. My mieszkaliśmy w Meduzie:
Prawda, że uroczo? Na początku chciałam domek Leśny lub Naturalny, które są pełne ciepłych kolorów i drewna. Jako że były zajęte musieliśmy wybrać wśród kilku innych, i ostatecznie cieszę się, że trafiło na Meduzę, bo bardzo mi się podobał - leśnych chatek jest mnóstwo, meduzowych już niekoniecznie!
Mój absolutny faworyt kolorystyczny! Ja chcę taki domek! W takim kolorze! To chyba Duża Ryba:
Lubię łączyć miłość do podróżowania i wypoczynku z miłością do pięknych rzeczy. Dlatego szukając miejsc na wakacje, czy to te małe czy duże, przeglądam i czytam mnóstwo stron w sieci by znaleźć te idealne dla nas. Tak by nie tylko wypocząć, ale zainspirować się i zachwycić!
A do tego mieliśmy piękną pogodę, a jesień w tym roku bardzo się postarała by wyglądać nieziemsko. Gdy nie czytaliśmy książek lub gdy nie dziergałam, włóczyliśmy się po lasach i polach. Mam dla Was trochę kadrów złotej jesieni. Przydadzą się, bo akurat za oknem okropnie szaro i przygnębiająco.
Jak chodzić to tylko po błocie. Ostatecznie ścieżka się skończyła, nie pozostało nic innego niż brnąć przez krzaki i strumyki:) Nie ma takich rzeczy, które nas zniechęcą.
Domki były położone niemalże w lesie, za oknem zaczynało się paprotkowe morze, a kilka metrów dalej piękny, ciemny las.
A w lesie takie grzyby! Mimo że lubię je jeść, czego nie można powiedzieć o Mateuszu, to nie znam się na nich kompletnie. Wyglądał cudnie, ale kto go tam wie...
Las i morze nigdy mi się nie znudzą... możemy błądzić między drzewami tak długo, aż zaczniemy być albo głodni albo zmarznięci. Ewentualnie skończy się światło i trochę zaczynam panikować :)
W drodze na plażę. Latarnia w Stilo:
I powrót po ciemku:
Nocą przy domkach było tak ciemno, że widać było miliony gwiazd na niebie...
Po powrocie do domku można było już tylko bezkarnie czytać, dziergać i pić wino. A. I grzać stópki, albo grzać wszystko w saunie!
Jako że nie mam w domu wanny, takie wakacyjne skarby, jak to kokosowe mydło z Malezji, muszą czekać na specjalne okazje. Generalnie to mam bzika na punkcie kokosa. Ta kąpiel była cała kokosowa! Kokosowa świeczka (jak świeczka to tylko Woodwick!), Rafaello, Malibu, kokosowa kula do kąpieli, żel z kokosem... na co komu być normalnym!
Mydełko cudne!
Tak wspominam o tych drutach i wspominam... nie martwcie się, opowiem coś więcej i o tym! Zabrałam ze sobą swój nowy projekt, który dziergam z grubszej wersji Alpacino, no cóż, w różowym kolorze. Mimo miliona warkoczy szło naprawdę sprawnie. I wszystko wyglądało tak jak powinno, serce się radowało, że tak ładnie rośnie i tak ładnie wychodzi... aż tu nagle, w jednym jedynym momencie, gdy światło dzienne już prawie się kończyło, okazało się, że na wysokości łączenia z pachą, jak nic jest jaśniejszy, około 2 cm, pasek! Widoczny tylko w tym jednym świetle!
Widzicie to?! Dół przez to wydaje się ciemniejszy.
Jak już go zobaczyłam, to nie mogłam tak po prostu zignorować. Poszło do sprucia kilkanaście centymetrów. Wiecie, sprułam więcej niż wydziergałam tam na miejscu. Wtedy bolało, ale już dziś, gdy zamykam oczka, cała frustracja zniknęła. Teraz czas na rękawy, czyli już prawie koniec!
Na koniec pokażę Wam coś strasznego i pięknego jednocześnie! W domku była kuchnia i raz zostaliśmy na miejscu by samemu przygotować sobie obiad... korzystając z okazji, że to wakacje, postanowiliśmy zaszaleć jak dziesięcioletnie dzieci (zdarza nam się to częściej niż by się mogło wydawać!). Tadam! Uwaga, od samego patrzenia przybywa kalorii!
Tak. To są gofry. Na obiad. Ze wszystkim. Owoce, dżemy, maliny, biała czekolada, nutella, syrop klonowy, miód i już sama nie wiem co. Mniam! I białe wino dla równowagi.
To chyba był nasz pierwszy wyjazd nad morze z Wrocławia, gdzie indziej niż do Ustki. Okazało się, że lasy i plaże są absolutnie niesamowite w całej Polsce!
Tak patrzę na te zdjęcia i znowu chce mi się gdzie pojechać. Ale póki co mój nowy projekt potrzebuje mojej całej uwagi. Mowa oczywiście o pracowni, która już zaraz, niedługo będzie gotowa! Dam znać jak tylko się urządzę!
Pozdrawiam Was serdecznie i wracam zamykać oczka.
Marzena.
Ależ tam pięknie :) Super, że potraficie uciec i celebrować te chwile razem. A te gofry z winem dla równowagi :P będziecie pamiętać do końca życia :D
OdpowiedzUsuńNa sweterku faktycznie widać tę różnicę. Dobrze, że w miarę szybko zauważyłaś. Czekam z niecierpliwością na gotowy udzierg :*
Te najśmieszniejsze rzeczy najmilej się wspomina ;)
UsuńAle cudnie! Te domki jak klocki, albo jak Krasnoludkowo, bajecznie, nastrojowo, chcialabym, chciala.... :)))
OdpowiedzUsuńPo tych mokradlach to ja bym nie polazila, ale posiedziec w takich cudnych okolicznosciach przyrody, to i owszem :)
Gofry ze wszystkim to dla mnie tez poezja...
Mialas swietne wakacje!
Szkoda tylko, że takie krótkie! :)
UsuńTak, domki mają cudowny klockowo-uroczy kształt. Niby nowoczesne, ale nadal wiejskie i klimatyczne. Świetny projekt.
Ojej ojej... Pobyć w takim domku choć jeden dzień!!!! Ale sama? Słabo, nie? W takim miejscu to tylko we dwoje, a ja nie mam z kim...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że musiałaś pruć, ja bym nie pruła, skoro tak się włóczka ułożyła...
Czekam na ciąg dalszy pracowni, gratuluję!!!!
Och, ja pruję wszystko co choć odrobinę "odstaje"! Takie natręctwo :)
UsuńCiekawa architektura tych domków :)
OdpowiedzUsuńTaka stodoła połączona z baśniową chatką. I co dziwne, to wszystko w dość nowoczesnym klimacie. Dla mnie domek marzeń!
UsuńCudownie, piękne domki, no i widoki. Jaka fantastyczna przyroda!
OdpowiedzUsuńKocham nadmorski lasy i bory!
UsuńNo i teraz muszę zrobić sobie gofry z syropem klonowym :P
OdpowiedzUsuńZ syropem najlepsze... kiedyś za nim nie przepadałam, ale od długiego już czasu to dla mnie najlepszy dodatek do placków, gofrów, budyniu jaglanego, naleśników czy racuchów!
UsuńPięknie, wszystko mi się podoba (no, może z wyjątkiem nutelli, bo tu dochodzą względy etyczne). Domki piękne z zewnątrz i w środku, taka bajka w naszej brzydkiej i kiczowatej rzeczywistości estetycznej, aż trudno uwierzyć :)
OdpowiedzUsuńSweterek zapowiada się ciekawie, jak zwykle zresztą. Czekam na resztę. :)
Wiesz, trochę mi wstyd! I słusznie. Staramy się kupować w miarę świadomie. Olej palmowy jest jednym z pierwszych na liście do omijania. I najgorsze jest to, że po prostu kupując tę Nutellę na gofry gdzieś nam to umknęło. Bo nie jadamy jej w domu wcale, a tu miało być małe szaleństwo, więc się nie pomyślało! I jak to napisałaś, to od razu pomyślałam o tym nieszczęsnym Rafaello, które lubię, ale jadam tak rzadko, że niemalże wcale. Bo skład ma okropny. Dobrze o tym pisać, dobrze nie kupować, albo chociaż ograniczać.
UsuńOstatnio udało mi się pierwszy raz kupić kostkę rosołową z sensownym składem! Niestety niemalże wszystkie wielkie marki jadą na palmowym. Robienie zakupów jest ciężką sprawą... ech, rozgadałam się. Wielki plus i dzięki dla Ciebie za wytknięcie mi tego! Teraz już na pewno nigdy jej nie kupię! Nawet w wakacyjnym szaleństwie :)
To prawda, chcąc kupić coś gotowego w sklepie trzeba etykiety oglądać pod światło. Nie zawsze jest czas na przygotowanie jedzenia w domu, a świadomość, że nawet zboża i strączki są suszone roundupem sprawia, że ręce opadają. A o waleniu ściemy przez producentów żywności można by napisać kilka książek. Jakiś czas temu rozwalił nas znajomy, który z dumą pokazał, jaki super olej kupił. Na etykiecie wielkimi wołami napisane "NA ZIMNO", a sporo mniejszymi - nie, że tłoczony, tylko... "filtrowany". I rafinowany był oczywiście. A ostatnio bio sok z kiszonej kapusty... pasteryzowany. Załamka.
UsuńDobrze, że w naszej dzielnicy mamy lokalną inicjatywę - w soboty rano targ ekożywności, to można kupić sensowne rzeczy bezpośrednio od producentów. Bo jak idę do sklepu, to widzę całe regały rzeczy niejadalnych.
Fajna odskocznia od codzienności:) Zakątek rzeczywiście uroczy, cudne lasy i plażą. Zazdroszczę, że możecie spacerować w chłodniejsze dni. Mnie po takim szaleństwie stawy unieruchomiłyby na tydzień w łóżku:( Ale co tam! Sweterek zapowiada się cudnie:) znowu w Twoim ulubionym kolorze. Nie mogę się doczekać aby zobaczyć go w całej krasie:) Pozdrawiam Tusia:)
OdpowiedzUsuńStrasznie niedobre te Twoje stawy... odbierać Ci taką przyjemność!
UsuńSpacery to jedna z przyjemniejszych rzeczy, zwłaszcza w takich okolicznościach. Może wełniane ubranie od stop do głów by pomogło?:)
Kombinuję jak się da, dla mnie najgorsze jest to, że nie mogę pływać, choć kocham to bardzo. Niestety basen z temperaturą 29 stopni jest nie do znalezienia w mojej okolicy:( Ale nic to, nie poddaję się:) Wasze spacery są cudne i fajnie, że publikujesz dużo zdjęć to chociaż w ten sposób docieram w miejsca, w które zaglądam tylko latem:) Dziękuję i pozdrawiam Tusia:)
UsuńŚwietnie! Wszystko mi się podoba :) Fantastyczne widoki!
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce, jak z bajki. Sweterek zapowiada się naprawdę ciekawie:)
OdpowiedzUsuń