W poprzednią sobotę, w Parku Staromiejskim we Wrocławiu, od godziny 12:00, przez dobrych pięć godzin działy się rzeczy niesamowite!
Razem z Olą, postanowiłyśmy zorganizować spotkanie, w ramach Światowego dnia dziergania w miejscu publicznym - czyli, świętowaliśmy nasze, dziewiarskie święto:). Tak naprawdę my tylko utworzyłyśmy wydarzenie na facebooku, spotkanie stworzyły te przecudne osoby, które przyszły bądź przyjechały, niekiedy nawet z bardzo daleka, by razem, bezwstydnie, publicznie dziergać!
Wybrałyśmy miejsce w samym centrum, miejsce bardzo popularne, miłe dla oka, gdzie jest dużo przestrzeni i gdzie bylibyśmy na widoku (no bo przecież tu o to chodzi, by widzieli nas wszyscy:)).
Byliśmy, bo odwiedził nas nawet jeden Pan, który co prawda nie zamierzenie, ale akurat wpadł do parku, z szydełkiem w ręku, trochę się odstresować:).
Nie dam rady opisać tego, jak bardzo ciepłe to było spotkanie, jaka była tam atmosfera. No nie da się. Było nas bardzo dużo, część musiała wracać po godzince, część przyszła dopiero w połowie, więc ciężko byłoby policzyć ile pokrewnych dusz spotkałam tego dnia... Wiem jedno - było niesamowicie! Sami zobaczcie!
Pozwoliłam sobie wstawić tu kilka zdjęć od dziewczyn - więcej zdjęć znajdziecie o tu: klik!
Pełna torba wełny!
Tyle nas było, a nawet więcej! Nawet nie wiem kiedy minęło te pięć godzin... Pogoda była idealna! Co prawda musieliśmy kryć się w cieniu (dobrze, że takowy się znalazł:)) bo inaczej trochę by nas spiekło. Musieliśmy ciekawie wyglądać, gdy tak co około godzinkę wstawaliśmy i przesuwaliśmy ławki i koce, podążając za cieniem drzewa:). Chyba w ogóle ciekawie wyglądaliśmy, bo co jakiś czas podchodzili do nas przechodnie, zaglądając i pytając co się dzieje.
Oczywiście nie udało mi się podziergać. Zabrałam ze sobą ażurowy sweterek, który na dodatek wymagał ode mnie rozdzielenia rękawów i korpusu. A jak ja się miałam skupić w takim towarzystwie?
Po ponad pięciu godzinach, dziewczyny z Warszawy, ja i Monika, która nocowała tego dnia u mnie, wybrałyśmy się na obiad, na pierogi z pieca! Dołączył do nas, równie głodny Mateusz:). Poniżej Monika i Mateusz (bardzo dumny ze swojego pieroga!).
Jak wyszliśmy z pierogarni okazało się, że ta ładna pogoda przyniosła ze sobą ogromną burzę! I jak na złość okazało się, że zostawiliśmy na poddaszu otwarte okna. Na oścież oczywiście. Na szczęście przyjechaliśmy z Moniką autem. Wyścig z ulewą (a była niezła!) przegraliśmy, ale ostatecznie ściany i podłoga przeżyły i mogliśmy już spokojniejsi wrócić do dziewczyn i spędzić z nimi jeszcze trochę czasu (jak już przyjechały to nie chciałam ich puścić:)).
Dziękuję Wam wszystkim za to niezwykłe spotkanie! Za czas, za godziny rozmów, za wiele uśmiechu (Monika!:)). Nie ma co pisać, że "trzeba to powtórzyć", bo to jasne jak słońce!
Pozdrawiam Was ciepło,
Marzena
Takie spotkania są genialne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam je, nie mogę się doczekać następnego z Wami. :)
Jak bilety mocno potanieją to wpadnę i ja do Wro, a tamto sobotnie spotkanie zamieniłam sobie za to na wyczekaną od miesięcy operkę. ^^
Rzeczywiście było super!. Ja to nie jestem zbyt towarzyska ani śmiała, ale na tych ławeczkach siedziały same przyjazne dusze.
OdpowiedzUsuńTo nie było moje pierwsze dzierganie publiczne, ale pierwsze w towarzystwie innych pasjonatek - bardzo przyjemne doświadczenie.
Dziękuję i pozdrawiam
Anonimowa Aga w niebieskiej sukience
Bardzo mi się podoba takie spotkanie i z takiej okazji. Z przyjemnością pooglądałam zdjęcia. Do tego Wrocław to jedno z moich kochanych miast. Może kiedyś uda mi się wziąć w czymś takim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam czerwcowo i ciepło :-)
Zapraszam też do siebie - http://marilles-crochet.blogspot.com/
Super fantastycznie i Pan jaki fajny! Pozazdrościć wspaniałego spotkania i pięknej, polskiej pogody :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie dziewiarki :]] [i dziewiarzy]
I takie spotkania są dowodem jak dużo jest dziergających w różnym wieku i obojga płci. Stereotypy o drutujących precz do lamusa ;)) Mam nadzieję że i mnie się uda kiedyś na takie spotkanie załapać. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiągle nie mogę przeżyć, że nie mogłam zostać cały dzień, że nie ma mnie na zdjęciach zbiorowych, chociaż nienawidzę zdjęć ;) No i że ominą mnie wszystkie wakacyjne spotkania robótkowe w realu :(
OdpowiedzUsuńAleż zazdroszczę tego spotkania! I pięknej pogody i dziergania w parku. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWspaniałe spotkanie! I dwie moje warszawskie znajome tam były :)
OdpowiedzUsuńJa dziergałam sama w parku niedaleko domu, ale też wzbudzałam zainteresowanie. Co ciekawe - starszych osób.
Pozdrowienia dla szydełkującego pana :)